Soren Sulfur Soren Sulfur
186
BLOG

Plan Tuska - międzynarodowo ujdzie

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 0

Ogłoszony plan wpompowania w gospodarkę prawie 800 miliardów złotych do 2022 roku doczekał się już "walcowania" od strony gospodarczej. Organizacje pracodawców pochwaliły go tylko punktowo, ekonomiści zaatakowali całościowo-jako ryzykowne ręczne sterowanie i agresywne ukrywanie długu. Dopiero zaczyna się zwracać uwagę na zapowiedzi dokręcenia śruby w sprawie składek ZUS-przykryła to informacja o nieuzusowianiu umów cywilnoprawnych. Jednak brakuje ujęcia międzynarodowego planu Tuska. Co to tak naprawdę oznacza dla Polski jest bowiem podyktowane tym, jak ukształtuje się nasza pozycja międzynarodowa. Ta zaś nie zależy wcale od tego, jak bardzo liberalny czy etatystyczny jest premier.

Donald Tusk ogłosił budowanie kapitalizmu państwowego, a więc sterowanego odgórnie i zaprzęgniętego w nakreślony przez polityków plan. Ma to swoje oczywiste wady, o których min. wspominałem w swoim poprzednim tekście. Warto jednak zwrócić uwagę na ton wypowiedzi premiera z końcówki swojego "drugiego expose". Tam wyłożył swoje credo, przedstawiając się jako realistę, który wie, iż Polska "ściga się z historią". I na pewno w to wierzy, spojrzenie to zresztą jest mu wytykane na prawicy jako błąd ("realizm" ma bowiem w praktyce prowadzić do porzucenia ambicji i asertywności). Według premiera naczelnym celem jest zbudowanie takiego państwa, które będzie w stanie ten wyścig wygrać, przełamując złą passę jaką historycznie Polska doświadcza od dwustu lat.

Spójrzmy na listę inwestycji proponowanych przez premiera. Na pierwszy plan wysuwa się energetyka - wymiana i modernizacja istniejącej infrastruktury plus jej rozbudowa, gaz łupkowy, interkonektory gazowe, gazoport. Według późniejszych słów ministrów rządu, energia atomowa nie została włączona w ten plan ze względu na brak dokładnych szacunków, te dopiero mają być gotowe, ale już wiadomo, że opiewać będzie na ponad 50 miliardów złotych. Tak więc - niezależność energetyczna. Oparcie na węglu, gazie własnym i atomie. Przy czym zauważyć należy że nawet, jeśli u nas gazu łupkowego będzie tyle, co kot napłakał, poczynione inwestycje i ściąganie technologii umożliwi naszą własną ekspansję energetyczną w przyszłości. Ukraina jest logicznym jej celem.

Spójrzmy teraz na plan wydatków wojskowych. Ma to być, obok zwyczajnego budżetu, dodatkowe 100 miliardów złotych w dekadę. Na dzisiejsze warunki oznacza to zwiększenie o połowę, które to pieniądze pójść mają na dodatkową modernizację sprzętu tak, by jednocześnie wytworzyć falę modernizacyjną w przemyśle zbrojeniowym, która potem wyleje się na rynek cywilny. O ile za ministra Klicha MON ulegał postępującej destrukcji, za Siemoniaka dokonywane są zmiany które wróżą lepiej przyszłości armii. Po prawdzie plan inwestowania w zbrojeniówkę w ten sposób jest wciągnięciem na sztandary haseł dotąd kojarzonych z opozycją (konferencja "Polska Wielki Projekt", fundacja Republikańska itp. krytyka deindustralizacji). Jednocześnie na boku BBN poinformowało, że Polska ma zamiar wydać 14 miliardów złotych na systemy antyrakietowe - ale bez preferencji dla rodzimego przemysłu. Polska zbrojeniówka zaś takimi produktami jak czołg Anders czy zestaw wyposażenia Tytan udowodniła, że potrafi już dzisiaj dostarczyć sprzęt na światowym poziomie.

Inwestycje w koleje i dopinanie rozgrzebanej sieci dróg to zwyczajna oczywistość - narosły tutaj zaniedbania z lat poprzednich, zwraca uwagę fakt skupienia się na osi północ-południe, co było dotąd strategiczną słabością planów rządowych, skupionych tylko na przejezdności wschód - zachód w związku z euro 2012.

Jednocześnie Polska dysponuje doskonałymi warunkami rozwoju jak na Europę jeszcze przez najbliższą dekadę - nie mamy niedoboru siły roboczej mimo emigracji i zapaści demograficznej (który to problem premier po raz pierwszy w miarę poważnie adresuje w swoim planie). Polska gospodarka, wbrew swoim bolączkom i niewyobrażalnemu bagażowi fiskalno - biurokratycznemu osiąga powoli masę krytyczną pozwalającą samą swoją wielkością wpływać na otoczenie gospodarcze. Kryzys przyśpieszył ten proces wydatnie, dołując czołówkę oraz naszych sąsiadów. Tak więc mało w tym naszej zasługi, po prostu oszustwem, na kodach niczym w  grze komputerowej skoczyliśmy o kilka lat do przodu. Widać to po wskaźnikach makroekonomicznych, czy rosnącej pozycji polskiej giełdy vis a vis reszty krajów europejskich.  Ponownie - nie oznacza to nic niezwykłego czy magicznego. To, jaką pozycję zajmujemy na zewnątrz nijak się ma do realiów wewnątrz. Chiny osiągnęły gigantyczny skok gospodarczy i tym samym rozpychają układ międzynarodowy, ale przeciętnemu chińczykowi nie żyje się dzięki temu dużo lepiej, a partia komunistyczna nagle nie zaczęła robić wszystkiego idealnie.Wręcz przeciwnie, dzieje się to pod butem reżimu i niewyobrażalnym marnotrawstwem ludzkiego wysiłku w ramach gospodarki planowanej - kapitalizmu państwowego właśnie. Nie zmienia to faktu, jaki to ma wpływ na układ międzynarodowy.

Nałożenie się czynników pozytywnych w gospodarce - mimo wszystko potrafiącej przetrwać wstrząsy zewnętrzne i nieodpowiedzialną politykę rządu - z zmianą na stymulację poprzez inwestycje keynesistowskie oznacza ni mniej ni więcej dla naszego lokalnego układu międzynarodowego, iż Polska najprawdopodobniej w zasadniczy sposób przewartościuje swoją pozycję, dokonując jakościowego i ilościowego skoku. Całość tego skoku ma zaś na celu dokładnie to - wzmocnienie kluczowych aspektów strategicznych kraju względem potencjalnych rywali i zagrożeń. Przede wszystkim zaś wobec naszych mniejszych sąsiadów, którzy do tej pory byli w stanie szybciej się rozwijać dzięki lepszej organizacji. Teraz Polska wybiera odwrotną drogę - zamiast ścigać się z nimi w intensywności modernizacji stawia na jej ekstensywność. Na pewnym poziomie bowiem ilość staje się jakością - na podobnej zasadzie tani, niewykwalifikowany robotnik chiński stał się potęgą światową, strategicznym zasobem Pekinu. Nie dościgniemy w  ten spsób Niemiec i nie dopadniemy Rosji, ale wyrośniemy ponad najbliższe otoczenie międzynarodowe, stając się lokalnym biegunem. Dotąd kraje takie jak Litwa, Czechy czy Ukraina patrzyły przez Polskę-na Zachód. Tam leżało centrum geopolityczne. Plan Tuska będzie miał efekt próby zmiany tego układu wschód-zachód na wschód-Polska-zachód. Mamy się stać bliższą i milszą alternatywą sojuszową.

Na swój sposób przypomina to projekty Putina postanawiającego w dekadę wpompować gigantyczne sumy w modernizację sił zbrojnych, co historycznie Rosji zawsze służyło do rozpoczęcia zewnętrznej ekspansji.  Nie oznaczało to nigdy, że nagle jego mieszkańcom zaczynało się żyć lepiej. W wersji dokrojonej do polskich możliwości taki skok "na zewnątrz" proponuje Tusk. Wszystkie bowiem te inwestycje prowadzą w prostej linii do zmiany naszej roli geopolitycznej w regionie. Nawet jeśli ekonomicznie będą klęską.

Jest to jakiś pomysł na doszusowanie do geopolitycznej czołówki, ale nie na utrzymanie się w niej i dobicie na sam szczyt i w sumie nie do końca na rozwój. To tylko wykorzystanie średnioterminowe sprzyjających warunków w ryzykancki sposób. Jest to niebezpieczne, bo oznacza zniekształcenie wolnego rynku i zdrowego wzrostu gospodarczego. Ryzykuje się stworzenie gospodarki zbyt uzależnionej od decyzji politycznych i nieelastycznej. Podobne plany co prawda pomogły już zbudować potęgi Chin, Korei czy Japonii, za każdym razem jednak zderzają się one z swoją negatywną stroną - identyfikacji interesów określonych koncernów z interesami całego kraju. W Korei południowej Czebole wysysają życie z kraju, w Chinach wyczerpują pomysł na swój rozwój przedsiębiorstwa pół-państwowe wraz z wzrostem kosztów pracy, w Japonii doprowadziła taka strategia do stagnacji trwającej po dziś dzień kiedy tylko osiągnięto pewien pułap rozwoju. Z perspektywy jednak innych krajów plan Tuska jest niebezpieczny z zupełnie innych względów - Polska skupia swoje zasoby w celu zewnętrznej ekspansji.

I tak to będzie na zewnątrz widziane, spotykając się z odpowiedzią.



Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka