Soren Sulfur Soren Sulfur
370
BLOG

Kazimierz Wóycicki trzyma się mocno

Soren Sulfur Soren Sulfur Rozmaitości Obserwuj notkę 8

W najnowszym wpisie pan Kazimierz Wóycicki próbuje poradzić sobie z dysonansem między tym, co słyszy o Polsce za granicą, a tym co słyszy o nas na naszym własnym podwórku. I tak tam, w Berlinie i obcojęzycznych gazetach o Polsce pisze się w superlatywach, myśli superlatywami i docenia, a u nas wszyscy tańcują, plują, wyprawiają cyrk i wieszczą, że już koniec a Tusk jest najgorszy. Ale potem autor odcina się od medialnego szumu, gdzie "Kuba Wojewódzki uchodzi za autorytet moralny, Jadwiga Staniszkis za męża stanu i przenikliwego analityka, a Rafał Ziemkiewicz za myśliciela politycznego" i wychodzi na ulicę, gdzie to przeżywa katharsis po tym horrorze i orientuje się, że jest dobrze, że żyje w normalnym kraju. A Tusk i Polska trzymają się mocno.

Nie ma sensu pastwić się nad tą wizją rzeczywistości, ale warto ją sobie uświadomić i zrozumieć, skąd się bierze, dlaczego za granicą widza nas dobrze, a my sami siebie - nie; i dlaczego jest to bezproduktywne. Nie, nie chodzi o banały w stylu "no bo to takie polskie" ani że "no bo za granicą mają w tym interes".

Po pierwsze, obiektywnie rzecz ujmując Polska jest w fazie wzrostu - tak gospodarczego jak i geopolitycznego. Osiągnęła pewną masę krytyczną i zaczyna być zauważana. To logiczna konsekwencja przemian od 89 roku. Kiedyś nie było nas-teraz wracamy.

Po drugie, Zachód przechodzi obecnie największy kryzys powojenny, kryzys na wielu płaszczyznach, będący skutkiem tego wszystkiego, co budował systematycznie od niemal trzech pokoleń. Nie chcąc rezygnować z tego, co zrobił, ale też nie będąc w stanie tego utrzymać, pogrąża się w chaosie i niepewności. Na tym tle taka Polska jawi się jako kraj tym ciekawszy i o tym lepszej przyszłości - jako kontrast do własnej sytuacji. Nie ma to nic wspólnego z faktami, to efekt psychologiczny.

Po trzecie - i tu dochodzimy do clou wszystkiego - jest różnica między tym, co się osiąga i jak jest to spostrzegane, a tym jak się to osiąga i co to oznacza. Gdyby pan Kazimierz Wóycicki pojechał do Turcji, z mediów Tureckich dowiedziałby się że jest masakra i rzeź, że Turcja jest niczym, że przegrywa, że jest ogrywana, że bieda, że bezrobocie, brak perspektyw i milion innych problemów. Gdy z niej wyjedzie Turcja jest opisywana jako wschodząca potęga świata i Bliskiego Wschodu, o sile z którą musi liczyć się w regionie  Rosja i USA, która rośnie jak na drożdżach i niedługo nie będzie miała powodu dążyć do akcesji europejskiej, a w przyszłości kto wie - może sięgnąć po odbudowę wpływów znanych z czasów Ottomańskich.

Gdy pan Kazimierz Wóycicki pojedzie do Chin, będzie świadkiem kolejnej rzezi i masakry, wszystko źle, korupcja, partia, władza, strajki, bieda, brak perspektyw, straszna starość, otoczenie wrogami i niepewność jutra. Gdy stamtąd wyjedzie - Chiny to druga gospodarka świata na drodze do stania się pierwszą, potęga światową, przyszłym super- a może nawet hiper mocarstwem; rzucająca eksportem na kolana Stany Zjednoczone, rozpychając się militarnie i politycznie w  regionie, próbująca podporządkować Afrykę, ustawiająca po kątach nie tylko Koreę Północną, ale i powoli Rosję, idąca na noże z Japonią, nie bojąca się niczego, śląca ludzi w kosmos i planująca bazę na Księżycu.

