"Rzeczpospolita": Hanna Gronkiewicz-Waltz zwalnia z pracy urzędników, ale zapewnia, że nie odpowiada za nieprawidłowości.
Maciej Wąsik, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, zastępca koordynatora służb specjalnych: Zrzucając odpowiedzialność na trzech swoich urzędników za zbyt szybki zwrot działki, brnie w ślepy zaułek. Przypomnę, że mowa o nieruchomości w centrum Warszawy, której wartość szacuje się na 160 mln zł! To przecież ogromna suma i poważne decyzje. Czy prezydent Warszawy kontroluje w ogóle to, co się dzieje w stolicy, skoro tłumaczy się w ten sposób? To zwykła próba uniknięcia odpowiedzialności.
Proszę sobie wyobrazić instytucję czy urząd, gdzie o tak poważnych sprawach decydowaliby zwykli urzędnicy, a nie szef. To musiało odbywać się albo za jej pełną akceptacją lub zgodą, czy choćby po zapoznaniu się przez nią z dokumentacją. Mamy do czynienia z ewidentnym niedopełnieniem obowiązków przez panią prezydent i działaniem na szkodę miasta.
Ale na razie dowodów na to brak. Prokuratura nie stawia żadnych zarzutów.
Kwestie dowodów i ich oceny zostawmy śledczym. Ja mogę powiedzieć, że CBA wraz z prokuraturą działają od miesięcy i gromadzą wszystkie istotne informacje w tej sprawie. Zadaniem jest zdobycie niepodważalnych dowodów ewentualnych przestępstw.
Ma pan pewność, że do przestępstw dochodziło?
Oceniam, że niemal cała reprywatyzacja warszawska odbyła się na skutek wielu nieprawidłowości. Ja nazywam ją wprost złodziejską. Moja wiedza wynika z długoletniej obserwacji tego procesu oraz ze zgromadzonego niedawno obszernego materiału dowodowego.
W dokumentach znajduje się wiele przykładów działania złodziejskiego. Szczegółów, ze względu na dobro toczącego się śledztwa, na razie nie mogę ujawnić. Świadomość niektórych nieprawidłowości mieli jednak zapewne stołeczni urzędnicy. Miasto wiedziało o tym, że roszczenia związane z działką przy ul. Chmielnej 70 były już wcześniej zaspokojone. Na początku pani prezydent próbowała zepchnąć całą winę na ministra finansów, który jak się okazuje, działał w tym momencie prawidłowo. On informował ratusz, że to roszczenie zostało już w latach 50. zaspokojone przez władze PRL.
Na przełomie maja i czerwca CBA wnioskowało już do prokuratury w kilku sprawach związanych z warszawską reprywatyzacją. Jakie działania prowadzą służby w tej sprawie?
Właśnie dobiega końca kontrola CBA w stołecznym ratuszu. Ponadto wykonywane są czynności związane z prowadzonymi śledztwami wszczętymi przez prokuraturę na podstawie przekazanego wcześniej materiału dowodowego.
Ile toczy się obecnie śledztw w sprawie warszawskiej reprywatyzacji?
Według mojej wiedzy jest ich 11 i dotyczą wielu nieruchomości. Cały proceder dzikiej reprywatyzacji wygląda jak bardzo dobrze zorganizowany przemysł. Mam wrażenie, że grupy ludzi, do których należeli m.in. ważni politycy i wpływowi prawnicy, stworzyły w Warszawie pewnego rodzaju układ mafijny, którego celem było wyłudzanie milionowych kwot. Osoby te musiały mieć informacje z samego ratusza, one działały bezwzględnie. Dochodziło do zastraszania ludzi, a w budynkach, z których chciano eksmitować lokatorów, „nagle" dochodziło do pożarów lub pojawiali się „czyściciele kamienic". Bardzo możliwe, że ofiarą takich grup była Jolanta Brzeska, której częściowo spalone ciało znaleziono w 2011 r. w Lesie Kabackim.
Chce pan powiedzieć, że przez kilka lat istniał zamknięty „układ warszawski", w który zamieszani byli politycy, prawnicy oraz funkcjonariusze?
Słowo „układ" przywołują w tej chwili nawet środowiska, które kiedyś starały się ten termin skompromitować. Myślę tutaj choćby o „Gazecie Wyborczej". Tak, w stolicy przez lata funkcjonował układ, który miał wręcz szklarniane warunki, żeby się rozwijać. Zarówno ze strony władz, jak i organów ścigania.
Mówiąc o szklarnianych warunkach, myśli pan o politycznym i urzędniczym parasolu ochronnym, który krył te mafijne działania w Warszawie?
Ewidentnie istniał tu parasol ochronny. Wiemy o tym choćby od funkcjonariuszy CBA, którym nie wolno było pewnych spraw w Warszawie dotykać z powodów – jak im przekazywali przełożeni – czysto politycznych. W ten sposób budowano przyzwolenie na nielegalny proceder.
Kto trzymał w ręku ten parasol?
Cała władza PO polegała na dawaniu przyzwolenia na budowanie takich układów środowiskom, które popierały tę partię. Audyt w CBA pozwolił wskazać konkretne nazwiska osób, które blokowały zajęcie się nielegalnymi procederami w Warszawie. Odpowiednie wnioski trafiły już do prokuratury.
Czy zarzuty w tej sprawie usłyszy prezydent Gronkiewicz-Waltz lub były szef CBA Paweł Wojtunik?
Kwestia zarzutów to sprawa prokuratury i oceny materiału dowodowego.
Jak wysoko sięgały powiązania układu ze światem polityki?
Prezydent Warszawy jest de facto piątą osobą w państwie, a do tego wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej. Mamy do czynienia ze szczytami władzy. Z pewnością było przyzwolenie Hanny Gronkiewicz-Waltz na rozkręcenie tego ogromnego procederu. A jego skala poraża. Kontrola CBA ujawniła urzędniczkę w Ministerstwie Sprawiedliwości pracującą na kierowniczym stanowisku, która odzyskała 19 kamienic.
Politycy Platformy mówią, że obecne działania CBA to polityczna zemsta PiS.
Jeżeli PO uważa, że problem reprywatyzacji warszawskiej został wymyślony przez PiS, to są to absurdalne argumenty. Ten sam problem dostrzegają i krytykują obecną prezydent miasta choćby osoby związane ze stowarzyszeniem Miasto jest Nasze czy sojuszniczy PO w parlamencie – Nowoczesna, a nawet „Gazeta Wyborcza". Próba zbicia krytyki tezami o walce partyjnej to jakaś absurdalna niedorzeczność. Trudno takie słowa brać na poważnie, szczególnie że mowa o nielegalnym pozyskiwaniu gigantycznych majątków i krzywdzie wielu konkretnych ludzi.
Wspomniał pan, że od lat śledzi przebieg reprywatyzacji w Warszawie. Czemu wcześniej PiS nie podnosiło tych kwestii?
Wiele razy interweniowaliśmy w tej sprawie i żądaliśmy wyjaśnień. Jako radny domagałem się zwołania sesji nadzwyczajnej rady miasta, ale Hanna Gronkiewicz-Waltz robiła, co mogła, aby uniknąć odpowiedzi. Za rządów PO–PSL nie można było doprosić się o żadne dokumenty czy materiały. Zawsze słyszeliśmy, że to wszystko objęte jest tajemnicą. Dopiero teraz, gdy organy ścigania dostały zielone światło, aby sięgać tam, gdzie przez ostatnie osiem lat sięgać nie można było, te sprawy wyszły na jaw.
Jak długo może potrwać wyjaśnienie spraw związanych z warszawską reprywatyzacją?
Spodziewam się, że wiele spraw, w których prokuratura była dotychczas bezradna, zostanie wyjaśnionych. Jak choćby tajemnicza śmierć Jolanty Brzeskiej. Znam relacje prokuratorów, którzy patrzyli na śledztwo w tej sprawie i byli zszokowani. Wyłania się z niego obraz albo totalnej nieporadności, albo złej woli. Dlatego prokurator generalny Zbigniew Ziobro wszczął postępowanie w tej sprawie.
Wierzę głęboko, że państwo polskie poradzi sobie z wyjaśnieniem tych wszystkich spraw, a układ mafijny zostanie rozbity. Winni muszą zostać ukarani przez wymiar sprawiedliwości, a reprywatyzacja musi zostać wyjaśniona, wraz ze zwrotem kamienicy przy ul. Noakowskiego, którą w ramach reprywatyzacji uzyskała rodzina Hanny Gronkiewicz-Waltz. Prawowitym spadkobiercą tej kamienicy jest były żołnierz AK, podpułkownik Wojska Polskiego Stanisław Likiernik. Ten zasłużony żołnierz, który przeszedł cały szlak bojowy, brał udział w powstaniu warszawskim, walczył w szeregach Kolegium A Kedywu, w wyniku warszawskiej „reprywatyzacji" został pozbawiony spadku. To jeden z wielu skandali, jakie kryje afera reprywatyzacyjna.