Soren Sulfur Soren Sulfur
1046
BLOG

Węgiel i zieloność? Nie ma sprzeczności.

Soren Sulfur Soren Sulfur Gospodarka Obserwuj notkę 14

Polska została okrzyknięta czarną owcą emisji CO2. Owcą umorusaną węglowym pyłem. I to w trakcie szczytu klimatycznego, który zorganizowała. Czy jednak między produkcją CO2 a walką z emisjami cieplarnianymi jest jakaś sprzeczność? Okazuje się, że nie. Bo z tego surowca można produkować paliwo.


Kapitalizm to niezwykła sprawa. Jak słusznie wielokrotnie wskazywał Robert Gwiazdowski, nazwa "kapitalizm" pochodzi nie od kapitału, ale od łacińskiego słowa "capita" czyli głowa. Kapitalizm to system, w którym człowiek stara się cały czas myśleć, jak może służyć innemu człowiekowi po to, by ten w zamian służył jemu. Kapitalizm to też system, który operuje na cenach-efekcie popytu i podaży. Gdy cena jakiegoś produktu staje się wysoka, co oznacza że jest popyt, ludzie zaczynają więcej go sprzedawać, szukają też nowych, efektywniejszych metod jego produkcji. Co razem powoduje spadek ceny. W efekcie mimo, iż od dekad wieszczy się nam tzw. peak oil, czyli moment kiedy nie będzie już więcej ropy i jej zasoby będą się już tylko kurczyć, w istocie mamy efekt odwrotny-dostępne zasoby rosną. Dzieje się tak, bo wraz z wzrostem zapotrzebowania i kurczenia się znanych złóż rośnie też skłonność do inwestycji w nowe poszukiwania i wydajność energetyczną. Efektem tego procesu jest choćby rewolucja łupkowa, która w nadchodzących latach ma szanse spowodować, że USA-kraj importer ropy-stanie się energetycznie samowystarczalny.

Ale to nie wszystko. Kapitalizm ma też to do siebie, że nie lubi marnotrawstwa. Marnotrawstwo bowiem to koszt. Ojciec współczesnego przemysłu naftowego, Rockefeller, odniósł sukces właśnie dlatego, bo bardzo nie lubił marnotrawstwa. Nie lubił ścinków, resztek i odpadów. Z tej awersji uczynił model biznesu. Po każdym procesie rafinacji patrzył na to, co po nim zostało i zastanawiał się jak to użyć. W ten sposób opracował technologie rafinacji i zastosowania kolejnych pozostałości, co uczyniło go niesamowicie konkurencyjnym. I bogatym. To właśnie ta umiejętność zamieniania odpadu w surowiec jest najbardziej fascynująca.

Dokładnie z tą samą filozofią założono firmę Air Fuel Synthesis. Nomen omen-firma robi to, co obiecuje jej nazwa. Wytwarza paliwo z powietrza. Jak to możliwe? Otóż łapie CO2 z atmosfery, filtruje, następnie używa wody, elektrolizuje, produkując wodór, i w procesie elektrolizy łączy CO2 oraz wodór, tworząc metanol. Ten zaś następnie jest używany do budowania cząsteczek ropy. Firma została założona w Wielkiej Brytanii i operuje obecnie na jednym kontenerze, gdzie mieści się demonstracyjna jednostka rafinacyjna, produkująca w ten sposób około 5 litrów nadzwyczaj czystego paliwa. Plan Air Fuel Synthesis jest następujący: za pomocą odnawialnych źródeł energii produkować prąd używany w rafinerii, i w ten sposób zbudować cykl zamknięty-recykling odpadów pozostałych po spalaniu ropy. Prostota systemu jest wręcz niesamowita.



Obecnie firma po zbudowaniu demonstratora przystąpiła do konstrukcji bardziej komercyjnej, która zajmie trzy kontenery i będzie produkowała tonę paliwa dziennie do 2015 roku. Zainteresowanym dziennikarzom pokazuje się cały proces na miejscu, a dzięki wyprodukowanemu paliwu można przejechać się na małym spalinowym skuterku. Firma pokazała również, że jej paliwo można użyć do napędzania samochodu wyścigowego. Potencjalni klienci? Zainteresowanie na dzień dzisiejszy pochodzi głównie od wojska oraz branży wyścigowej.

proces przemiany CO2 w benzynę

Minusy? Dwa. Po pierwsze, nie do końca dopracowany system wyłapywania CO2 z powietrza, który nie jest jeszcze odpowiednio wydajny. Inne jednak zespoły na całym świecie pracujące nad tym zagadnieniem mają kilka interesujących i rozwiązań, np.Klaus Lackner z Uniwersytetu Kolumbii opracował  system składający się z plastikowej rury z polimeru zawierającego jony wodorotlenku sodu, mogącej wyłapać kilkadziesiąt kilogramów CO2 dziennie. Powiększenie systemu byłoby możliwe i za cenę powierzchni odpowiadającej trzem kontenerom transportowym otrzymanoby fabryczkę dającą tonę surowca dziennie. Inne, alternatywne podejścia są również możliwe, jak europejski system reaktora ETH, który jednak wymaga osiągania wysokich temperatur.

Drugi minus zaś to zużycie elektryczności. Potrzeba jej do wykonywania elektrolizy, co pochłania spore jej ilości. Demonstrator technologii jest więc energetycznie nieefektywny i osiągane w ten sposób paliwo jest drogie. Według wyliczen sceptyków by zapsokoić dziennie potrzeby USA na paliwo należałoby poświęcić połowę produkcji elektrycznej na świecie-również dziennie. Firma jednak jest pewna swego-zbudowanie prawdziwej jednostki produkcyjnej ma spowodować, iż paliwo będzie kosztowało "tylko" około dwóch dolarów. Oczywiście przed opodatkowaniem.

Nie widzą swojej metody jako zbawienia świata-raczej jako palec zatykający pomniejszą dziurkę w dnie łódki. Planują używać bowiem nadprodukcję energii elektrycznej pochodzącej z źródeł odnawialnych-spory problem współeczesnych sieci energetycznych (np. niemieckich), które regularnie doświadczają przeciążeń związanych z dopływem prądu z kolektorów i wiatraków. Ponieważ energii tej nie da się obecnie przechowywać w bateriach, alternatywą jest wyłączanie części infrastruktury mimo sprzyjających warunków pogodowych. Powstaje więc coś, czym Air Fuel Synthesis się żywi-marnotrawstwo.

Drogo? Być może. Nieefektywnie? Całkiem możliwe. Nierentowne? Na razie na pewno. Ale jeśli Polska stoi przed problemem bankructwa z powodu konieczności porzucenia węgla, który jest najlogiczniejszym źródłem energii na naszym etapie rozwoju i takim pozostanie jeszcze długo-to czy nagle nie staje się to kuszące?

Ministerstwo Środowiska powinno wysłać swoich delegatów do Wielkiej Brytanii i rozważyć metody wspierania tej technologii albo, co jeszcze lepsze, poszukać rodzimych naukowców mogących powtórzyć proces. Wyłapywanie CO2 z atmosfery jest trudne, ponieważ należy poradzić sobie z wysokim rozrzedzeniem tego gazu. Jednak jego wyłapywanie bezpośrednio u źródła, powiedzmy-w kominie elektrowni-jest banalnie proste i przez to tańsze. Energia zaś nie byłaby problemem, skoro ten komin to zwieńczenie elektrowni węglowej. Powstałe w ten sposób paliwo może nie jest zero-emisyjne, bo korzysta z elektryczności powstałej z spalania węgla, ale ten proces pozwoliłby zmniejszyć emisje. I jest znacznie poręczniejszą i przydatniejszą alternatywą od standardowych metod przechowywania CO2 gdzieś pod ziemią. Ropę bowiem można łatwo transportować. Jeśli byłaby za droga i cały proces były dotowany, być może powstałe w ten sposób paliwo służyłoby jako rezerwa strategiczna na czarną godzinę.

Tak się jednak miło składa, że nie trzeba sprowadzać Brytyjczyków. Nie trzeba też zaczynać pracy od zera. Bo w 2009 roku polscy naukowcy pod kierownictwem profesora Dobiesława Nazimka opatentowali podobną metodę. Nic z tego nie wyszło. Za to profesor został "objechany" przez innych polskich naukowców. Kto wie, być może słusznie-było wiele pytań odnośnie jego obietnic i bombastycznych twierdzeń. Ale czy dziś ma to znaczenie, skoro podobny koncept został sprawdzony?

Zamiast dawać się okładać ekologicznym kijem i stawać się europejskim chłopcem do bicia - należy uciec do przodu. Pomysł jest warty rozpatrzenia chociażby po to, by PRowo wyjść z sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Jeśli testy dowiodą, że nie ma szans by system zadziałał-to trudno. Nie błądzi tylko ten, kto nic nie robi.


Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Gospodarka