Tak samo, kiedy pan Kazimierz Wócyciki zląduje w Polsce, obserwuje rzeczy identyczne w swym schemacie. W Rosji czy Brazylii również.

Nie jest to nic dziwnego. Perspektywa zewnętrzna jest zupełnie różna od wewnętrznej. To logiczne i normalne samo w sobie. Dla Polaka czy Chińczyka Wielka Brytania czy USA są krajem mlekiem i miodem płynącym, dlatego głosują nogami i próbują się tam dostać - i nie odstrasza ich to, że sami amerykanie czy Brytyjczycy twierdzą, że jest fatalnie, że kryzys i wszystko źle. Bo inne są proporcje i inne spostrzeganie. Obiektywnie kraje te mają się nieźle, subiektywnie, perspektywicznie - źle.

Tym bardziej wzmacnia się ten efekt, gdy mówimy o krajach nadrabiających zaległości, takich jak Polska. Stoją one przed wielkimi wyzwaniami i zawsze są w ostrym konflikcie między różnymi natychmiastowymi potrzebami - muszą zabezpieczyć swoją pozycję na długie lata, ale nie mają na to wiele czasu zanim porządek światowy dostosuje się do ich nowej sytuacji. A tymczasem mogą dokonać wyboru jednej rzeczy, poświęcając tym samym inną, równie ważną. Jak wybrać? Dlatego kraje takie są jakby w gorączce - wszystko jest istotne i powinno być gotowe na wczoraj i "na ziher". Historycznie wiedzą, czym kończy się brak właściwych decyzji modernizacyjnych i zasypywanie gruszek w popiele. Dlatego rzucają się na każdy błąd i każde potknięcie. A tych zawsze jest legion.

Mówiąc obrazowo, student otrzymujący pozytywny wynik egzaminacyjny doskonale wie, czy na daną ocenę zasłużył. Czy faktycznie osiągnął to ciężką pracą, czy może poszedł na skróty i trafiły mu się po prostu  dobre pytania. Czy faktycznie jego wiedza przyrosła, czy może to złudzenie. Z zewnątrz może wyglądać dobrze - pnący się rok do roku, nie powtarzający przedmiotów, mający zadowalającą średnią, znający język a może dwa. Obiecujący, zdolny młody człowiek - można z zewnątrz powiedzieć. Ale tylko on wie, jak wiele szans stracił, jak wiele zaprzepaścił, jakich złych wyborów dokonał i kiedy i gdzie mogą one go ugryźć i zemścić się okrutnie. Tylko on zna swoje słabości i wie, jak wiele trzeba, by je zwalczyć.

Dlatego, panie Kazimierzu, obraz zewnętrzny jest kompletnie nieistotny. Interesuje nas o tyle, o ile wyjeżdżamy za granicę i chcemy tam coś uzyskać. Ale tu, na własnym podwórku obowiązują inne reguły. Reguły walki o przyszłość.

Dlatego nie usłyszy pan słowa - i bardzo dobrze! - o tym jak dużo dostaliśmy od Unii pieniędzy, tylko o tym jak źle wydaliśmy ostatnie, jak wiele zła wyrządziły (spadek innowacyjności!) i jak zbudowały patologie, z jakimi zagrożeniami się wiążą. Nie usłyszy pan o tym jak imponujemy sąsiadom, ale jak ich zawiedliśmy lub jak nas oszukali i jak należy temu zapobiec w przyszłości. Nie dowie się pan jakie to mocne mamy finanse, tylko jak MF uprawia kreatywną księgowość i jak ukrywa dług publiczny, jak wyciska z kieszeni obywateli ostatni grosz. Nie usłysz pan jak to polskie firmy odnoszą na świecie sukcesy, tylko jak są gnębione przez urzędników w Polsce. Dlaczego? Bardzo prosto: bo samozadowolenie nigdy niczemu nie służy i jest pokarmem głupców oraz przegranych starców. Nie mamy czasu na takie bzdury.


Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości