Czym różni się deficyt 50 miliardów od deficytu 30 miliardów? Rozdzieranie szat nad stanem finansów publicznych wydaje się jakąś groteską gdy rok w rok państwo nasze nie potrafiło wydać tyle, ile zarobiło, tylko notorycznie zakładało braki w kasie i konieczność pożyczek, a mianem dobrych rządów określano te, które mniej się zadłużały niż inne. Niby mniejszy dług łatwiej spłacić, ale skoro nasz kraj co roku nie był w stanie spiąć budżetu to oznacza, że żadnego deficytu nie był w stanie spłacić i tak, więc to tylko zaklinanie rzeczywistości. Nie wspominając o tym, że dokładając nowy dług do starego nasze zobowiązania zostały wywindowane do absurdalnej kwoty 900 miliardów złotych. A proszę sobie przypomnieć jakim to szokiem i larum było przebicie bariery 600 miliardów ledwo trzy lata temu.
Obecne problemy traktuje się jako jakiś szczególny dowód nieudolności obecnego rządu. Tak, owszem, nikt dotąd w takim tempie nie bankrutował Polski, ale przecież to nic unikatowego. Ani jeden rząd w historii III RP nie był w stanie pojąć prostej zasady - że wydać można tylko tyle, ile się ściągnie w podatkach. Zamiast tego słyszeliśmy różne zaklęcia - na przykład takie że "żadne państwo obecnie tak nie funkcjonuje". Radzę zwrócić uwagę na ten sposób rozumowania, bo idący obecnie do władzy PiS lubi powtarzać tego typu non sequitur. Bo z faktu, że nikt tak nie robi nie wynika w żaden sposób, że to dobrze i my również powinniśmy podążać podobną drogą. To odmiana rozumowania "na Zachodzie jest X". Specyficzna odmiana lokalna tegoż: „Bo musimy się rozwijać” (przy czym nie istnieje zestawienie pokazujące na co tak ważnego poszły pożyczki, na jakież to inwestycje - zostały bowiem przeżarte). Dzięki tego typu demagogii jakoś nikt przez dwie dekady za mocno nie oponował, gdy uchwalano budżety deficytowe - jeden po drugim. Efekt? Obsługa dzisiejszego długu to pozycja przekraczająca wszystkie poprzednie rozmiary deficytów i niemal pokrywające w całości obecny. Pieniądze te, gdyby zostawały w kasie, byłyby odpowiednikiem dotacji z Unii. Ergo-nie potrzebowalibyśmy tej zapomogi by inwestować.
Przed jeszcze większym rozpasaniem rzekomo miały nas chronić progi zapisane w ustawach. Wielkim młotem na dług i deficyt miały być progi ostrożnościowe, których przekroczenie miałoby skutkować koniecznością uchwalenia budżetu zrównoważonego, albo przynajmniej nie bardziej zadłużonego. Teraz jednak, gdy grozi nam właśnie takie finansowe katharsis o czym się mówi? O tym jak uchwalić taki budżet? Ależ skąd. Mówi się o tym, jak zmienić ustawę podnosząc progi. Podobny "myk" zrobiły Stany Zjednoczone, po prostu ignorując sobie wszelkie bezpieczniki. Bankrut udaje, że nie jest bankrutem, bo zmienił definicję bankructwa.
W tej sytuacji zdaje się, że jedynym co mogłoby powstrzymać szaleństwo polityków to konstytucja. Narzędzie to wymyślono ongiś po to, by ludzie mający władzę nie mogli robić wszystkiego, co im się żywnie podoba tylko dlatego, bo mogą. Ograniczono więc ich siłę. I ludzie odetchnęli z ulgą. Kolejne poprawki w konstytucjach świata zmierzały raczej do coraz zwiększonego ograniczania władzy. Po gwarancjach sądowych, bezpieczeństwa osobistego oraz własności, przyszła kolej na ograniczenia dające ludziom wolność słowa, opinii i sumienia, zezwalające się organizować i stawiać opór, oraz dając możliwość zmienienia niechcianych władz. Wszystko zawsze w jednym kierunku - ograniczenia tego, co mogą politycy. Tak powstawały kolejne generacje konstytucyjnych praw.
Dzisiaj jak na dłoni widać, że potrzebna jest nowa generacja konstytucji. Takich, które ograniczą dowolność, z jaką politycy traktują nie swoje pieniądze. Na pierwszy rzut winny pójść deficyty oraz dług. Coś oczywistego - czyli zakaz uchwalania budżetów niezrównoważonych powinno stać się zasadą kardynalną. Długi zaś powinny być dozwolone tylko w sytuacjach wyjątkowych, jak wojna.
To tylko luźne propozycje, ale zasada powinna być jedna: ograniczenie sobiepaństwa. Bo przecież to nie politycy będą spłacać ten dług, ale my - zostaniemy do tego zmuszeni siłą przez polityków. Niczym się to moralnie nie różni do sytuacji gdy pan więził kogo chciał, przetrzymując bez sądu, czy zwiększając wymiar pańszczyzny na swoim polu. Mógł - bo miał władzę i aparat przemocy za sobą. Dziś tego już nasi "panowie" robić nie mogą, ale mogą za to zmusić nas do spłacania nie swoich długów.
Sulfur
Inne tematy w dziale Gospodarka