Rozpoczęło się spotkanie Tusk-Putin, które z wypiekami na twarazch śledzą reporterzy TVN24.
Trudno powiedzieć czy podziw dla naszego dzielnego premiera, pogromcy kaczyzmu, jest w tej chwili równy, czy może już mniejszy, niż dla Putina. Im bliżej był jego przyjazd do Gdańska, z tym większą atencją była traktowana jego osoba. My w Polsce już chyba tak mamy. Najpierw dbatujemy, spieramy się, pytamy czy w Rosji, aby na pewno jest demokracja i w ogóle podnosimy masę krytycznych opinii, by w chwili próby witać Putina nieomal jak gwiazdę rocka, i wykonywać gesty przypominające całowanie w pierścień namiestnika. Bardziej to się chyba objawia tylko w relacjach z USA.
Rozmowy o historii-mozna założyć w ciemno- żadnego przełomu nie przyniosą.
Gospodarczo z kiepskim ministrem Pawlakiem, także ciężko oczekiwać jakichś wiążących decyzji, choćby w sprawie dostaw gazu.
Otwarcie Cieśniny Pilawskiej dla strony polskiej i bander państw trzecich, to raczej, jak przysłowiowa marchewka, w sytuacji, gdy kij objawić się może zaraz na innym polu.
Okres rządów SLD nie przyczynił się do normalizacji stosunków z Rosją, pomimo całego bagażu polityczno-ideologicznego tej partii.
Rządy PiS nie mogły w tych relacjach nic poprawić, gdyż kłóciłoby się to w zasadzie z koncepcją polityki historyczno-zagranicznej, zaproponowanej przez braci Kaczyńskich.
Rząd Donalda Tuska trwa w błogim mirażu przeświadczenia, że jednak coś od początku 2008 w tych relacjach drgnęło.
Nic bardziej mylnego.
Wesołe powitania, uściski dłoni, poklepywanie, a realny wymiar współpracy obu państw, to dwie różne kwestie.
Ostatnie dni sierpnia pokazały również, że im bardziej strona polska będzie dążyła do normalizacji i załatwiania kwestii spornych, tym bardziej stronie rosyjskiej będzie zależało, aby Polaków wyprowadzić z równowagi, dać pretekst do późniejszych twierdzeń: Zobaczcie. Z tymi Polakami nie da się po dobroci.
Donald Tusk, niezależnie od symbolicznego wymiaru i znaczenia dzisiejszych obchodów, jest skazany na porażkę na polu prowadzonej przez jego rząd polityki wschodniej. Nikt trzeźwo myślący bowiem, nie powinien mieć złudzeń, że nawet pozytywne przesłanie Putina dotyczące spraw czysto biznesowych relacji dwustronnych, to tylko gra na zmiękczenie. Gdy pojawiają się konkrety, to zawsze dochodzi do jakichś nowych, niespodziewanych okoliczności i nigdy przecież nie dzieje się to z winy Rosjan.
Nasuwa się pytanie, nie tyle, czy można to wszystko rozgrywać inaczej, co czy na tym polu w ogóle możliwy jest jakikolwiek dobry przełom.
Jeśli wojna o pamięć, będzie się toczyła tak, jak do tej pory, to może się okazać, iż zajmie nam to kolejne pokolenia.
Cała polska klasa polityczna już właściwie doświadczyła gry Rosjan. A grać Rosja potrafi o niebo lepiej od nas.
Inne tematy w dziale Polityka