Wszyscy już obgadali, opłakali, pokomentowali. Skoro już nawet Doda z Pirogiem przyszli pod Pałac Prezydencki krzyczeć o ludobójstwie, to chyba możemy odetchnąć z ulgą, że masa krytyczna została osiągnięta. Dody przecież nie zlekceważą.
Historyk pan profesor Nałęcz twierdzi, że biotechnolodzy przekonali go na temat absolutnej nieszkodliwości GMO (byli w tym celu u wróżki, no ale wiadomo, jak to jest z wróżkami), ja jednak jestem prosty chłop i mowy profesorskiej ani wróżbiarskiej nie pojmuję. Jako że przepisy ustawy stanowią prawdziwy majstersztyk prawny, nie będę nawet próbować ich przeniknąć. Wiem tyle, że nasiona GMO będzie wolno sprzedawać, a nie będzie wolno uprawiać, po prostu z nasion transgenicznych dzieci w przedszkolu będą wyklejanki na papierze robić. I Monsanto będzie zadowolnione, i Greenpeace wpisze sobie kolejne zwycięstwo do cv. Tylko Polak potrafi takie Salomonowe rozwiązania znajdować.
Albo inny genialny wygibas ministra Kalemby i rządu: Najpierw pozwolimy uprawiać, potem być może wykorzystamy unijną furtkę, tak aby rolnicy kupili, ale nie mieli prawa wysiać. Jeśli zdążymy tę furtkę wykorzystać przed porą siewów. (Chachacha!).
Jak szaleć, to szaleć, rozważmy więc kolejne możliwości:
- będzie można uprawiać, nie będzie można sprzedawać (Monsanto co rok będzie dostarczało nasiona za darmo),
- najpierw będzie można sprzedawać, a potem być może skorzystamy z unijnej furtki i wprowadzimy zakaz sprzedaży (aby polscy rolnicy wymieniali się nasionami za darmo, a ludność polska gładko przeszła na bezpłatną żywność transgeniczną),
- będzie można sprzedawać i będzie można uprawiać (pada eksport rolny),
- nie będzie można sprzedawać przedszkolnych wyklejanek, ale rodzice dzieci będą mogli je uprawiać (przebiegły plan Monsanto).
No i multum innych kombinacji.
Na mój chłopski rozum najprostsze wydaje się rozwiązanie:
- nie będzie można uprawiać i nie będzie można sprzedawać,
które w dodatku pozwala obejść się bez pytania Unii o zgodę, a podczas zakupów w sklepie nie zmusza do szeroko zakrojonego śledztwa, i tak nieprowadzącego do niczego (kto zdoła dojść, czy producent napisał prawdę, skoro nawet sam producent nie jest w stanie dojść bez specjalistycznych badań, czy ma „czyste” ziarno i „czyste” płody rolne).
Ale posłowie to nie prości chłopi jak ja. To ludzie wykształceni, erudyci, myśliciele, filozofowie. Jakżeż to taki prosty przepis gniotsa nie łamiotsa uchwalać?! Byłby wstyd! Stworzyli więc majstersztyk wyrafinowania.
Komu mamy zań dziękować? Przyjrzyjmy się najpierw pokrótce...
Kto jak głosował na GMO
Kto głosował za?
- całe PO, wasi ulubieńcy, drodzy rodacy
- obrońcy wsi polskiej PSL
- poseł niezrzeszony Ryszard Galla
Kto głosował przeciw?
- PiS
- Ruch Palikota
- SLD
- Solidarna Polska
- poseł niezależny Jarosław Tomasz Jagiełło
Za: 230 posłów. Przeciw: 202. Nie głosowało: 28
Dokładne wykazy można znaleźć np. tutaj:
http://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/agent.xsp?symbol=glosowania&NrKadencji=7&NrPosiedzenia=25&NrGlosowania=34
Przyjrzałam się bliżej tym głosowaniom.
PO – za: wszyscy, prócz jedynie pięciu nieobecnych. Nie będę wymieniać wszystkich dwustu jeden nazwisk, ale wiedzcie, że wasz ukochany poseł czy posłanka głosowali właśnie za. Matki dzieciom i babki wnukom również (nie przyszły tylko dwie panie – Kudrycka i Zakrzewska).
GMO na polu i na stole będziemy zawdzięczać m.in. takim osobom:
Godson (lekarz. Ciekawe, co by krewni ze Starego Kraju powiedzieli na tę miłość do GMO?), Gowin (a tak lubi mówić o sprawach wzniosłych!), Kidawa-Błońska i Kluzik-Rostkowska (dobrze, że nie są moimi mamusiami), Kopacz (Ewa, samo zdrowie), harcownik Niesiołowski, Pitera, Rosati (Dariusz), Schetyna, Sikorski, Zdrojewski (bohaterski wrocławianin).
Za głosowała nawet Halina Rozpondek, która w ubiegłorocznym głosowaniu nad tą ustawą wstrzymała się. Premier ma widać niespotykany charyzmat przekonywania.
No właśnie, a sam premier? Uwaga, uwaga! Premier Tusk się nie pojawił. W ubiegłorocznym głosowaniu (gdy PO również głosowało karnie) też był wielkim nieobecnym. To się nazywa umiejętność utrzymania armii w karności! A jednocześnie społeczeństwu nie podpadnie. Bo przecież nie głosował za.
PiS – przeciw (z wyjątkiem nieobecnych. Nie są tacy zdyscyplinowani jak PO, 11 nie przyszło. Ich przyjście niczego by jednak nie zmieniło, Popsl ma i tak bezwzględną większość)
Ruch Palikota – przeciw (przy 6 nieobecnych)
PSL – za jak jeden mąż! Uwaga, uwaga, wszyściutenieccy przyszli!
SLD – przeciw, prócz 4 nieobecnych. Żeby człowiek się cieszył z głosowania SLD, czy ja nie mam gorączki?
Solidarna Polska – przeciw (prócz dwóch nieobecnych). Pozdrawiamy pana Dorna!
Wśród dwóch posłów niezależnych głosy rozłożyły się po równo.
Pisać o tym teraz to trochę jak kopać leżącego. Koalicja się jakby sypie, w szeregach lekkie rozprzężenie.
Ale mimo wszystko nie mogę jakoś dojść do siebie, obserwując te równiutko maszerujące armie. A im cel bardziej szemrany, tym szereg bardziej zwarty. Człowiek odbierając mandat poselski, oddaje w zastaw głowę i sumienie. A odbywa się to na Wasz i mój koszt.
Skoro więc kajdany dyscypliny partyjnej są tak silne, że nie dają szans niezależnej myśli ani względom na wyborcę, to ja nie zamierzam się do tego dokładać z własnej kieszeni. Zgłaszam stanowczy postulat zredukowania liczebności sejmu do góra stu osób (o senacie na razie zamilczmy przez litość).
Nie od rzeczy byłaby też wiarygodna symulacja kosztów likwidacji parlamentu w obecnej postaci i wprowadzenia demokracji bezpośredniej. Jej tradycje w narodzie silne, a organizacja referendów może wypaść dużo taniej niż utrzymywanie bezgłowych, a liczebnych maszynek do głosowania.
Inne tematy w dziale Polityka