Soren Sulfur Soren Sulfur
644
BLOG

Korea Południowa zaatakowana

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 2

Na razie "tylko" wirusem komputerowym. Komputery w całym kraju-głównie instytucji finansowych i rządowych - zostały sparaliżowane atakiem typu "denial-of-service". Podejrzewa się również, że cała operacja była wywołana instalacją nieokreślonego wirusa komputerowego.

Naturalnym podejrzanym jest Korea Północna. W obliczu nasilających się napięć, zerwania rozejmu i niedawnej próby nuklearnej zdaje się to tworzyć logiczny ciąg eskalacji. Wielu komentatorów podkreśla, że jest to typowa taktyka reżimu północnego-straszenie wojną, by w zamian uzyskać kolejną dawkę pomocy przez międzynarodową kroplówkę. Zastanawia jednak jak izolowany reżim mógł wyszkolić specjalistów zdolnych dokonać tak zaawansowanej operacji wywiadowczej, jak cyberatak. Nasuwa się podejrzenie, że nie mogło się to odbyć bez wiedzy i cichego przyzwolenia Chińczyków - tylko bowiem ten kraj utrzymuje aktywne stosunki z Koreą Północną, wspierając ją dostawami paliwa i żywności oraz pomagając wyłapywać uciekinierów z północy próbujących ratować się ucieczką do ChRLD. Jednocześnie Chiny same wyszkoliły niezłych specjalistów od cybersabotażu i cyberszpiegostwa. Wnioski nasuwają się więc same. Jednak to mogą być pozory.

Korea Północna jest krajem odciętym od świata, zamkniętym dla wywiadów innych krajów i niemal nie do zinfiltrowania. Przeszmuglowanie filmu pokazującego rzeczywistość zwykłych ludzi jest ryzykiem za które można przypłacić życiem. Te warunki sprawiają, że tradycyjne kanały zdobywania informacji o celach i planach reżimu są niedostępne. Zostaje "guesswork" w oparciu o teoretyczne narzędzia analityczne. Jednym z nich jest geopolityka.

Jest to termin często nierozumnie używany albo wręcz błędnie. Geopolityka polega bowiem nie tylko na analizie samej geografii, ale i tego jak kształtuje ona politykę państwa i jego cele. Jest jednak bezużyteczna bez informacji o potencjałach i celach budowanych przez geografie innych krajów, które oddziaływają razem w sieci wzajemnych interesów celem powiększania swojej strefy bezpieczeństwa pod kontrolą, kierując się racjonalnym rachunkiem zysków i strat.

Gdy użyje się w właściwy sposób analizy geopolitycznej w stosunku do Korei Północnej i jej otoczenia, od razu nasuwa się jeden wniosek: Półwysep to bufor między Chinami a Japonią-potencjalnie również Rosją, ta jednak jest z rozgrywki wykluczona ze względu na swoją słabość. Jest obecnie zbyt skupiona na zabezpieczaniu etnicznego, rosyjskiego interioru wokół Moskwy, penetrując Kaukaz, rozpychając się w Europie Wschodniej i próbując utrzymać wpływy na Bliskim Wschodzie. W koreańskiej rozgrywce niemal nie bierze udziału - ma zbyt ograniczone na to zasoby.

Półwysep Koreański jest wygodny przez niezbędny dla Chin do zagrażania Japonii i Japonii do zagrażania Chinom. Sam ten fakt sprawia, że oba państwa historycznie dążyły zawsze do podporządkowania sobie Korei lub chociaż uniemożliwienia rywalowi na zrobienie tego samego. Jest to jeden z paradoksów polityki bezpieczeństwa narodowego która nieuchronnie przekształca się  w politykę ekspansji. Korea musi być "odebrana" rywalowi, by nie stanowiła zagrożenia, a najlepiej zrobić to kontrolując ja i zagrażając przez to mu. Nie trudno też zauważyć, że dla potęgi zewnętrznej sterowanie Półwyspem jest niczym posiadanie przełącznika w relacjach Japońsko-Chińskich i pozwala na umiarkowane kontrolowanie polityki każdego z tych państw. Dlatego wątpliwe, skoro USA i Chiny są dla siebie rywalami, by Waszyngton wycofał swoje wsparcie dla Południa.

Obecnie Korea jest jednak podzielona. Formalnie każde z państw należy do osobnego obozu - jednego będącego wymierzonego geopolitycznie w Japonię, a drugiego wymierzonego geopolitycznie w Chiny. W praktyce jednak obydwa państwa Koreańskie mają cele odwrotne w stosunku do Japonii i Chin. Nie interesuje ich żadna ekspansja, ale odparcie obcych wpływów i suwerenność (stąd jeśli tylko będą miały realną możliwość oparłyby się na wsparciu państwa kompletnie spoza tego układu geograficznego. Bardzo podobnie kalkuluje Polska). Dlatego i Korea Południowa i Północna charakteryzują się zaskakującą asertywnością wobec swoich "naturalnych" sojuszników. Na przykład Seul wolał technologię rakiet orbitalnych zdobyć w współpracy z Rosjanami - by nie pogłębiać swojej zależności od Amerykanów i nie pozwolić na podobne wpływy Japończykom. Asertywność Północy zaś objawia się w tym, że wbrew woli Chin kontynuuje swoje własne próby rakietowe i nuklearne, po "swojemu" eskalując napięcie.

Z tego względu należy przypuszczać, że o ile Chiny zapewne umożliwiły Północy na zdobycie odpowiedniej wiedzy hakerskiej, niewykluczone że pod okiem własnych specjalistów, to już obecne użycie jest samowolną akcją reżimu bez wiedzy czy zgody Chin. Istnieje też inna możliwość. To Chiny, starając się opanować sytuację, przeprowadziły cyberatak. Wiedzą bowiem, że Pyongyang zerwał rozejm dlatego, ponieważ strasząc regularnie wojną dla osiągnięcia zainteresowania świata i wymuszenia pomocy, doprowadził do "znieczulenia" reszty krajów na swoje "pokrzykiwanie". Zostało mu tylko wprowadzenie napięcia tak wysokiego, by groziło wybuchem wojny chociażby przez przypadek w wyniku pomyłki czy błędu. Ich arsenał narzędzi dyplomatycznych jest aż tak ubogi. Możliwe więc, że Chiny same zaatakowały w cyberprzestrzeni Koreę Południową, by uniknąć rozwoju "twardego"scenariusza faktycznego konfliktu, dając ujście groźbom Pyongyangu i dając Północy do ręki argument inny, niż bombardowanie artyleryjskie Seulu. Pamiętać bowiem należy, że na ewentualnej wojnie Chiny przegrają-stracą bowiem sojusznika (jest niemal pewne, że Północ przegra), a w dłuższej perspektywie oddadzą cały Półwysep Seulowi (zjednoczenie). Ten zaś stanie się automatycznie sojusznikiem amerykańskim - gdyż tylko potęga z zewnątrz może zagwarantować równowagę między Chinami i Japonią i zapobiec konieczności wyboru przez Seul któregoś z tych ośrodków.


Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka