Przemogłem wstręt i obrzydlenie do tego tytułu, jakie od lat żywię, ryzykując zdrowiem i życiem, przeczytałem w "Gazecie Instruktażowej" niby - wywiad, a w gruncie rzeczy napi....kę (jaka gazeta - taki wywiad) pasowanego przez Geremka i Mazowieckiego na intelektualistę nowych czasów, Frasyniuka. Jak przystało na inteligenta świeżego chowu, nie szczędzącego czytelnikom szoferskich bluzgów, jednak pod adresem wyłącznie naruszających patynę na pomniku bohatera narodowego co to sam z Danuszkom i dzieciamy obalił komunę.
Jako że sam popełniłem tu i ówdzie kilka szpetnych komentarzy wyrażając niepochlebne zdanie na temat Wałęsy, jego niestabilności emocjonalnej na granicy pseudologii po ujawnieniu jego teczki agenta SB w oryginale, a także dezaprobatę dla widocznego szaleństwa niektórych wypowiadających się publicznie etosowców styropianowych po upublicznieniu psikusa Kiszczakowej, poczułem się nieswojo i ten stan trwa niestety nadal.
Dosyć powiedzieć, że rozmowę, w której Władysław Frasyniuk obrzuca rzadkim łajnem posiadaczy krytycznej opinii w kwestii "Bolka" posługując się bez zahamowań heroizmem, szlachetnością, bezinteresownością Wałęsy oraz martyrologią własną, domagając się przy tym przeprosin ("A może byście, kurwa, kiedyś przeprosili Lecha Wałęsę za to, że nie mieliście wtedy odwagi za nim stanąć?") kończy takm oto apelem:
"Może warto powiedzieć ludziom po chamsku: "Nie pierdol, bo nie masz prawa oceniać ludzi, którzy przeszli piekło. Nie masz prawa!".
Tu zatem sprawa jest oczywista, gdyby chcieć odpowiedzieć na tytułowe pytanie. W wywiadzie adresowanym do młodych, pięknych i bogatych ludzi rozumnych, czytelników "Gazety Instruktażowej" ma zastosowanie wobec mnie definicja demokracji według Wałęsy: "Miała być demokracja, a tu każdy mówi co chce", co tłumaczy się: "Morda w kubeł, Natenczasie!". Frasyniuk, będąc samozwańczym wyłącznym strażnikiem prawdy, czci i godności przywódcy "Solidarności" i póżniejszego prezydenta, posiada przecież wyłączność na głoszenie wszem i wobec prawdy o Wałęsie w stylu i formie zaprezentowanych w wywiadzie.
A może inna ikona walki z komuną, Jan Rulewski, dopuści możliwość szerokiej dyskusji bez tematów tabu skoro Frasyniuk zdecydowanie jest na nie? Nie wydaje mi się, zwłaszcza po tak szczerym wyznaniu Rulewskiego, że ktokolwiek zechciałby z nim i wszystkimi, których ma na myśli i o których wspomina, rozstrząsać problem uprawnienia do dyskutowania o tym kto może mówić o ageturalności Wałęsy, a kto nie:
"Wszyscy jesteśmy pokryci czerwoną rdzą komuny. Wszyscy musieliśmy z tą komuną kolaborować, wręcz spółkować"
Może więc pan Donald, wprawdzie nieco spóźniony, gdy etos i styropian pod plecy rozdawali, lecz w publicznej dyskusji, zwłaszcza na temat Wałęsy niezwykle obeznany i nader aktywny, który studząc nastroje poprzez marginalizację agenturalnej działalności "Bolka" powiada tak:
– To odgrzewana sprawa, o której Lecha Wałęsa już mówił – w ten sposób były premier Donald Tusk odniósł się do informacji o nowych dokumentach mających świadczyć o współpracy Lecha Wałęsy z SB. Jego zdaniem Wałęsa nigdy nie ukrywał, że miał „pewne kontakty” w latach 70.
Donald Franciszek Tusk też nie rokuje aby mógł kogokolwiek do dyskusji na temat kontaktów Wałęsy z SB dopuścić, głównie dlatego, że tradycyjnie już, ujmując rzecz eufemistycznie, niekoniecznie jest nachalnie szczery. Świadczy o tym chociażby fakt, że nie kto inny, lecz on, przywódcą partyjno - państwowym będąc, rozpętał publiczną nagonkę na historyków Cenckiewicza i Gontarskiego, jeszcze zanim ich książka "SB a Lech Wałęsa" się ukazała. To pan Donald - demokrata pełną gębą, bezkompromisowy zwolennik wolności słowa, nakazał ministrowi szkolnictwa wyższego kontrolę wydziału historii UJ zanim książka Zyzaka się ukazała na księgarskich półkach.
Wygląda na to, że koncesję na mówienie o Wałęsie posiada Frasyniuk, gazeta z Czerskiej okresowo, kilku "doradców" z jego otoczenia, najwyższy aktyw partii podwyższonych standardów moralnych oraz urodzinowi goście byłego prezydenta wznoszący radosne toasty : "Lech Wałęsa zuch! Starczy na tych dwóch".
W tej sytuacji, aby uniknąć opresji i represji, a nade wszystko pomstowań, złożeczeń i czego tam jeszcze praktykowanego przez "bohaterów tamtych dni" w podobnych przypadkach, pozostaje mi tylko skasować nielegalne komentarze.
Bo jakież prawo do oceny Wałęsy w obliczu gehenny posiadaczy "pięknych opozycyjnych życiorysów" może rościć sobie obywatel, którego jedynym wkładem w "demokratyczne przemiany" jest przejechanie kilkuset kilomentrów by oddać głos na Wałęsę w wyborach prezydenckich w przkonaniu, że głosuje na osobę uczciwą i nieskazitelną, niosącą nadzieję na wolną, uczciwą, sprawiedliwą Polskę?
A teraz morda w kubeł, Natenczasie, i podziwiać z dziką rozkoszą zdobycze dwudziestopięciolecia demokratycznych przemian, upajać się złotym okresem dla Polski!
Inne tematy w dziale Polityka