Natenczas Wojski... Natenczas Wojski...
584
BLOG

Naruszam ciszę! Trudno ucha cha

Natenczas Wojski... Natenczas Wojski... Społeczeństwo Obserwuj notkę 31

Nie, nie, nie chodzi o ciszę wyborczą!  Aż tak lekkomyślny to ja nie jestem żeby ryzykować solidną karę finansową, na pewno w perspektywie zamianę na areszt z dosyć oczywistych względów, zwłaszcza, że nasza młoda demokracja nie doczekała sie dotychczas cel koedukacynych w zakładach penitencjarnych, a Natenczasowa łazi za mną wszędzie już ponad czterdzieści lat. Ja przykładnie przestrzegam nakazu ciszy wyborczej, reliktu przeniesionego wprost z poprzedniej demokracji robotniczo - chłopskiej w sojuszu z inteligencją miast i wsi. Ba, nawet w domu w rozmowach przy stole, wystrzegamy się poruszania tematów mogących naruszyć ciszę wyborczą. Licho nie śpi, a ściany mają uszy, o czym przekonali się uczestnicy balangi w lokalu z wyszynkiem, "Sowa i Przyjaciele".

Żeby wejść w temat notki, zacząć muszę od krótkiej historyjki, wprawdzie zakończonej happy andem, ale cośmy użyli przy tej okazji, to nasze.

Otóż pewnego,  słonecznego dnia, moja osobista kobieta miała potrzebę pojechać do hurtowni w niedużym mieście X, znajdującej się na ulicy - dajmy na to - Bohaterów, gdyż w każdym mieście ulica tak nazwana się znajduje.

I byłoby wszystko, jak być miało, bo przecież nie raz i nie dwa było, w tym sensie, że Natenczasowa zna wiele hurtowni i hurtownie znają Natenczasową, gdyby nie to, że na ulicy Bohaterów miał miejsce wypadek, a jeden z policjantów zabezpieczał miejsce zdarzenia zatrzymując samochody poruszające się w kierunku zaistniałego wypadku.

Pech chce, że stanął on 10 metrów przed wjazdem do rzeczonej hurtowni. Ponieważ Natenczasowa nie miała zamiaru udawać się na miejsce wypadku, postanowiła ominąc stojące przed nią pojazdy, podjechała do stróża porządku publicznego prosząc o umożliwienie jej wjazdu na teren hurtowni, na przejechanie tych dziesięciu metrów, tj. poza granicę, którą "pan władza"  kierując się własnym widzimisię ustanowił.  Ale gdzież tam! W słowach nie nadających się do powtórzenia odesłał kobietę na koniec kolejki.

Natenczasowej rogata dusza, nie posłuchała jednak polecenia, lecz wykorzystując nieuwagę pana oficera tłumaczącego kolejnemu amatorowi zakupów w hurtowni w jaki sposób powinien wrócić na koniec już wtedy gigantycznej kolejki, przejechała te 10 metrów skręcając w prawo na zakazany decyzją policjanta teren.

Ponieważ pan policjant nie był z tych, co to sie prywaciarzom kłaniają, porzuciwszy swoje obowiązki związane z zabezpieczeniem zdarzenia, przybył do hurtowni z propozycją wręczenia Natenczasowej wysokiego mandatu. Skutkiem odmowy jego przyjęcia, sprawa znalazła się w sądzie.

Żeby skrócić tę opowieść, choś kusi pokazanie czytelnikowi tej mało śmiesznej farsy z pikantnymi szczególami, to przecież wciąż zmierzam do tematu naruszenia ciszy. Cała wlokąca się nadmiernia sprawa okupiona nerwami, pieniędzmi, dojazdami, marnotrastwem mojego i Natenczasowej czasu, opresją wynikającą z kontaktu z tymi pokręconymi ludźmi, zakończyła się dla nas pomyślnie lecz dopiero w drugiej instancji.

Dotarliśmy wreszcie do miejsca w którym postanowiłem złamać ciszę, tę która zapanowała po nieszczęśliwym w skutkach potrąceniu pieszego w miejscu przejścia dla pieszych przez obywatela Wujca Henryka.

Sięgnijmy zatem po mało optymistyczne doniesienia prasy:

 

Henryk Wujec potrącił mężczyznę. Poszkodowany w szpitalu a śledztwo utknęło

m.dziennik.pl/auto/news-auto/henryk-wujec-potracil-mezczyzne-poszkodowany-w-szpitalu-a-sledztwo-utknelo

Panie Heniu, że tak familiarnie zwrócę się do pana, jako posiadacza "pięknej opozycyjnej karty", naruszając ciszę, jaka zapadła wokół spowodowania przez pana wypadku, skutkującego ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu ofiary tego zdarzenia.

To "o take Polskie" pan walczył razem z Lechem, Bogusiem, Bujakiem i Frasyniukiem, ramię w ramię z Mazowieckim, Geremkiem, Kuroniem i innymi posiadaczami wspomnianych "pięknych opozycyjnych", żeby nam tu teraz na dwudziestopięciolecie "odzyskania wolności", współnym z pryncypałem sadzeniu "Dębów Wolności" w pełnej krasie urządzać przedstawienie wg. Orwella, gdzie wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze? Nie jest panu trochę za ciasno i zbyt duszno pod prezydenckim parasolem?

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo