Dlaczego jestem przeciwnikiem podatku liniowego?
Podatek liniowy jest bardzo „modny” wśród osób, które interesują się finansami publicznymi i które przedstawiają swoje pomysły na naprawę państwa. Podatek ten jest jednym z podstawowych elementów, które składają się na paradygmat liberalny. Wyrażam jednak wątpliwość, czy rzeczywiście przedstawia on takie znaczenie, jakie mu się nadaje. Należy zwrócić uwagę, że podatek dochodowy od osób fizycznych (w ramach którego można by był wprowadzić podatek liniowy) stanowi niewielkie źródło dochodów Skarbu Państwa w proporcji do tego, ile się o nim mówi. W roku 2004 proporcje te przedstawiały się następująco:
W latach obecnych, 2010-2013, relacje te nie uległy większej zmianie:
źródło: http://stojeipatrze.blogspot.com/2010/08/atakujemy-1-bilion-pln-czyli-wieloletni.html
Z powyższego wynika ewidentny i znaczący prymat podatków pośrednich nad podatkami bezpośrednimi dla budżetu państwa. VAT, akcyza i podatek od gier przynoszą łącznie czterokrotnie większe wpływy od „medialnego” PIT i CIT. Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem, iż podatek dochodowy od osób fizycznych to ekonomiczne „opium dla ludu”, gdzie akurat autor optował za całkowitym zniesieniem tej daniny. Nasuwa się teraz refleksja, że „tuskowa” podwyżka VATu o 1% miała znacznie większe znaczenie, aniżeli zapowiadane w 2005 r. przez PO wprowadzenie podatku liniowego na poziomie 15%.
Zasadniczy jednak mój zarzut względem podatku liniowego tyczy się czegoś innego. Jest on bowiem, wbrew obiegowym opiniom - mając na uwadze całość obciążenia fiskalnego - niesprawiedliwy. I to ze swej istoty. Poddając w wątpliwość wagę, jaką się mu nadaje, ma on jednak bardziej tendencję do powiększania nierówności społecznych. Nawet jeśli argument ze sprawiedliwości wyda się nazbyt rodem z minionej epoki, to i tak trzeba dodać, że liniowość podatku wcale nie musi stymulować wzrostu gospodarczego. Po pierwsze nie jestem w posiadaniu rzetelnych danych, które by udowadniały, że to płaskość podatku wpłynęła na rozwój Estonii, Rosji czy Słowacji (o co też trudno, mając na uwadze niemal nieskończoność zmiennych). Po drugie, zbytnie rozwarstwienie społeczne jest potencjalnym źródłem konfliktów, okolicznością stymulującą przestępczość, co wiąże się z dodatkowymi wydatkami na kontrolę społeczną.
Trzeba pamiętać, że przecież społeczeństwo to jedna całość i nie wolno w tego typu dyskusjach lekceważyć argumentów z przeciwstawiania sobie warstw społecznych, biednych przeciwko bogatym czy odwrotnie. Nadmierna pauperyzacja najniższych klas może spowodować kryzys na rynku towarów codziennego i powszechnego użytku, co następnie się odbije na najbogatszych. To nawet nie tyle chodzi o to, że w interesie biednych jest, by bogaci byli jeszcze bogatsi, a w interesie bogatych, by biedni byli mniej biedni (mając na uwadze współzależność pomiędzy nimi), bo takie uproszczenie nie uwzględnia inflacji. Poszukiwanym Świętym Graalem jest raczej takie rozwiązanie, które w największym stopniu stymulowałoby produktywność całego społeczeństwa.
Soren
---
Dlaczego jestem zwolennikiem podatku liniowego?
