Co się kryje za hasłem obniżonych podatków? Podatki w Polsce w relacji do PKB są jednymi z najniższych w Europie (ok 31-34%). Mimo to, daniny państwowe są uważane za jeden z największych problemów naszego kraju. Premier Tusk przekreśla możliwość obniżenia podatków jako nierealny. Wskazuje na inny kierunek-zwiększenia wydajności wydawania pieniędzy. To nieporozumienie.
W ten sam ton uderza p. Morawski w komentarzu dla DGP.
Jednak czy naprawdę wezwania niższych podatków-padające również z strony Solidarnej Polski, a więc ekonomicznej lewicy, naprawdę dotyczą wskaźnika danin do PKB? Czy wezwania Centrum Adama Smitha czy Fundacji Republikańskiej rozważają likwidację opodatkowania? Nie.
Narzekania na wysokość podatków w Polsce biorą się nie z ich relacji do PKB, tylko z faktu, kto je płaci. Jeśli podatki w Polsce wynosiłyby nawet 5% PKB, ale 95% tej kwoty płacić musieliby ludzie poniżej minimum socjalnego-narzekaniom nie byłoby końca. I tak właśnie jest-ciężar utrzymania państwa spoczywa nieproporcjonalnie wagowo na barkach biedniejszej części społeczeństwa. Jeśli podatek, choćby groszowy, pobierać będziemy od bezdomnych, to choćby była to mała kwota, to i tak będzie ona dla nich katastrofalnym obciążeniem ponad siły. Ta sama kwota ściągnięta od osoby pracującej nie jest tragedią. Z takim właśnie problemem mamy do czynienia w Polsce. System podatkowy jest degresywny-większe obciążenia spoczywają na biednych i gorzej zarabiających. Podczas gdy bogatsi są opodatkowani lżej, zaś korporacje i firmy mają możliwość łatwego unikania płacenia podatków. CIT wynosi rzekomo 19%, ale szacunki mówią o ściągalności... 0,02%. Sztandarowym przykładem jest najniższa stawka podatkowa, wynosząca 18% dochodu po oskładkowaniu. Płacą go wszyscy, i nie ma zmiłowania, podczas gdy kwota wolna wynosi zaledwie nieco ponad 3000 złotych w skali roku. To coś niespotykanego-oznacza bowiem opodatkowanie nawet najmniejszego dochodu. Mało tego-to jest bowiem tylko posypaniem solą rany. Prawdziwa grabież to opodatkowanie pracy, które siłą rzeczy dotyczy tylko ludzi biednych, gorzej i średnio zarabiających. Patologie rynku pracy-bezrobocie, dominacja pracodawców a nie pracowników, niskie płace, szara strefa i ucieczka w pozakodeksowe formy umów, a w rezultacie brak stabilizacji i kryzys demograficzny-to efekt tego, że opodatkowanie etatu wynosi ok. 41%. Nie dość tego-po odebraniu składek i uderzenia PITem dochodu, kupując każdy towar nieszczęsny obywatel musi jeszcze wykosztować się na VAT wliczony w cenę każdego towaru oraz niemożliwą do policzenia akcyzę na paliwo, będące kosztem produkcji i transportu prawie wszystkiego. A ponieważ ludzie biedniejsi wydają niemal cały dochód na utrzymanie się, w praktyce oznacza to, iż jakieś trzy-czwarte ich płacy jest opodatkowane.
Sugerowanie zaś, tak jak p. Morawski, że jednym z rozwiązań tego problemu jest wprowadzenie większej progresji PIT, czy większą wydajnością wydatkowania budżetu-jest jakąś groteską. Rozwiązania są rozwiązaniami dlatego, bo coś rozwiązują. Po co zaś wprowadzać coś, co nic nie zmieni? Co zmieniłoby zwiększenie wydajności wydatkowania budżetu? Nic. Co z tego, że służba zdrowia będzie naszą chlubą, skoro trzeba ja utrzymać a utrzymanie będzie polegało an łupieniu biedoty, generacji bezrobocia i wyludnianiu kraju? A jakaż to zmiana zostanie wprowadzona dzięki nowym progom podatkowym? Wszystkie kraje OECD, w tym Polska, od lat obserwują spadek znaczenia podatków bezpośrednich w strukturze dochodów na rzecz podatków pośrednich-VAT i akcyzy. Do tego stopnia, że OECD wręcz radzi odejście od PIT, CIT i tym podobnych na rzecz VAT. Oczywiście VAT nie jest podatkiem "miłym" w płaceniu-ale skoro już go wprowadzono, i obserwowany jest taki a nie inny trend, logicznym byłoby przerzucenie się na niego w całości. W zamian za likwidację PIT i CIT należałoby więc wprowadzić jedną stawkę VAT. Od składek ZUS i tym podobnych zaś odejść całkowicie na rzecz podatku od funduszu wynagrodzeń, który w ramach możliwości byłby systematycznie obniżany. Ot, choćby tak jak PIT obniżano na Estonii. Wprowadzono 24% liniowego opodatkowania i co dwa lata obniżano o 2%, nawet w kryzysie. Skoro można ustawą zapisać automatyczną podwyżkę VAT, to na pewno da się automatyczną obniżkę wpisać również.
Mówiąc więc o niższych podatkach partie polityczne zazwyczaj mają na myśli (może z wyjątkiem KNP) zmianę struktury systemu podatkowego. Zmniejszenie opodatkowania zwłaszcza pracy, przerzucenie kosztów utrzymania państwa na podatki pośrednie oraz nie osobiste, a instytucjonalne - płacone przez firmy, nie zaś ludzi. Oczywiście, każdy podatek jest przerzucalny - ale jeśli będzie on niski, to jego ciężar rozłoży się równomiernie między klientów firmy, a jej udziałowców. Nie jest bowiem ważne tylko to ile wynosi podatek, ale - w jaki sposób jest płacony. Jest różnica między żądaniem zapłacenia 5000 złotych od razu, a rozbiciem tej kwoty na kilka miesięcy i mikro transfery. Efekt końcowy ten sam, ale sposób poboru zmienia wszystko.
I na tym polega wezwanie do obniżania podatków. Na tym polegają porównania do Orbana - tak, zmniejszył on podatki sporej ilości ludzi, ale jednocześnie narzucił nowe na duże firmy i banki. Jednak nie pokusił się na uczynienie ich wysokich - rozbijając minimalne zobowiązania podatkowe na maksymalną ilość podmiotów. Na tym też polega plan podatkowy Centrum Adama Smitha chociażby (1% podatku od przychodu, nie zaś dochodu) i różne jego mutacje krążące w opiniach eksperckich. Opodatkowanie małej ilości podmiotów gospodarczych, które koszty podatku rozprowadzą po swojemu jest wydajniejsze, niż trzepanie kieszeni żebrakom na dworcu centralnym. Sednem reformy nie jest bowiem likwidacja opodatkowania per se, ale zmiana sposobu poboru. Z niesprawiedliwego, nieefektywnego i wyjątkowo szkodliwego-na sprawiedliwszy, efektywny i mniej szkodliwy.
Tego jednak premier Tusk uznać nie chce. Gdyż przyznanie tego wymagałoby poczynienia kroków ku reformie. A to oznacza ścieranie się z różnorakimi lobby od urzędników po beneficjentów obecnego systemu. A nie po to przecież PO zdobywało władzę, by podejmować decyzje.
Sulfur
Inne tematy w dziale Gospodarka