Dlaczego zadałem sobie niemały trud przepisywania osobliwej rozmowy braci Wałęsów, mordęgę nie tylko z powodu bajzlu i niechlujstwa językowego, regionalizmów, makaronizmów i łamańców gramatycznych, akrobatycznych konstrukcji składniowych, stylistycznch i mnogości bluzgów, przenosząc na blog z książki Sławomira Cenckiewicza "toczka w toczkę", słowo w słowo? Z prostej przyczyny i wcale nie z powodu napiętnowania formy, lecz ze względu na treść braterskiego dialogu, a szczególnie szczerych wynurzeń Lecha Wałęsy.
Otóż pracuję z młodymi, dynamicznymi, a jakże - wysoko wykształconymi, ambitnymi wilczkami biznesu. Ujawniona ostatnio teczka "Bolka", pełna świadectw jego zdrady w oryginale, w naturalny sposób stała się tematem biurowych i tych poza biurem rozmów z młodzieżą. Na ich podstawie mam prawo twierdzić, że młode pokolenie nie zna historii, żadnej wiedzy historycznej nie wyniosła ani ze szkoły, ani z domu. Historii Polski także, a już zupełnie nie jest zorientowana w najnowszej historii Polski, pozostającej zresztą poza jej zainteresowaniem. Jeśli już, to w dyskusji, także na temat gorących wydarzeń ostatnich dni, posługuje się młódź utrwalonymi kalkami instruklatażowymi, pochodzącymi z biuletynu instruktażowego redagowanego na ulicy Czerskiej oraz przekazem dnia ustalanym w zaciszu klimatyzowanych, eleganckich gabinetów na ulicy Wiertniczej w Warszawie.
Nie może więc dziwić, że Lech Wałęsa jawi się tej pogubionej dziatwie jako mąż opatrznościowy co to obalił komunę, bohater narodowy bez skazy, tępiony przez prawicę symbol Polski w świecie. Wprawdzie mówi się tam półgębkiem w instruktażach wtłaczanych młodej publiczności, że coś tam niby Lechu podpisał, - papierek czy dwa relatywizjąc problem, ale przecież każdy z nas popełnił kiedyś fałszywy krok, nieprawdaż? Narrację Instuktorów tej mniej więcej treści wzmacniają publiczne, bezwstydne, skandaliczne wystąpienia "legend tamtych dni", w tym Rulewskiego Jana, który wprost i bez zażenowania mówi: "Wszyscy jesteśmy pokryci czerwoną rdzą komuny. Wszyscy musieliśmy z tą komuną kolaborować, wręcz spółkować", niuprawnionym, niesprawiedliwym i nieprawdziwym stwierdzeniem nurzając w łajnie ludzi przyzwoitych.
Publikując kuriozalną z wielu względów "Rozmowę braci", próbuję młodziakom pokazać gdzie leżą źródła póżniejszej jako prezydenta, ale i także dzisiajszej postawy Lecha Wałęsy, zaś tych, którzy pamiętając ten przedziwny dialog braci z pierwszej publicznej prezentacji uważają go za zabytek, nakłonić do spojrzenia przez pryzamat tej rozmowy na to wszystko co robił i mówił Wałęsa później, w okresie przewodzenia Związkowi, a przede wszystkim prezydentury, np. "wzmacniając lewą nogę".
Nie wdając się w analizę treści rozmowy braci, to trudne zadanie dla ekspertów wielu specjalności w tym stricte medycznych, na jedno chciałbym zwrócić uwagę. Wałęsa z piętnem "Bolka" odchodzi w niesławie do politycznego lamusa pomimo dramatycznych konwulsji powiązanych z nim środowisk. Jako, że życie nie znosi próżni, montowany jest solidnie wspomagany, nowy wspaniały przywódca z nowymi "swoimi koncepcjami", skacząca wprawdzie nie przez płot lecz hop - hop - hop, nadzieja wszystkich "doradców" "racjonalnych" i "ludzi rozumnych" tego świata, co to łączy a nie dzieli. Nowy "człowiek walki". Pan w spódnicy.
Inne tematy w dziale Polityka