Soren Sulfur Soren Sulfur
224
BLOG

Kabaretowa konina

Soren Sulfur Soren Sulfur Kultura Obserwuj notkę 0

Próbując oglądać program 1 lub 2 polskiej telewizji nieuniknione stają się w miarę upływu czasu dwie rzeczy. Albo zobaczy się serwis informacyjny bez informacji, albo zostanie się zmuszonym do obejrzenia występu kabaretowego. Mogłoby się zdać, że publiczny nadawca poczuwa się do obowiązku by rozweselać swoją widownię czerstwym dowcipasem z jakiegoś zlotu w Sękocinie równie często, co dawać jej wgląd w bieżące wydarzenia. Złośliwi mogliby dorzucić półgębkiem, że nic dziwnego - pajacowanie ma odwrócić uwagę od tego, że wgląd ten jest dosyć ubogi w swej zawartości. Wiadomości przestały być wiadomościami i dowiedzieć się z nich można tylko, czy jakiś pan Zdzicho lubi kupować w danym sklepie czy nie, oraz czy ścieżki rowerowe w Gdańsku czy innym Poznaniu to dobry pomysł (sic!). A gdzie relacje z kryzysu, co z problemami naszego państwa? Cicho, zaraz będzie kabaret, nie marudź, było o tym pół minuty po panu Zdzichu co miał minut dziesięć; a teraz siadaj, oglądaj i się śmiej.

Wysyp kabaretów w telewizji publicznej powinien jednak zastanawiać jeszcze z innego powodu. Bo to, że próbując (udając?) być apolityczną, TVP stosuje niemalże blokadę informacyjną (czym wpisuje się w inny kanon upolitycznienia), to jedno. Ale to, że jedyną rzeczą mająca jakiś walor świeżości jaką można w niej obejrzeć oprócz kabaretów - są reklamy, świadczy o czymś innym. Otóż TVP ma mnóstwo czasu antenowego, a nie ma czym wypełnić ramówki. Za niską cenę. Więc wykorzystuje to, co jest tanie, łatwo dostępne i na co ma pewnie wyłączność. Ponieważ nie tak dawno TVP zaczęła larum grać, że zaraz ją do grobu brak pieniędzy położy - wystarczy dodać dwa do dwóch i staje się jasne, że na nic innego pieniędzy nie ma. A to jeszcze jakąś oglądalność prezentuje, jeszcze Polakom nie znudziła się ta tandeta tych wszystkich występów w Pszczyrku.

Nie, żeby występy w Pszczyrku były czymś złym. Jednak brak tu proporcji. TVP teoretycznie ma pełnić jakąś misję, gdy jednak zajrzy się w jej program nie można jej w ogóle dojrzeć. Króluje - tak jak w innych stacjach - ta sama pop-tandeta, ściganie się na teleturnieje i tandetne seriale. Niby wszystko w porządku - na to też jest rynek. No ale właśnie - rynek. Czy przypadkiem nie miało tak być, że TVP jest telewizją publiczną? I dlatego podlega nadzorowi, ma jasno określony cel i dlatego łożymy na nią z naszych podatków? Jasne, TVP musi też być do jakiegoś stopnia skomercjalizowana, by nie skostnieć i nie wypaść z obiegu, ale coś ta komercjalizacja słabo idzie, skoro bez wpływów z abonamentu nie jest w stanie funkcjonować. Wniosek: pieniądze abonamentowe idą na finansowanie aktorów oper mydlanych i prostej rozrywki. Ekspansja komercyjna jest więc finansowana z podatków. Może to by tak nie przeszkadzało, gdyby swoją misję kulturotwórczą TVP pełniła bez zarzutu. Jednak ani jeden wartościowy film nie jest puszczany o ludzkiej porze,  tylko gdzieś po północy, najlepiej w czwartek czy środę; by broń Boże żaden normalny człowiek, ciężko pracujący na utrzymanie tego molocha nie mógł tego obejrzeć nawet, jeśli by chciał. Poszanowanie zaś religii  i promowanie wartości chrześcijańskich jest tylko papierowe - pomijając już sprawę Nergala należy zauważyć, że w ani jedno święto religijne - ani w Boże Narodzenie ani nawet w Wielkanoc nie raczono wrzucić do ramówki czegokolwiek co by wiązało się z tą okazją, by przekazać jakąś konkretną wiedzę. Gdyby nie niedawny wybór nowego papieża, to pewno w ogóle dni tej Wielkanocy byłyby pozbawione jakichkolwiek "wtrętów" religijnych. Bo tak to jest traktowane - jako wtręt, przykry obowiązek, że coś tam odfajkować trza, ale tak w ogóle to wracajmy już do Pszczyrkowa i Lusi Paciaciaczki czy innego badziewia.

