Bracia Karnowscy już chcieli być wyrzuceni z „Uważam Rze”. Owszem, wszystko do momentu słynnego „trotylowego artykułu” było wątpliwą zasługą obozu rządzącego oraz Gregorio: (wdech) począwszy od zablokowania sprzedaży mniejszościowych udziałów Skarbu Państwa spółce Mecom; następnie przez obstrukcję w jej zarządzaniu, co doprowadziło do wycofania się Anglików; domaganie się obsadzenia stanowiska redaktora naczelnego kimś sprzyjającym władzy; sprzedaż udziałów tej spółki Gregorio na kredyt uzyskany od innej spółki Skarbu Państwa; pierwszą czystkę w „Rzeczpospolitej” z obsadzeniem Wróblewskiego; naciski na gazetę przez MSZ w związku z publikacją o skandalu związanym z białoruskimi opozycjonistami aż po tenże trotyl od Gmyza, kiedy to na tv.rp.pl o jego znalezieniu w „tutce” opowiadał funfel Sikorskiego – Andrzej Talaga, za co zwolniono Wróblewskiego, Gmyza, Staniszewskiego i Marczuka i... awansowano Talagę (wydech). Awansu nie odwołano pomimo potwierdzenia przez Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta oraz wyjawienia, że źródłem przecieku byli inny prokuratorzy. Uznano przecież, że śladów nie było/nie stwierdzono/nie objawiono, a nawet jeśli, to przecież i tak ślady po namiocie znajdują się na drugim Tupolewie.
I wtedy chyba był ten moment, w którym bohater książek Conrada bez rodziny oraz kredytu pod hipotekę powinien był tche tcherere tche tche Gregorio Hajdarorio i nadstawiać swój niepokorny kark gdzie indziej. Kierownictwo „Uważam Re” odczytało jednak Conrada w sposób bardziej kanoniczny ode mnie – herezjarchy i jak Lord Jim udało się do Patusanu. Nim jeszcze wódz Gregorio Hajdarorio zdążył rozbić flegmatycznie wybieranego kokosa na głowie Pawła Lisickiego, bracia Karnowscy zdążyli założyć własne, konkurencyjne pismo – dwutygodnik „Wsieci”; póki co internetowo-winylową sklejkę, w rozwinięciu zapewne „Uważam Rze Pis-Bis”. W ślad za zwolnionym Lisickim (ponoć bezprawnie, bo bez konsultacji ze związkami zawodowymi w Presspublice), głowę pod kokosa podłożył cały zespół „Uważam Rze”.
Cóż z nimi? Poradzą sobie. Pójdą do innego pisma, które wprawdzie nie będzie mogło liczyć na reklamy spółek z udziałami Skarbu Państwa, ale będą otoczeni aurą męczeństwa; no i są jeszcze SKOK-i i szynka z CERDROBiu.
Gdzie pójdą? Pewnie do Karnowskich. Na warunkach Karnowskich.
Kiedy Platforma odzyskała Wiadomości TVP1 ich kariera stanęła na zakręcie. Zamiast jednak wypaść z toru, to tak naprawdę na wirażu zdobyli setne sekundy względem reszty stawki, gdyż rozkręcili projekt wpolityce.pl, który okazał się sukcesem. Podobnie z powstałym w lutym 2011 „Uważam Rze”, gdzie zastępcą RedNacza został Michał Karnowski. Potem poszerzono o wgospodarce.pl oraz o wnas.pl. Bracia Karnowscy osiągnęli taką pozycję, że gdy trollowano prawicowych publicystów w internetowych memach, to zaczęli się oni tam przewijać z prawie równą częstotliwością jak Tomasz Terlikowski.
Teraz, kiedy rozbito „Uważam Rze”, wszyscy, łącznie z Hajdarorio, stracą. Wszyscy oprócz bliźniaków, których kolejne zwolnienie okazało się kolejnym awansem i zyskaniem na znaczeniu. Może się okazać, że z racji sprawowanych funkcji będą w relatywnie młodym wieku liderami prawicowego dziennikarstwa. Czego sie Karnowscy nie tkną, to obumiera, ale oni od truchła się odpychają jak od trampoliny, która wynosi ich na wyższe szczeble kariery. Wczoraj – randomy, jutro – kto wie. Co będzie następnie? Założenie własnej partii? A może przejęcie Prawa i Sprawiedliwości, jak na bliźniaków przystało (a Piotr Zaremba z MSWiA będzie wysyłał lekarzy w kamasze)? Potem wejście do rządu? Mało. Ostrożnie szacuję, że 2020 r. prezydentem zostanie Michał Karnowski, premierem Jacek Karnowski. Ale przyjmuję też zakłady na sekretarza ONZ czy przewodniczącego Komisji Europejskiej względnie Parlamentu Europejskiego.
Soren
Inne tematy w dziale Polityka