Soren Sulfur Soren Sulfur
365
BLOG

Postęp eliminuje aborcję

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 18

Na początek: 80% Polaków sprzeciwia się aborcji, w stosunku do badania z 2007 roku wzrost o 10%. Najwięcej - wśród młodych.
Badania komentuje dla Rzeczpospolitej Skwieciński stwierdzając, że nic z tego nie rozumie: " Przyznam, że nie do końca rozumiem mechanizm tej zmiany w sytuacji, w której dominujące media i popkultura kreują – z intensywnością za małą dla najbardziej radykalnych postępowców, lecz niewątpliwą – postawy odwrotne. Ale fakty są faktami."

Otóż to bardzo proste: bo lewica odstaje od rzeczywistości, którą o ironio pomogła wytworzyć. Postęp ją przemielił na wióry.

Postulat, iż aborcja powinna być ogólnie dostępnym prawem kobiet był podyktowany kalkulacją. Wedle lewicy jej celem, wartością wyższą, był problem społeczny który można sprowadzić do tego, iż mężczyźni nie byli równie odpowiedzialni za ciąże kobiet (co wynika z biologii), co w efekcie powodować miało ograniczenie ich wolności - "uziemienie" posiadaniem dzieci. Miało to pewną logikę, jednak ignorowało wiele innych współzależności społecznych (takich jak rola małżeństwa czy obyczaju, kompensująca tą nierówność). Ogółem lewica wykuła hasło: decyzja należy do kobiety. Antykoncepcja i aborcja miały być narzędziami obronnymi przed łamaniem tej zdolności do decyzji. Zresztą, historycznie pigułka antykoncepcyjna powstała właśnie z tych powodów.

Tak więc to nie aborcja była celem, ale coś innego. Aborcja była tylko narzędziem. Problem w tym, że lewica współczesna ma tendencję do zacierania różnicy między celami a narzędziami do ich osiągania. Może dlatego, bo nie zauważa, że czasy się zmieniają i jej cele - zostały dawno temu osiągnięte, choć nie w taki sposób i nie z takim skutkiem jak się spodziewała. Może dlatego tak kuriozalnie doprowadza do fetyszyzacji przestarzałych metod.

To, że w cytowanym badaniu większość jest przeciwko aborcji i odsetek ten się zwiększa nie jest tylko naszą specyfiką, to tendencja ogólnoświatowa. To Europa Zachodnia jest tu wyjątkiem na tle, wykwitem na mapie. Okazuje się bowiem, że w współczesnym świecie, w XXI wieku, aborcja jako prawo jest kompletnie nie do obrony jako coś z gruntu nieracjonalnego. Spadek z przeszłości.

Po pierwsze, okazało się że nie ma żadnego argumentu, który pozwoliłby rozstrzygnąć, kiedy życie ludzkie się definitywnie zaczyna i od kiedy mamy do czynienia z istotą ludzką. Argumenty proaborcyjne prowadzą nieuchronnie do absurdów, co pokazuje chociażby szeroko znany przykład "etyka" Singera optującego za "prawem" zabijania niemowląt. Powszechny zaś dostęp do wiedzy biologicznej, zwłaszcza rozwój genetyki, powodował stopniowe obniżanie czasu, w jakim aborcja była społecznie dopuszczalna, bo tylko w ten sposób było możliwe redukowanie kontrowersji i niejednoznaczności (kiedyś: nawet do 8 miesięcy, potem konsensus na 6, ostatnio - hiszpańska "rewolucja lewicowa" Zapatero - ledwo 3). Logiczną finalizacją tego procesu jest pogodzenie się z faktem biologicznym: wiemy na pewno tylko to, kiedy cały proces się zaczyna.

Póki aborcja była abstrakcyjna nie rodziła sprzeczności. Gdy jednak rozwinęły się badania USG, a światło dzienne ujrzały pierwsze sprawy sądowe o udzielenie / nie udzielenie aborcji - wszystko się rozsypało jak domek z kart. Bo jeśli płód to nie człowiek, to dlaczego niemal wszystko, co w naszej opinii jest ludzkie, powstaje w tej fazie rozwojowej? Dlaczego, jeśli aborcja to nic złego, a matka oskarża o jej niewykonanie, to czymś absurdalnym jest fakt że w tym samym zdaniu zaręcza o swojej miłości do urodzonego dziecka? Przecież nie może jednocześnie być za jego urodzeniem i przeciwko mu?

A potem było coraz mniej emocji a coraz więcej rozbioru logicznego. Jeśli posiadanie dzieci to kwestia wyboru kobiety (potem: również mężczyzny), to co ma do rzeczy aborcja, skoro są środki antykoncepcyjne? Nawet jeśli traktować seks jako oddzielony od prokreacji, to przecież każdy jest świadomy konsekwencji jego uprawiania bez zabezpieczenia i powinien być odpowiedzialny za zmianę jego charakteru na reprodukcyjny. Ba, musi brać pod uwagę niedoskonałość antykoncepcji (choć przy obu partnerach ich używających silą rzeczy wynosi zero). Nawet jeśli jakimś cudem nie wie, to głupota nie może być usprawiedliwieniem. Dlaczego koszt bezmyślności ma ponosić drugi rodzic i dziecko? A jeśli ktoś podąża etyką seksualną środków zabraniającą używać, to raczej odrzuca również aborcję nadal zaś jest świadomy efektów prokreacyjnych, i dziecka nie chcąc mieć może poddać się wstrzemięźliwości to raz. Dwa - zawsze istnieje ochrona prawna, do seksu nie można bezprawnie zmusić. Karze się przestępców seksualnych, bo oni popełniają czyn - dlaczego ktoś inny miałby również ponosić karę mimo braku winy?

Jeśli kogoś nie stać na posiadanie dzieci, to jak w takich warunkach może decydować się na uprawianie seksu bez zabezpieczeń? Jeśli zaś to robi to przecież wie, skąd biorą się dzieci, więc de facto zgadza się na to, że skutkiem może być ciąża i związane z nią obowiązki. Co więcej - dlaczego bieda ma nagle być czymś stygmatyzującym, skoro taki wysiłek społeczeństwa włożyły w jej eliminację? Skoro państwa zapewniają opiekę zdrowotną, socjalną, szkoły, posiłki, równy start?

Lewica padła ofiara swojego sukcesu. Rewolucja seksualna dziś zbiera nieoczekiwane owoce. Eksperyment z państwem opiekuńczym zmienił biedę i jej spostrzeganie, zaś walka o prawa kobiet wyrównała zakresy odpowiedzialności. Gdzie tu miejsce na powszechnie dostępną aborcję?

Co zostaje - wady rozwojowe? Fakt, że nie potrafimy ich uleczyć jest niewystarczający zwłaszcza gdy nie są to wady śmiertelne. Dziecko nie musi spełniać standardów sprawności jakie mają inni. Skoro tyle wysiłku wkładamy w integrację osób niepełnosprawnych, w krzewieniu dla nich tolerancji i szacunku, że aż organizujemy ich olimpiady, to dlaczego mamy odmawiać im prawa do rodzenia się takimi jakimi są? Jak niby można racjonalnie uznać jakie cechy sprawiają że czyjeś życie jest niepełnowartościowe - taka ocena zawsze będzie subiektywna, z obcego punktu widzenia, nie zaś osoby tymi cechami obdarzonej. Dlaczego nasze współczucie dla rodziców takiego dziecka ma oznaczać jego aborcję? Tym bardziej, że znamy tyle przykładów rodzin obdarzonych takim potomstwem i będących szczęśliwymi. Wniosek: to, jakie to są dzieci nie ma znaczenia.

Gwałt? Współczujemy kobiecie, i zdając sobie sprawę że dziecko może być przyczyną jej traumy, postanawiamy je usunąć. Ignoruje to fakt, że dziecko nie jest winne temu, w jaki sposób powstało, i jeśli pozwolić mu się narodzić, będzie jasne, że nie jest w żaden sposób tym czynem uwarunkowane. Dozwolenie tutaj aborcji przypomina prawa średniowieczne, które kazały w przypadku gwałtu karać nie tylko gwałciciela, ale również niszczyć drzwi oraz ściany domu w którym dokonano gwałtu, za to iż "nie pozwoliły kobiecie uciec". Myślenie emocjami.

Zagrożenie życia matki? Tak, to jest dramat, ale to kwestia indywidualna i decyzja medyczna. Nie jest to żadne prawo, to wybór jaki należy dokonać, ale jesteśmy do niego zmuszeni, bo nasza wiedza jeszcze nie pozwala na uratowanie obu żyć jednocześnie, a czasem jest to po prostu niemożliwe.

No właśnie - postęp techniczny. Ostateczny gwóźdź do postulatów aborcyjnych lewicy. Kiedy tylko bowiem postęp wkracza, eliminuje wszelkie argumenty za aborcją. Wady rozwojowe? Ostatecznie uleczalne. Gwałt? Matki surogatki, im wcześniej tym lepiej. Zagrożenie życia? Rozwój medycyny, spadek przypadków skrajnych.

Okazuje się nagle, że aborcja jest wyborem tymczasowym, oportunistycznym. Rozwój cywilizacji eliminuje jej pozorną zasadność. Lewica być może kiedyś i była na froncie nowoczesności, w środku zdarzeń, ale od tego czasu stoi w miejscu. A świat poszedł naprzód.

I to właśnie pokazują wyniki tego badania. Lewica obyczajowa to przeżytek otłuszczony zdegenerowaną formą konserwatyzmu - obskuranckością, wstecznictwem. Obecnie nie przyśpiesza, a hamuje zmiany, nie  przystaje do czasów i rzeczywistości. Dlatego jest coraz bardziej i bardziej odrzucana.

A to, że Europa Zachodnia takich przemian gwałtownie nie przechodzi? Toż to nic dziwnego, to typowe dla demokracji na przodku przemian. Proszę sobie przypomnieć, że Stany Zjednoczone zniosły segregację rasową dopiero w latach 60-tych. Podczas gdy w Polsce równuprawnienie kobiet i mężczyzn było faktem od 1918 roku, w Francji czy Szwajcarii do lat 70-tych kobieta bez zgody męża nie mogła kupić samochodu czy domu. Tam wszystko dochodzi do głosu wolniej i krzykliwiej, i równie powoli i krzykliwie odchodzi do lamusa. Kraje zaś "zapóźnione" otrzymuje z tej racji dywidendę - mogą z odległości ocenić przemiany i czerpać prosto z ich owoców, nie ponosząc kosztów.


Sulfur
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Polityka