Za to TVP swego czasu nie szczędziła pieniędzy na bezczelną, uwłaczającą Polakom kampanię propagandową mającą zachęcić do płacenia abonamentu. Scenariusz: jakiś obcokrajowiec mówi o tym jak to u nich wszyscy płacą abonament, a potem robi przerażoną minę, oczy w spodki, usta w oponkę i nie daje wiary, że Polacy są tutaj numerem jeden - w niepłaceniu. No jak to tak, jesteście w Unii! Piał wygarniakowany Niemiec w swym potępieniu, spoglądając z góry. Francuzka zaś swoimi pogardliwymi gratulacjami przebijała go. Tfu, pluła nasza telewizja nam prosto w oczy, tfu, pluła nam obcymi ustami. "Jak możecie, czy wam nie wstyd! Europa się z nas śmieje! Płaćcie abonament!" w idiotycznym przekonaniu, że skoro Polacy są łasi na opinie innych, to da się to wykorzystać. Doprawdy nie wiem co za skończony kretyn mógł zatwierdzić taką linię, ale na pewno zainkasował za to gruby szmal, przelany z konta TVP. Oczywiście skutkiem tych spotów był spadek i tak już żałosnych wyników ściągalności abonamentu. Hm! Zaiste dziwne Watsonie!

Dziwne, że Polacy nie lubią jak ich zmieszać z błotem, dziwne też, że nie chcą płacić na Mrożków i inne Voice of Chłam. Nie widzą w TVP żadnej wartości. To i abonamentu nie płacą. Nie dlatego, bo Tusk im to kiedyś obiecał, że płacić nie będą musieli, tylko dlatego, bo codziennie widzą na co te pieniądze idą - bez pytania ich o zgodę. Bo nad stanem emisji stacji telewizyjnych kontrolę mają - jako konsumenci. A tu - są obiektem państwowego dojenia. TVP żyje z dotacji, nie pokazuje nic interesującego (kabarety to desperacja), nie tworzy kultury, nie edukuje ani najmłodszych ani starszych. Chyba tylko przypadkiem potrafi jeszcze coś wartościowego nakręcić, ale raczej też wbrew sobie.

Ciekawe jednak, że jak to wszystko "stuknęło" i jak trzeba było czymś ramówkę zapchać, to padło na kabarety. Powody dlaczego one już zostały wspomniane. Ale skąd u licha się ich tyle wzięło, że jest czym ramówkę napychać? Ich liczba systematycznie wzrastała na przestrzeni lat, osiągając dzisiejszy pułap kiedy to gdzie się człowiek nie ruszy, to każde miasto ma swoje kółka, występy i grupy. Gorsze, lepsze - ale ma. Skąd to? Proste. Z braku wsparcia państwa.

Przypomina to inny sukces zupełnie innego sektora gospodarki - spożywczego. Nikt nie pomagał tym wszystkim parówkarniom, mleczarniom i innym ciastkarniom. Wszyscy mieli w głowach tylko huty, kopalnie i stocznie. A branżą spożywczą nikt się nie zajmował, w pogardzie mając "żarcie". I "żarcie" samo się musiało wyżywić. Dzisiaj produkujemy tanio, dobrze i dużo na skalę europejską. To stąd te afery z koniną i próby blokowania naszego eksportu - bo tak dalece zagrażamy konkurencji z innych krajów; podczas gdy po kopalniach, hutach i stoczniach zostało głównie wspomnienie. Zapewne gdyby zacząć eksportować nasze kabarety, zaraz gazety niemieckie czy francuskie zaczęłyby obsmarowywać naszych komików jako nieśmiesznych, przaśnych i do tego albo ciemnych katoli, albo zbereźnych pijaków, pedofili czy co tam im by do głowy przyszło, pod rękę nawinęło. Bo pewnie tak jak wśród producentów można znaleźć tych, co wrzucają koninę, tak pewno wśród czeredy kabareciarzy znajdzie się jakiś palant czy zwykły przestępca.

Tego ułomka kultury popularnej nikt nie dotował, nie zabiegał o niego. Nikt nigdy nie domagał się wsparcia z państwowej kiesy dla "misji kabaretowej". Tymczasem cała kultura tzw. "wysoka" jest na sznurku dotacyjnym. Bo ponoć inaczej nie można. Może i nie można. Ale efekt jest taki, że jedynym powszechnie znanym wkładem tej sznurkowej kultury - która przez TVP promowana, jak już ustaliliśmy, w sumie nie jest; to słowa pani Wójciak, dyrektorki Teatru Ósmego Dnia w Poznaniu. Która, lecąc Ziemkiewiczem, nazwała papieża Franciszka członem. Tymczasem kabarety musiały radzić sobie same i dziś służą podporą zdychającej TVP.

"Własność państwowa równa się Włoszczowa". Nie przypomnę sobie kto to powiedział - Balcerowicz, Winnicki czy ktoś inny. Pal licho, że po czasie okazało się to hasło nieco nieudane (bo akurat Włoszczowej wyszło to raczej na zdrowie), ale oddaje pewien sposób myślenia o wydawaniu publicznych pieniędzy i tego wydawania efekty. Teraz pewnie można by to zmienić. Na: "dotacja rządowa na kulturę równa się Wójciak zwie papieża c....jem".


Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura