W 1973 roku napastnicy przez sześć dni przetrzymywali pracowników jednego z banków w Sztokholmie. Po uwolnieniu ofiary nie tylko odmówiły współpracy z policją, ale też zbierały środki na pomoc prawną dla porywaczy. Jedna z zakładniczek zaręczyła się z oprawcą.
W psychologii "syndrom sztokholmski" to inaczej "przywiązanie z pojmania" – stan psychiczny, będący reakcją na silny stres. Wyraża się odczuwaniem sympatii i solidarności wobec sprawcy.
Jednym z głośniejszych przykładów syndromu jest historia Nataschy Kampusch, która przez osiem lat była więziona, bita i poniżana przez Wolfganga Priklopila. Gdy zmarł, opłakiwała go, a dziennikarzom tłumaczyła, że dzięki porwaniu uniknęła zagrożeń młodości, takich jak: alkohol czy papierosy.
https://www.medonet.pl/psyche/psychologia,wiezil-ja-przez-osiem-lat--gdy-zmarl--byla-zrozpaczona--tak-wyglada-syndrom-sztokholmski,artykul,1723163.html
Strach przed Władmimirem Putinem i jego bombą paraliżuje coraz szersze kręgi europejskich i ogólnie zachodnich polityków. Im częściej Władimir wypuszcza kolejne rakiety na ukraińskie miasta, choćby w samo Boże Narodzenie (tak jakby chciał w ten sposób wszystkim powiedzieć: patrzcie, jaki jestem nieobliczalny i szalony) tym większa miłość i strach (a jak wiadomo to jest bardziej paraliżująca mieszanka od najsilniejszego gazu bojowego) ogarnia zachodnie elity, które najchętniej oddałyby się Wołodii bez mydła, gdyby nie to, że już to dawno zrobiły, a teraz to mogą co najwyżej pocałować go w... stopy.
Twierdzenie, że tu chodzi jedynie o interesy, jest próbą odwrócenia uwagi od faktu, że na tym przecież ten najstarszy zawód świata polega. Kiedy więc inni walczą w okopach o to, żebyśmy my jeszcze nie musieli, oni zupełnie bez wstydu i żenady jadą żebrać u Wołodii o trochę gazu albo ropy, bo nikt ich wcześniej nie nauczył co to znaczy dywersyfikacja źródeł, żeby nie być już tylko uzależnionym od jednego, a o czym piszą w każdym bodaj podręczniku do ekonomii. Nic dziwnego, że potem paradują po Kremlu ze spuszczonymi gaciami, a żeby d**a nie była taka blada, malują ją sobie w patriotyczne barwy, że tu niby o bezpieczeństwo chodzi, no a skoro o bezpieczeństwo to dawaj Wołodia!
Już nie powiem gdzie ja mam takie bezpieczeństwo. Pan Kremla to wszystko bardzo dobrze widzi, że oni już z tego strachu mają pełne gacie i chętnie je spuszczą, no i on sobie na coraz więcej pozwala. Gospodarka wprawdzie wali mu się na głowę w skutek jakimś cudem i nie bez oporów nałożonych sankcji, ale on i tak nie ma już innego wyjścia jak tylko przeć do przodu, bo jak się zatrzyma to dopadną go sami swoi. Zamiast więc przetrzymać go jeszcze z rok i jeszcze bardziej docisnąć, żeby do końca już to wszystko posypało mu się z hukiem na głowę, dozbroić bardziej Ukrainę, wykorzystać fakt, że sprowadził sobie północnokoreańskich żołnierzy i wysłać pod tym pretekstem z kilka zachodnich oddziałów na próbę co zrobi a wiadomo, że guzik zrobi tak jak dotąd - oni teraz będą robić pokój z Wołodią. Wiadomo wszakże, że z tego bękarta (nawet jakby się urodził) nic dobrego nie wyrośnie, oni jednak w tym momencie się tym nie przejmują. 10, 20 lat temu też się nie przejmowali, no i mamy, co mamy.
Tylko, że Wołodia nie chce pokoju. On chce tego po co przyszedł na Ukrainę i za nic innego nie pójdzie na żaden rozejm. Rozpoczynając tę wojnę stał się jej zakładnikiem. Nie chce i nie może się wycofać ani pozwolić wejść Ukrainie nawet w okrojonym kształcie do NATO. Co jednak innego mógłby jej dać za rozejm, żeby ta mogła się również na niego zgodzić? No co? Powiedzcie, ci, którzy uważacie, że takie rozmowy mogą coś dać. Wkrótce wszyscy się przekonamy ile warte były mrzonki prezydenta-jeszcze-elekta Trumpa i czemu tak naprawdę miały służyć: usadowieniu go w Białym Domu, bo w ich realizację najprawdopobniej nie wierzył on sam. On tylko chce pretekstu, żeby wycofać się z pomocy Ukrainie i przerzucić ją całkowicie na nas. Powie: no cóż, chciałem, próbowałem, ale skoro wy nie chcecie, to radźcie sobie teraz sami z Wołodią.
A wtedy nie pozostanie nam już nic innego jak pokochać Władimira Putina szczerą miłością, a on bez wątpienia nam się za nią odwdzięczy. Tak jak potrafi najlepiej i jak nie raz już to udowodnił, i dowodzi każdego dnia.
No ale czego się nie zrobi, żeby chociaż przez chwilę przestać się bać. A kiedy bać się już nawet nie będzie sensu wtedy staniemy się wreszcie odważni... bo już nie będziemy mieli innego wyjścia. Nawet tego "od zaplecza".
...
Poprzedni wpis (kliknij na zdjęcie):
Kto ty jesteś? Komentarzyk.
Jaki znak twój? Ten obrazek.
Gdzie ty mieszkasz? Na tym blogu.
Komu wierzysz? Tylko Bogu.
Dokąd zmierzasz? Aż do końca.
Czyli dokąd? W stronę Słońca.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka