Soren Sulfur Soren Sulfur
437
BLOG

Kryzys gospodarczy, finansowy? A może kryzys demokracji...?

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 0

Przyjęło się mówić, że mamy do czynienia z kryzysem finansowym, kryzysem długu publicznego, czasem kryzysem gospodarczym. Wszystko sprowadza się prędzej czy później do kwestii gospodarczych. Niechybnie ten aspekt jest nie tylko najważniejszy, ale najbardziej widoczny. Mało kto jednak próbuje zadać sobie pytanie jak naprawdę do tego kryzysu doszło. Próbuje się go prześledzić na dekadę-dwie wstecz, do czasów Clintona ale na tym próby się kończą, koncentrując się ciągle na ekonomii i finansach. To błąd. Żeby naprawić ten bałagan trzeba sobie zdać sprawę, że korzenie problemu sięgają znacznie dalej. Samych podstaw demokracji.

Alexis de Tocqueville w swoim dziele "demokracja w Ameryce" już w 1835 roku stwierdził: demokracje jako sposób rządów ograniczonych i sprawiedliwych będą działały dopóty, dopóki politycy nie zorientują się, że za pomocą pieniędzy zgromadzonych z podatków mogą przekupywać swoich wyborców. Kiedy tylko to się stanie wszelkie mechanizmy kontrolne, podziały władzy i inne wynalazki republikańskie stracą sens, gdyż będzie je można podważyć właśnie tym mechanizmem przekupstwa.

Nie trzeba było długo czekać na pierwsze, nieudolne tego próby, bo nastąpiły one jeszcze w XIX wieku. Jednak do początków wieku następnego, to jest XX, próby pozostały tylko próbami. W tym czasie absolutystyczne państwa Europy ewoluowały w stronę demokracji, przechodząc odwrotną drogę którą szła Ameryka: od góry w dół. W końcu oba systemy spotkały się w punkcie równowagi tuż przed I wojną światową. To, co nastąpiło potem wymusiło na państwach sięgnięcie po władzę o której przedtem nikt nie myślał, by zarządzać totalnym wysiłkiem wojennym, mobilizując całe społeczeństwa do walki. Gdy popioły opadły, państwa już nie wycofały się z zdobytych pozycji i by uzasadnić swoją coraz szerszą władzę ustami polityków zaczęły obiecywać wyborcom to, co chcieli usłyszeć. Od lat 30-tych XX wieku rozpoczął się systematyczny demontaż demokracji, a wraz z nim instalowanie nowego systemu ekonomicznego.

Nawet bez wojny do tego by doszło, gdyż zwolennicy zastosowanych w XX wieku metod pochodzili z wieku XIX, jak chociażby lord Keynes, którego teorie wywarły przemożny wpływ na współczesną myśl ekonomiczną. Tak więc i wojny światowej i pochód komunizmu i odpowiedź na jego zagrożenie w państwach rozwiniętych tylko przyśpieszyły ten nieubłagany proces. Keynes a potem jego kontynuatorzy zaoferowali idealny mechanizm pozwalający politykom przekupywać swoich wyborców. Oczywiście ani politykom ani tym ekonomistom o to nie chodziło, ich intencje były jak najbardziej dobre i czyste-i na tym polega właśnie tragedia demokracji i naszej obecnej sytuacji. Nie z złych, ale właśnie z dobrych pobudek zaczęto burzyć to, co dobre a budować to, co złe. Jednak efekt był jedne i ten sam-powolne podmywanie podstaw demokracji i w efekcie-gospodarki.

Istnieje bowiem limit tego, co państwo może zabrać obywatelom w formie podatków zanim ci się nie zbuntują lub nie zaczną biednieć. Limit ten z czasem w miarę postępu technologicznego coraz bardziej się powiększa, ale niezmiennie istnieje. Poza tym państwo musiało przeznaczać środki na wiele innych swoich funkcji. Wobec tego politycy mieli tylko jedno wyjście: zacząć zadłużać państwa. Wprowadzono wiele mechanizmów pozwalających to robić: dodruk pieniądza czy wzrost długu. W miarę jak powiększały się potrzeby polityków, by przekupywać swoich wyborców, rosła potrzeba dopływu pieniędzy na kolejne ich projekty. Niestety, system gospodarczy nie był w stanie w żaden sposób ich wygenerować.

Dlatego politycy  w porozumieniu z niektórymi ekonomistami i finansjerą zgodzili się, że należy wszelkie bariery , pozostałości starego systemu, usunąć tak, by można było zadłużać się swobodniej i stymulacją popytu budować podaż.
 
Usuwanie tych barier nie trwało kilka lat, lecz całe dekady, czasem cofając się okresowo, ale ogólnie pozostając w tym samym trendzie. W końcu zbudowano taką rzeczywistość, w której banki mają ułamek pieniędzy, jakimi teoretycznie dysponują, pożyczając jednocześnie na każdej jednostce pieniądza kilkakrotnie większe sumy wiele razy, budując skomplikowane piramidy finansowe oparte tylko na jednym: zaufaniu iż wzrost nigdy się nie skończy. Drukując pieniądz bez pokrycia z jednej strony i budując siatkę długów z drugiej zbudowano system który potocznie ktoś nazwał neoliberalizmem.

