Nienatknięcie się na tę piosenkę czy jej wideo jest dziś niemal niemożliwe, jeśli nie żyje się w odcięciu. I nic dziwnego, utwór oficjalnie stał się najczęściej oglądanym na portalu Youtube, niczym rakieta przebijając granicę 800 milionów odtworzeń, stając się światowym hitem numer jeden. Telewizja i radio zostały zarażone w drugiej kolejności. Znacznie jednak ważniejsze jest tempo, w jakim został ten rekord osiągnięty. Jeśli obecny trend się utrzyma, w ciągu roku Gangnam Style zostanie obejrzany 3 miliardy razy.
Koreańscy przywódcy (ci z południa oczywiście) bez żenady chwalą się tym osiągnięciem jako dowodem na prężność i pomysłowość ich społeczeństwa, starając się ignorować fakt, że i piosenka i klip do niej są, delikatnie mówiąc, dosyć dziwne i to swoją dziwnością artysta Psy zawojował świat - nie zaś faktycznymi umiejętnościami muzycznymi czy scenicznymi. Politycy nie mają jednak oporów przed pokazywaniem tego jako sukcesu, bo co się liczy to to, że o Korei dzięki temu się mówi, zwiększyło się zainteresowanie koreańską muzyką rozrywkową, a sam klip Gangnam Style stał się dochodową marką.
Z podobnego powodu nasz premier Donald Tusk bez żenady wręczył prezydentowi Obamie kopię gry komputerowej "Wiedźmin", wyprodukowanej w całości w Polsce na podstawie świata stworzonego przez polskiego pisarza fantasy Andrzeja Sapkowskiego. Gry na tyle dobrej, że uznanej za jeden z lepszych tytułów w swojej kategorii, wyznaczający trendy w całej branży, co docenili konsumenci, kupując jej rekordowe ilości. Nietypowy prezent miał być fizycznym dowodem na zdolność polskiej gospodarki do odnoszenia sukcesu.
Gdy w latach 90-tych internet zaczął nabierać rozpędu i powstawały pierwsze wirtualne sklepy szydzono, że to ślepa uliczka, że nonsens - przecież pierwsze lepsze centrum handlowe zarabia więcej w weekend, niż cały internet w miesiąc. Dziesięć lat później internet był już tak potężnym i wpływowym medium, że był w stanie przegrzać Wall Street i wykreować bańkę spekulacyjną, tzw. bańkę dotcomów. Firmy, które parę lat wcześniej był wyśmiewane jako "garażowe" zarabiały grube miliony. Minęła kolejna dekada i powstały pierwsze fortuny, Google stał się jedną z najbardziej wpływowych korporacji, a na wpuszczeniu w sieć filmiku jego autor mógł zarobić ogromne pieniądze. Zaczęli pojawiać się pierwsi internetowi "celebryci", żyjący z tego, że oferują jakąś treść, tzw. content który znajduje swoich odbiorców. Nawet najbardziej kuriozalne i głupie, ale i hermetyczne i akademickie tematy znajdowały swoich amatorów. Film wrzucony z nudów czy dla wygłupów nagle pozwalał jego autorowi zacząć własny mini-biznes. Za jedno - durnota czy mądrość, wszystko co przyciągało uwagę pozwalało zarobić.
Przelew bankowy, poczta, rozrywka, nauka. Internet staje się powoli niezbędną częścią gospodarki, jak drogi czy tani prąd. Na geografii każdy w szkole styka się z mapami gospodarczymi, studiując zaś ekonomię uczy się jak przestrzenna lokalizacja przemysły, kapitału i know-how wpływa na ład finansów i polityki. Wkrótce do tego dołączą mapy informacji, bytności w internecie, takie jak ta tutaj. Znalezienie Polski jest na początku trudne, ale jak już się uda, to okazuje się, że nasza gospodarka w internecie wcale nie jest mała. Nie znaczy to, że jest duża, ale ma wyraźny potencjał. W przemyśle liczy się ilość sprzedaży, w sieci - ilość kliknięć.
Narzuca się więc konkluzja, że internet, sieć, informatyka - obrót danymi będzie kluczowy dla rozwoju gospodarki w nadchodzącym stuleciu. Tak, jak kiedyś kanalizacja czy elektryczność, dostęp do sieci stanie się niezbędnikiem rozwojowym. Nie da się przewidzieć, jakie efekty da taki rozwój, ale to co obecnie widzimy to ledwo początek. Cyfryzacja życia będzie coraz większa i będzie odciskała coraz większe piętno na naszym życiu. Dostęp do prymitywnego komputera z wyświetlaczem nie będzie szczytem marzeń przez resztę tego stulecia, w kolejce czekają następne przełomy, takie jak augumented reality czy interfejs komputer-mózg, nad którymi dokonano ostatnio kolejnych postępów.
Wedle przyjętej teorii kraje na dorobku, nadrabiające zaległości mają ten luksus, że są w stanie zaadoptować najlepsze rozwiązania od razu, podczas gdy kraje bogate muszą najpierw pokonać opór materii rozwiązań starych i wyeliminować zbędne przyzwyczajenia. Dlatego liderami w płatnościach za pomocą telefonów komórkowych są niezwykle biedne kraje afrykańskie, podczas gdy rzekomo rozwinięta Europa podejrzliwie podchodzi do tego wynalazku, nie zamieniając portfela na telefon. Myśląc o rozwoju kraju należy wziąć to pod uwagę. Czytając jednak strategie rządowe ma się wrażenie, że tego brak. Nagłośniony dokument "Polska 2030, trzecia fala nowoczesności" prezentuje się na tym tle tak, że odnosi się wrażenie, że Polska ma odtworzyć drogę od industrializmu do postindustrializmu jaką przeszedł Zachód, co ma tyle sensu ile upieranie się że aby budować samochody trzeba najpierw robić dorożki i hodować konie.
Spójrzmy na coś, co się nazywa drukowaniem trójwymiarowym. Cena takich urządzeń regularnie spada, powiększa się zakres materiałów jakie mogą używać. Potencjalnie urządzenia takie mają nieograniczone możliwości. W nadciągających dwóch dekadach spodziewana jest istna rewolucja w dziedzinie wytwarzania dóbr. Nie będzie kłopotem zakupienie takiego urządzenia a potem produkowaniem z jego pomocą czegokolwiek, co będzie nam potrzebne - od prostych artykułów gospodarstwa domowego po karabiny maszynowe. Wystarczy tylko odpowiedni materiał oraz schemat - na przykład ściągnięty z internetu. Drukować da się również organy ludzkie. To nie jest fantastyka, ale realia - niedawno amator drukarek trójwymiarowych wydrukował główne części karabinu maszynowego, a naukowcy regularnie podają do wiadomości kolejne milowe postępy w dziedzinie drukowania organów (możliwe jest już produkowanie żył i zastawek).
Oznacza to ni mniej ni więcej, że nastąpi decentralizacja produkcji i rozbiór całej infrastruktury jaką odziedziczyliśmy po erze przemysłowej, w tym paradygmatu koncentracji wszystkiego w jednym miejscu - wielkich aglomeracjach. Jest to okazja dla rozkwitu małych biznesów rodzinnych, samowystarczalnych miasteczek - wystarczy tylko połączyć je drogami. W połączeniu z rozwojem odnawialnych źródeł energii i tzw. inteligentnymi sieciami energetycznymi (oznaczającymi indywidualizację produkcji i sprzedaży energii) oraz internetem przemysłowym pod znakiem zapytania stają te wszystkie wskazania z strategii 2030 mówiące o konieczności urbanizacji, koncentracji na kilku wielkich miastach. Wygląda na to, że rządowi planiści, niczym generałowie szykujący się na przeszłe wojny, szykują nam paleoprzyszłość. To nie jest modernizacja. To jest wstecznictwo. No chyba że ktoś wierzy, że Boni Od Wszystkiego nie okaże się do niczego.
Sulfur
Inne tematy w dziale Technologie