Zaczynając rozmowę o podatku liniowym warto zaznaczyć, że z punktu widzenia liberalizmu klasycznego, podatek w ogóle jest złem, bo zakłada przymusowe odebranie owoców pracy. Ma to skutki praktyczne-mniej można wydać, zainwestować, zagospodarować. Ubywa cząstka majątku, który mógłby zostać z pożytkiem wykorzystany. Jednak istnieje konieczność jego istnienia, aby utrzymywać niezbędne dla funkcjonowania rynku struktury państwa, takie jak chociażby sądy. Ze względu na potrzeby świata, w jakim żyjemy, niezbędne jest też utrzymywanie np. armii, biurokracji, rządu i innych funkcji ktore państwo musi wypełniać, albo które zostały mu narzucone. Tym samym nie można nie mieć podatków, a idea państwa zarabiającego na siebie własna aktywnością nie tylko nie ma sensu praktycznego-co zostało udowodnione empirycznie, państwo bowiem jest przeważnie mniej wydolne aniżeli prywatny przedsiębiorca, ale i abstrakcyjnego: jest sprzeczne z liberalną koncepcją państwa "nocnego stróża" którego zadaniem jest umożliwienie konkurencji na równych prawach. Gdyby stróż sam był uczestnikiem rynku, zaburzałby jego działanie, dysponując przewagą nad innymi podmiotami-sam bowiem byłby sobie i sterem i okrętem. Efekt ten można ograniczyć, ale nigdy wyeliminować. Tym samym-istnienie podatków jako źródła dochodów państwa jest niezbędne.
W związku z tym podatek dobry to taki, który po pierwsze: jest jak najniższy. Po drugie: nie promuje ani nie dyskwalifikuje nikogo ze względu na jego produktywność, pozycję, umiejętności i wszelkie inne cechy. Ma służyć zasilaniu budżetu kraju i jak najmniej szkodzić poprzez uszczuplanie owoców ludzkiej pracy, do których człowiek ma prawo i które-jak uczy doświadczenie-potrafi lepiej zagospodarować aniżeli państwo. Czyli, mówiąc prosto: jest dla każdego taki sam. Wtedy państwo ogranicza swoją ingerencję w aktywność obywateli do minimum, nie karząc ani nie nagradzając za wyniki gospodarcze i pozwalając, by to ich własne zdolności, ambicje i potrzeby decydowały o tym, w jaki sposób zarządzają swoimi zasobami-bez względu na to czy są skromne czy ogromne. Najlepszym remedium na biedę i niedostatek jest rozwój i tym samym im on szybszy tym lepszy. A tym on będzie kumulatywnie szybszy, im więcej owoców pracy zostanie w rękach ludzi, by mogli z nich korzystać.
Tym samym najlepszym możliwym podatkiem jest podatek liniowy. Ogranicza on ingerencję państwa w dochody obywateli do minimum, każdego traktując tak samo i tym samym nie decydując o tym kto powinien być nagradzany a kto karany za określone postawy, pozwalając by to ludzie sami decydowali o tym, jakie postawy winny być hołubione a jakie tępione. Jednocześnie wskazuje się, że podatek powinien być możliwie jak najmniej uciążliwy, a więc nie tylko prosty w poborze i pewny, ale również jak najniższy. Stąd niektórzy wskazują na wyższość podatku pogłównego-a więc opłaty ryczałtowej oderwanej od czyjejś majętności i produktywności - jako znacznie przez to lepszy. Nie tylko jest on równy dla każdego, ale także siłą rzeczy-musi być niski tak, by mogli zapłacić go najbiedniejsi. Jednak w związku z oporem, jaki wywołuje myśl, że osoba zarabiająca milion złotych i ta zarabiająca tysiąc złotych miałyby płacić tyle samo - na przykład 50 złotych (a więc proporcjonalnie więcej ten, który jest biedniejszy) podatek liniowy okazuje się kompromisem liberalnym w celu zachowania poczucia społecznej sprawiedliwości.
Podobnie uważała również Biblia, wskazując na dziesięcinę jako właściwe rozwiązanie, z zaznaczeniem na co powinny iść poszczególne jej części (co trzecia - dla biednych); a na pogłówny jako metodę utrzymywania instytucji religijnych (świątyń i kapłanów).
Sulfur
Inne tematy w dziale Gospodarka