Soren Sulfur Soren Sulfur
606
BLOG

Szwalbe - gdzie jest krzyż? A gdzie powinien?

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 7

 

Kolejna odsłona przepychankę o krzyż - tym razem na komisariatach. Znamy strony konfliktu, ale o co tak naprawdę chodzi? Wygląda na to, że jest to słabo maskowana próba szykanowania ludzi wierzących.

 

Pierwsze i podstawowe pytanie jakie powinniśmy sobie zadać jest to, dlaczego krzyże miałyby w urzędach, ministerstwach czy na komendach nie wisieć. Odpowiedź jaką usłyszymy zapewne będzie brzmiała tak, iż jest to spowodowane świeckim charakterem państwa i neutralnością światopoglądową. Zaraz za tym idzie stwierdzenie że w przeciwnym razie należałoby tam powiesić symbole wszelkich możliwych religii.

Zacznijmy od innych symboli.

Argument ten nie ma sensu, gdyż zakłada iż symbole te musiałyby być wystawiane urzędowo. Czyli państwo nakazywałoby ich wieszanie. Tymczasem kult religijny jest sprawą prywatną a nie państwową. Po drugie fakt że to krzyż jest tym symbolem który najczęściej się pojawia jest wynikiem niczego innego jak monoreligijności Polski. A ponieważ kult jest sprawa prywatną, tedy wszelka inicjatywa wieszania symboli wychodzi od osób prywatnych, nie instytucji państwowych. Nie ma tu żadnej różnicy, że wieszającym jest funkcjonariusz państwa - to jego prywatna sprawa, a nie nakaz państwowy i państwu nic do tego. Jeśli więc na ścianach nie pojawiają się gwiazdy Dawida nie jest to dowód na żadne zawłaszczenie przestrzeni ani dyskryminację, ale na małą ilość wyznawców judaizmu w Polsce. No tak, ale skoro kult jest rzeczą prywatną, to symbole nie powinny pojawiać się w miejscach publicznych? I tu dochodzimy do interpretacji czym jest neutralność światopoglądowa i świeckość państwa.

Otóż neutralność zakłada iż przestrzeń publiczna nie ma żadnego znaku, nie jest sama w sobie żadna opcją. Tymczasem osoby powołujące się na to jako argument rozumieją to na dowrót - że taki znak istnieje i taką opcją jest. Traktują więc neutralność jako osobny pogląd, który ma prawo wyprzeć wszystkie inne, że jest lepszy. I tym samym przestaje on być neutralny, bowiem zajmuje stanowisko negatywnie oceniające wpływ symboli religijnych i religii w ogóle na przestrzeń publiczną. Ale neutralność nie jest osobną opcją, lecz formą którą wypełniają działania ludzkie. Więc jeśli ludzie chcą wypełniać ją religią, mają do tego prawo i nie kłóci się to z tą zasadą. Neutralność może działać tylko wtedy, jeśli forma, jaką ona jest, jest wypełniana przez uczestników własnymi treściami - jeśli odmawia się im tego, to odmawia się im praw, następuje dyskryminacja. Sama w sobie nie może działać więc aktywnie, bo by musiała dyskryminować, czyli przestać być neutralną.

Świeckość jest rzeczą osobną. Oznacza ona zasadę, iż to nie religie dyktują kształt państwa całościowo. Żadna religia nie może przejąć budowy prawodawstwa czy struktur państwa, czyniąc z nich swoje przedłużenie. Nie oznacza to, że nie mają żadnych praw ani możliwości działania, tyle tylko, że muszą te działania uzasadniać na sposób świecki. Jest to pomyślane jako zabezpieczenie nie ateistów przed wyznawcami, ale przed opresją jednej religii nad drugą - z oczywistych powodów fundamentalnych różnic między nimi tak, aby żadna nie wykorzystywała siły państwa do opresji innowierców. Jednak wierzący każdej opcji mają prawo lobbować w procesie demokratycznym za rozwiązaniami które uznają za słuszne. Nie mogą jednak tego uzasadniać religijnie np. wolą Boga, ani używać aparatu państwa do ucisku innych wyznań, poglądów. Dlatego na przykład o ile katolicy między sobą uznają argument o świętości życia poczętego i bazują to na wierze, to w przestrzeni publicznej argumentują w sposób odmienny, świecki właśnie. Tym samym o ile nadają pewnym prawom i ideom charakter zgodności z wiarą, zgodność ta nie oznacza złamania zasady świeckości. Państwo świeckie nie jest więc państwem ateistycznym. W związku z działaniem demokracji jest dokładnie na odwrót - to stosunki społeczne determinują kształt państwa, więc siłą rzeczy przestrzeń publiczna będzie wypełniona znaczeniami i odwołaniami religijnymi, skoro większość jest wierząca. Dlatego też argument o świeckości jako blokadzie wieszania krzyży w miejscach państwowych, nie wydaje się prawidłowy. Świeckość, okazuje się, nie ma z tym nic wspólnego.

Jedynie re-definicja znaczenia świeckości i neutralności pozwala na przyjęcie odmiennego stanowiska i właśnie to robią środowiska sprzeciwiające się wieszaniu symboli religijnych. Życzą one sobie państwa nie neutralnego, tylko ateistycznego, de facto więc jest to forma państwa wyznaniowego, gdyż używa tych samych metod działania które są zakazane dla religii w obawie przed powstaniem teokracji. Musiałoby to doprowadzić do dyskryminacji osób wierzących podobnie, gdyby jakaś religia uzyskała taki oficjalny, instytucjonalny status. Ateizm bowiem nie jest neutralny i państwo na nim oparte również neutralne by nie było.

Natomiast zupełnie osobnym, nie związanym z świeckością i neutralnością zagadnieniem jest pytanie, czy pozwolenie na wieszanie symboli religijnych jest praktyczne i rozsądne. Można sobie wyobrazić, że faktycznie w państwie wiele-wyznaniowym dochodziłoby do takiej sytuacji, gdzie obok siebie wisi kilka czy nawet kilkanaście symboli. Mogłoby na tym tle dochodzić do konfliktów religijnych o to, kogo symbol gdzie wisi i czy powinien wisieć. W nowoczesnym państwie prawa, demokracji zachodniej, trudno sobie jednak wyobrazić by to nastąpiło ani żeby w ogóle było to problemem, niemniej jednak w innych krajach, gdzie istnieje silny konflikt religijny państwo występuje w rodzaju arbitra i łącznika, dlatego rozsądne jest uznanie, iż przestrzenie właśnie takie jak urzędy, sądy czy komisariaty powinny być w takich wypadkach wolne od tego typu symboli- dla "świętego spokoju". Historycznie pomysł ten zrodził się na Zachodzie właśnie z powodu konfliktów religijnych. W Polsce jednak taka sytuacja nie ma miejsca. Dominującą religią jest katolicyzm, a Zachód erę wojen o wiarę ma już dawno za sobą. Problem więc nie istnieje.

Tak więc mamy sytuację, gdzie jeśli ktoś chce wieszać krzyż - wiesza krzyż. Jeśli ktoś chce półksiężyc - może półksiężyc. Wszystko zależy od woli ludzi. Kiedy już to sobie uświadomimy, obnażona zostaje ostatnia kwestia, będąca praźródłem wszystkiego. Otóż na co tak naprawdę wpływają symbole religijne?

Czy mają one jakąś moc magiczną, są w stanie zmienić cudze myśli, że należy przed nimi chronić przestrzeń publiczną? Nie. Czy ich brak zmieni fakt, iż dany urzędnik jest wyznawcą określonej religii w związku z tym całkiem możliwe, że będzie podążał za jej przykazaniami, również w pracy? Nie. Pomyśleć, że jest inaczej to absurd.

Istnieje jednak precedens w postaci zakazywania noszenia, pokazywania i wywieszania symboli nazistowskich i komunistycznych. Dlaczego? Dlatego, ponieważ są nierozłącznie powiązane z ideologiami, jakie reprezentują, które powszechnie są uznane za zbrodnicze. W związku z tym nasuwa się wniosek, że jedynym powodem dla którego można zakazać używania jakiegoś symbolu jest to, iż byłby on przedstawieniem idei zbrodniczej, tym samym godnej potępienia i przez to rugowanej z przestrzeni publicznej. Wydaje się, że właśnie o to chodzi. Ataki na wiszące gdzie-nie-gdzie krzyże to ataki powodowane przekonaniem o złym wpływie religii na ludzi. Tym samym powieszenie takiego symbolu w urzędzie państwowym automatycznie oznaczałoby, iż państwo zezwala na propagowanie tego typu szkodliwych idei. A ponieważ są one szkodliwe, nie odnosi się do nich zasada neutralności.

Wydaje się, że właśnie o to chodzi. Niestety, krzyż ani żaden inny symbol uznawanej religii nie jest symbolem niosącym złe treści, bo i same religie takich treści nie niosą. Tylko osobiste uprzedzenia mogą prowadzić do odwrotnego wniosku, jednak uprzedzenia nie są uznawane za prawowitą legitymacje do działania - ponieważ muszą prowadzić do dyskryminacji.

Nawoływania więc o usunięcie krzyży są nawoływaniami w istocie o zawłaszczenie przestrzeni publicznej i złamanie zasady neutralności.

 

Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka