Na wstępie od razu zastrzegam, że nie piszę tutaj o ludziach posiadających odmienną orientację seksualną. Oni niech sobie żyją i robią w łóżku co chcą. Niech nawet dziedziczą po sobie i legalizują związki, jeśli im to potrzebne. Dopóki nikogo nie krzywdzą, zostawmy ich w spokoju.
Będzie tu mowa wyłącznie o aktywistach, czyli osobnikach żyjących z walki politycznej polegającej z reguły na publicznym demonstrowaniu swego homoseksualizmu, (nie?)binarności, czy też co tam jest dziś wystarczająco modne by zanęcić prozachodnich lemingów i jednocześnie dostatecznie kontrowersyjne by straszyć pisowski lud...
Nie będę się rozpisywać i szczegółowo omawiać wydarzeń ostatnich miesięcy. Chcę tylko zwrócić uwagę na bazę tej nadbudowy, która ostatnio tak fika. Bo z czego żyją skłotersi bez pracy i bez zawodu? Najstarszy zawód świata nie jest wytłumaczeniem, chyba że metaforycznym.
Normalny, porządny człowiek - i nie mam tu wcale na myśli sposobu, w jaki zaspokaja on popęd seksualny! - chodzi do roboty. Taki obywatel nie ma zazwyczaj czasu, ochoty ani energii aby na polskich ulicach robić rozpierduchę. Najwyżej gdy coś się dzieje, na przykład w jakaś rocznicę, wyjdzie zademonstrować i trochę sobie pokrzyczeć. Co innego płatny aktywista, opłacany przez organizacje pozarządowe z funduszy pochodzących przeważnie z zagranicy. On działa z reguły non stop.
Taki zawodowy zadymiarz jest po prostu agentem obcego mocarstwa, skrytego za parawanem pośredniczących fundacji, który na zlecenie wrogów Polski destabilizuje sytuację w państwie. To żołnierz hybrydowej wojny, jurgieltnik z rozpiską zadań, nowoczesny sabotażysta w wersji light. Słowem - zdrajca i szpieg. W normalnym kraju finansowanie organizacji pozarządowych przez zagranicznych sponsorów byłoby zakazane, a ludzie próbujący wszcząć zamieszki za obce pieniądze bezlitośnie tępieni jako agentura. I to jest jeden aspekt ostatnich wydarzeń w Warszawie.
Drugi jest bardzo wstydliwy dla tak zwanej prawicy. Bo przecież tak sami siebie nazywają rządzący...
Temat LGBT skutecznie odwraca uwagę od rosnącej inflacji, od COVIDowych afer i absurdów, od trwającego kryzysu. Wygodny i emocjonalny, wystarczająco prymitywny i kretyński aby zrozumiała go większość społeczeństwa, słowem - wymarzony wprost temat zastępczy! Głupia gra, w którą z lubością PiS bawi się z opozycją. Korzystna zarówno dla tzw. partii zagranicy, która może pozyskać konkretne wsparcie z Zachodu na "walkę o prawa człowieka", jak i dla pisowskiej władzy, straszącej wyborców gejami, którzy "niszczą rodzinę". Proste, łatwe, nieistotne. I z tego właśnie powodu pisowcy odbiją piłeczkę, wejdą ze świnią do szamba i będą obrzucać się błotem ad mortem defaecatam!
Dlaczego Kaczyński po prostu nie utnie sprawy i nie zakaże działalności NGOsów finansowanych z zagranicy?
Bo ruda ambasadorka Wielkiego Brata mu na to nie pozwoli. Zrobienie porządku w Polsce przez Polaków nigdy nie było na rękę Amerykanom. Straciliby w takim przypadku proste środki nacisku, które nie tak dawno w zamian za niewygórowaną łapówkę pozwoliły im torturować więźniów politycznych na terytorium RP, i które czynią dziś z Polski w pełni podległą kolonię...
Inne tematy w dziale Społeczeństwo