Soren Sulfur Soren Sulfur
177
BLOG

Wzmacnianie nogi lewej póki prawa się nie ostanie

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 0

Kiedyś Wałęsa wzmacniał nogę lewą. Można dziś, po de facto zniszczeniu tytułu "Uważam Rze" stwierdzić, że notorycznie ją wzmacniano tak bardzo, że prawa się nie ostała, przynajmniej w mediach. Wyglądają one bowiem dziś tak, jak kurza stopa, domek Baby Jagi: stoją na lewicy, która problemy z zachowaniem równowagi rozwiązuje w ten sposób, że masywnieje i wczepia się w ziemie jeszcze bardziej. Ale im jest cięższa, im bardziej sie zaciska u podstawy, tym grunt pod nią słabszy. Taka konstrukcja nie może być stabilna. Usuniecie bluszczu gatunku "URze" oplatającego mocno kurzą stopkę sytuacji nie poprawi, bo to jego korzenie pozwalały przetrwać podmuchy wiatru.

Nie mam nic do Pińskiego próbującego odbudować coś na styl dawnego "Wprost" (nieudana próba "Wręcz przeciwnie"). Zawsze uważałem, że polska debata publiczna powinna mieć nie dwie, ale co najmniej trzy strony. Prawicę, lewicę i coś, co z racji nawiązania do dawnego "Wprost" można by nazwać "liberałami". Dzielili oni z prawicą diagnozę rzeczywistości, ale szukali innych recept. Dystansowali się przede wszystkim od lewicy - utożsamianej przez wielu z tzw. "salonem", ale wcale nie zbliżali przez to do prawicy. Dlatego poprzedni projekt Pińskiego przyjąłem jako coś pozytywnego. Pluralizm jest tym lepszy jakościowo im więcej punktów widzenia ma się na wyciągnięcie ręki.

Jednak jeśli powstanie, czy raczej odtworzenie takiego ośrodka (po zniszczeniu "Wprost" Króla) ma nastąpić kosztem "URze", które w ciągu swojego krótkiego istnienia znacząco polepszyło jakość pluralizmu w Polsce, to tym samym nie jest to gra warta świeczki. Tym bardziej, że wiele wskazuje na to iż to, co otrzymujemy w zamian, będzie miało więcej cech listka figowego i atrapy, pomostu łączącego z lewicą, aniżeli prawdziwie niezależnego i dynamicznego ośrodka myśli.

Takim ośrodkiem było "URze". Jego zniknięcie można porównać do nagłej eliminacji "Polityki" czy "Gazety Wyborczej". Zachwiałoby to mediami w Polsce niechybnie, doprowadzając do braku umiaru i rozeznania drugiej strony. Znika nie tyle gazeta, co całe opiniotwórcze środowisko. Oczywiście, raczej nie na długo - publicyści tego tytułu to mocne nazwiska i na pewno sobie poradzą, ale nie będzie to już to samo. Niechybnie nastąpi radykalizacja publicystyki prawicowej, będzie ona coraz bardziej orbitowała w kierunku GP Sakiewicza i WPolityce Karnowskich (teraz również dwutygodnika "WSieci") a to raczej wyjałowi debatę publiczną, nie ja wzbogaci. Radykalizacja bowiem ma zawsze cechy upolitycznienia. O ile wcześniej prawicowi publicyści mieli swoje poglądy i wedle nich kierowali swoje sympatie polityczne, przez asocjację częściej zbliżając się przez to do PiS, to teraz asocjacja zostanie zastąpiona przez kalkulację polityczną. Pogląd zejdzie na dalszy plan, ważniejszy stanie się cel oczyszczenia życia publicznego w Polsce z kurzej stopy Baby Jagi. Przedsmak tego dał już portal Karnowskich, który mimo swoich walorów informacyjnych miał formę ostrą i nieprzystającą żadną miarą do wyważonego i obiektywnego języka jakiego o ironio domagał się od swoich oponentów.

Lewica zarzucała takie partyjne myślenie prawicy od dawna - i vice versa, ale aż do tej pory było to szukanie źdźbła trawy w oku bliźniego, nie widząc belki w swoim. Teraz źdźbło do rozmiarów tej belki raczej urośnie, formy źdźbła nie zachowa (ot, choćby inicjatywa Karnowskich ma związek z SKOKami). Oczywiście, prawica zaprzeczy, ale to już po ostatnich felietonach Ziemkiewicza widać, że doświadczenie "zamachu" na Presspublikę wpłynie na los publicystyki tej strony. Nie, nikt poglądów nie zmieni, po prostu przyjmą one formę radykalną. Coś takiego pozostawia swój ślad i wpływa na postępowanie, inaczej być nie może. Tak samo doświadczenie Tomasza Lisa za rządów PiS sprawiło, że do dzisiaj z niemal pianą na ustach tępi "pisizm".

Nie jest to kierunek, który może się podobać. Trudno mi jest sobie wyobrazić, że jednak jakoś zostaje zachowane umiarkowanie w takiej sytuacji, wręcz byłoby to dziwne i na swój sposób nienaturalne. Nie widać też pozytywnych scenariuszy rozwoju rynku mediów ku zwiększeniu pluralizmu w momencie takiej polaryzacji, "odsłonięcia kart". Prospekty polepszenia jakości dyskursu publicznego w Polsce stają się kompletnie nierealne.

Właściciel Prespsubliki Hajdarowicz nie tak dawno przepraszał za odświeżanie "wojny polsko-polskiej". Tymczasem wydaje się, że dopiero on ją rozpętał.


Sulfur
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka