W ostatnie święta były (jak sam twierdzi) aktor Marek Kondrat snuł nad lampką wina refleksje dla Onetu, posługując się przy tym nieodpartą logiką.
W wywiadzie tym uczciwie stwierdza, że Polska zawsze dzieliła się na Polskę A i Polskę B i tak to już u nas jest. Z drugiej strony aktor zauważa, że obecne podziały wśród Polaków„zbudowane są w sztuczny sposób”. Z trzeciej strony cieszy się, że zgodnie z deklaracją Adama Michnika wraz z w wygraną PO w wyborach zwyciężyła Polska ludzi bystrych i uśmiechniętych. Innymi słowy, Polska nieuśmiechniętych przymułów przegrała. Lecz logika p. Kondrata głosi, że jest to podział sztucznie zbudowany.
Czyli co? Czyli że po prostu wszyscy jesteśmy bystrzy i uśmiechnięci!
So far, so good.
P. Kondrat deklaruje nieprzynależność ani do lemingów, ani do moherów, co ponad wszelką wątpliwość potwierdza następującą deklaracją: „Bardzo jestem zadowolony z rządów Tuska”.
Zadowolenie to p. Kondrat uzasadnia tak: „PO nie używa języka agresji, mamy spokój”. O nowych interpretacjach słowa agresja napisano już tyle, że pominę ten wątek, podobnie jak wątek katastrofy smoleńskiej, co do braku której p. Kondrat na tyle długo żyje, aby nie mieć żadnych wątpliwości.
Natomiast poruszę kwestię panującego w Polsce doby PO spokoju. Trudno tej tezie nie przyklasnąć. Wszak cały kraj popiera wprowadzenie do Polski GMO, zarządzenie obowiązkowego przedszkola dla pięciolatków, podwyższanie wieku emerytalnego, odbieranie dzieci ubogim rodzicom, mnożenie przeszkód dla biznesu. Dodajmy jeszcze pochody w Święto Niepodległości i 13 grudnia, odbywające się w atmosferze dzieci kwiatów, które niczym Stanley Ipkiss w zielonej masce potrafią skłonić do beztroskich pląsów nawet policjantów. Szykują się kolejne atrakcje, w rodzaju bliskiego memu sercu ozusowania umów o dzieło. Święty spokój co się zowie.
Zgodnie z hasłem spokoju żyję sobie na wsi, towarzystwo - podobnie jak p. Kondrat - dobieram sobie wedle uznania i byłabym równie beztroska jak on, gdybym raz na kilka dni nie włączała serwisów newsowych w Internecie. Z tych oto serwisów dowiaduję się co rusz, że chcąc nie chcąc zostałam zepchnięta do Polski B. To spychanie zachodzi pomimo tego, że nie tylko nie jestem ani lemingiem, ani moherem, ale i na dodatek miewam przebłyski bystrości (nawet jeśli nieporównanie rzadsze niż p. Kondrat) i generalnie wobec świata śmiem chodzić uśmiechnięta. To spychanie zachodzi, choć rządzący zostali wybrani w demokratycznych procedurach i przed uchwalaniem praw – szczególnie kontrowersyjnych – mają obowiązek nagłaśniać swoje zamiary, zasięgać opinii społeczeństwa i nie postępować wbrew niemu i na jego niekorzyść.
Więc jednak mimo deklaracji panów Michnika i Kondrata bystrość i uśmiech nie wystarczają, by aspirować do Polski A. Za to Polska A koniecznie chce mnie przymusić do swoich pomysłów i arbitralnie narzuca swoje zdanie wielu innym, moherom i niemoherom. A jeśli mi się to nie podoba, zamyka mnie w getcie ciemnogrodu. Ponieważ innego zdania niż Polska A w Polsce A posiadać nie wolno, czasem pod groźbą kary.
Wszystko to na szczęście odbywa się w pokojowej atmosferze i bez jakiejkolwiek agresji.
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/marek-kondrat-polacy-sa-pogubieni-mamy-problem-z-s,1,5378425,wiadomosc.html
Inne tematy w dziale Rozmaitości