Soren Sulfur Soren Sulfur
557
BLOG

Jeszcze więcej demograficznej głupoty

Soren Sulfur Soren Sulfur Gospodarka Obserwuj notkę 15

To, że demografia i brak polityki w tym kierunku to rzecz niezmiernie ważna i że wymaga rewolucji - do Polaków już jakoś dotarło. Nie do końca, nie wszędzie i wyrywczo, ale coś już drgnęło. Niestety nie na tyle, by przestano  wypisywać i wygadywać w tej sprawie głupoty. Dziennik Gazeta Prawna w dzisiejszym wydaniu dał tekst w którym dowodzi, że do Polski należy sprowadzać 300 tysięcy imigrantów rocznie aby przeciwdziałać zapaści demograficznej.

Tak, to bardzo interesujący pomysł. Pojawia się on z regularnością młócącego cepa i jest równie finezyjny. "Skoro brakuje nam ludzi, to sobie ich sprowadźmy" pomija jednak ten problem, że ludzie to nie roboty które można importować z fabryki. Sprowadzenie takiej ilości w tak krótkim czasie (10 lat - 3 miliony) ma bardzo negatywne skutki na społeczeństwo. Wystarczy spojrzeć na kraje Zachodu by się o tym przekonać. Zaś fakt, że to absolutnie nie jest żadne rozwiązanie, jakoś zawsze zwolennikom imigracji ucieka.

Nie dociera jakoś - ach, to marny szczegół! - że imigranci bardzo szybko przejmują problemy demograficzne populacji rodzimej, tylko przez krótki okres czasu zachowując swoją rozrodczość na poziomie kraju macierzystego. Gdyby było inaczej, kraje Zachodu już dawno temu przestałyby być zamieszkiwane przez "tubylców".

Nie dociera do nich - ach, czy to ważne? - że społeczeństwo wielokulturowe zawsze oznacza konflikty, i nie ma możliwości że nie, chyba, że wyraźnie podzieli się miejsca zamieszkiwane przez kolejne populacje, jak w Szwajcarii (wykonano na ten temat b. solidne badania kilka lat temu) budując państwo na wzór federacyjny.

Nie dociera w ogóle - ależ o co chodzi? - że przyjmując taką ilość ludzi nie da się ich w żaden sposób kontrolować, że nie ma sposobu, by przyjęli oni kulturę kraju przyjmującego w takim wypadku, że jest ich po prostu za dużo i że zaczną się organizować po swojemu, budując de facto swój własny kraj . I dlaczego mieliby się u diabła asymilować? Co to oznacza? Czyż polityka kulturkampfu nie polegała na asymilacji Polaków? A rusyfikacja? To ohydne praktyki i asymilacja jest ich dzieckiem.

Równie dobrze więc można by zaproponować, aby każdy z Polaków spakował walizkę i wyjechał każdy w osobnym kierunku a kraj zostawił komuś innemu, bo do tego ten pomysł się sprowadza.

Imigracja nie rozwiązuje żadnego problemu. To krótkoterminowe zasypywanie dziury. Niemcom jakoś nie pomaga ani trochę, ich populacja do 2050 roku spadnie o 25% doprowadzając nawet nie do tsunami, ale do apokalipsy demograficznej. A to dlatego, ponieważ bez skutecznej polityki prorodzinnej żadna polityka imigracyjna sensu nie ma, nie miała i mieć nie będzie.

Jaki jest więc sens pisania takich bzdur? Kogo to ma przekonać? Do czego?

Ale jest postęp: tekst półgębkiem zauważa, że spadek dzietności to trend ogólnoświatowy, bo inaczej nie byłoby niedoboru krajów z nadwyżką siły roboczej. No, to już jest coś, bo do tego już niedaleko leży pytanie: dlaczego u licha bez względu na region, kulturę, religię - wszędzie dzieci jest coraz mniej?

Dlatego, bo wszędzie działają te same procesy gospodarcze, które sprawiają, że dzieci stają się kosztowną inwestycją, a państwo dodatkowo utrudnia tej inwestycji przeprowadzenie swoimi kosztami utrzymania. Co jest paradoksem polityki prorodzinnej, bo redystrybucja w jej ramach wymaga wydatków, te zaś podatków, te zaś prowadzą do spadku dzietności. Dlatego tak łatwo popełnić błąd i nie osiągnąć żadnych wyników mimo wydatkowania pieniędzy.

Polacy w Wielkiej Brytanii mają ponad trójkę dzieci. Badania dowodzą, że między ilością dzieci którą Polacy w kraju mają, a ile chcieliby mieć, to rozstrzał od dwóch do czterech nawet. Powód dlaczego tyle nie mają? Brak stabilnej pracy i godziwej płacy. A skąd mają mieć pracę, skoro koszt utrzymania systemu emerytalnego winduje opodatkowanie pracy do jednej trzeciej? Skąd mają mieć płacę, skoro ta płaca jest o jedną trzecią przez to mniejsza?

Niech sobie DGP o tym pomyśli i popisze.

 

Sulfur

 

PS.

Warto zauważyć, że tekst ma błędy merytoryczne, np. twierdzi że Szwecja nie osiągnęła zastępowalności pokoleń, tymczasem używa danych kryzysowych i po wycofaniu się z podstawowych narzędzi prorodzinnych w latach 90-tych. Zanim to zrobiono, Szwecja miała dzietność powyżej 2. Artykuł powołuje się na twierdzenia, że to głównie imigranci napędzają dzietność - jak w Francji(2,08) i Wlk.Brytanii (1,91). Tymczasem dane tylko dla populacji rodzimej, bez imigrantów, wskazują, co następuje: Francja 1,9, Wlk.Brytania 1,8, tendencja wzrostowa z 1,7 oraz 1,6 dekadę temu (ogólnie cała Europa Zach. po wprowadzeniu kompleksowej polityki prorodzinnej zanotowała od 2000 do 2008 roku skok dzietności, kryzys to przerwał). Kompletnym zaś nieporozumieniem jest wrzucenie do tego samego worka krajów zbudowanych przez imigrantów - Kanady, USA, Australii - z państwami narodowymi, co jest poważnym błędem metodologicznym. Warto też spostrzec, że tekst ma skandaliczny tytuł: "Zamiast dzieci imigranci" i sugeruje, że jedyne do czego imgranci są potrzebni to do najgorszych, najniżej płatnych prac.

DGP nie pierwszy raz publikuje teksty w których propaguje podobną dezinformację i głosi absurdalną tezę jakoby imigracja była rozwiązaniem. A sprawa to zbyt ważna by pozwolić dyletantom na podobne wybryki.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Gospodarka