Neoliberalizm jednak to nic innego jak kolejne wcielenie starego, dobrego keynesizmu, tylko poprawionego o zgromadzone doświadczenia, jednak nie przyciętego w żaden sposób. Jak to ktoś kiedyś powiedział: sporo musiano zmienić by nic się nie zmieniło, zwłaszcza po stagflacji lat 70-tych które, jak przypuszczano, ostatecznie dobiły tą teorię ekonomiczna. Niestety, była ona zbyt atrakcyjna w warunkach demokracji, która w międzyczasie dorobiła się ogromnych programów emerytalnych i socjalnych zbudowanych na długu - gdzie przychylność wyborców dla polityka była ważniejsza niż cokolwiek innego, więc był gotowy chwycić się każdej metody która pozwoliłaby podtrzymać istniejący system. Wystarczyło tylko brzydko kojarzący się keynesizm zmiksować i sprzedać pod szyldem neoliberalizmu.

Powoli budowano więc, przez dekady, siatkę zależności, tworząc podwaliny pod obecny kryzys. Długi państw, na których oparto całą naszą gospodarkę to nic innego, jak efekt właśnie nieustannego, z pokolenia na pokolenie coraz większego i śmielszego przekupywania wyborców przez polityków. Zarobili na tym finansiści, a bankierzy i rynki finansowe nagle urosły do miana piątej władzy. Różne środowiska i grupy obserwują ten proces od lat i różnie go nazywają, atakując z swoich pozycji ideologicznych. Czy to lewica czy prawica, alterglobaliści czy anarchiści, libertarianie czy liberałowie  - wszystkim tak naprawdę chodzi o to samo, nazywają i widzą to samo, mimo iż ich cel ostateczny jest inny. Brak rozsądku finansowego? kryzys? dług? zniszczenie środowiska? pazerność korporacji? wyzysk? neokolonializm? hegemonia? wpędzanie w biedę? To wszystko ma wspólny mianownik.

Żyjemy w czasach kiedy naocznie możemy się przekonać, że z całą naszą cywilizacją, nie tylko jej ułamkiem, jest coś nie tak. To jest ten moment, który w podręcznikach historii co pewien czas powtarza się bezbłędnie. To ten moment, kiedy Republika Rzymska upadła i mimo zachowania jej pozorów zmieniła się w cesarstwo, to ten moment w którym feudalizm europejski przestał być czynnikiem wzrostu a zaczął ciągnąć wszystko w dół, dusząc rozwój. To ten moment gdy Cesarstwo Chińskie stało się niewydajnym molochem bardziej przejmującym się tym, by urzędnik umiał napisać poemat aniżeli tym, by potrafił wykonywać swoje obowiązki. To ten moment, gdy pierwszy raz przekupiony poseł krzyknął: liberum veto.

Wszystko to zaś ma źródło w jednym zasadniczym problemie: tym, że nie ma ograniczeń na to, co wybrany na urząd polityk robi z naszymi pieniędzmi. Kiedy powstawała współczesna demokracja wraz z Stanami Zjednoczonymi, Ojcowie Założyciele czerpali z bogatego doświadczenia wielu państw o republikańskiej naturze, które zasiedlały historie przed nimi. Grecja, Rzym, państwa włoskie, Anglia, Szwajcaria, Rzeczpospolita Obojga Narodów (tak, zgadza się, to nie jest polska megalomania). Byli więc w stanie na czysto rozwiązać problemy, które każdy z tych systemów ciągnął w dół i który był jego mankamentem. Sami jednak nie ustrzegli się pomyłek, gdyż to niemożliwe. Efekty tego widzimy dzisiaj.

Czas, by te pomyłki skorygować i naprawić. Czas naprawić demokrację, zaczynając od narzucenia politykom ograniczeń w sprawie finansów publicznych. Tak jak kiedyś ograniczono władzę królewską a potem rozbito ją na trzy składowe tak, by jedna hamowała i kontrolowała drugą, tak samo dziś musimy to zrobić z aspektem władzy finansowej jaką politycy dzierżą. Bez tego kryzysy takie, jak obecnie, będą się powtarzać, wolność powszechna przeminie a demokracja powoli stanie się pieśnią przeszłości.  Albo zdegeneruje się jak to spotkało niegdyś nasz kraj czy obecnie w pewnym stopniu - Stany Zjednoczone gdzie ogromne kampanie PRowe masakrują sens wyborów; albo zostanie nam ona odebrana - jak to się dzieje w federującej się Unii Europejskiej która chcąc uchronić się przed przekupstwem polityków demokrację sprowadza do pustego rytuału bez znaczenia.

Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka