„Antyszczepionkowcy” to, „antyszczepionkowcy” tamto -- według dziennikarzy, polityków i znanych aktorów osoby niezaszczepione są winne wszelkich nieszczęść spadających na nasz kraj, a obraz, jaki ukazuje się naszej wyobraźni, przypomina jako żywo karykatury z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Elity grają na skłócenie nas nawet w łonie naszych własnych rodzin. Lecz tak naprawdę czy jest się o co kłócić i po co dzielić? Na ile te podziały faktycznie istnieją, a na ile są nam siłą wpychane do gardła?
W interesie każdego zwykłego obywatela jest to, aby wszystko wróciło do normy i prawdopodobnie każdy z nas bardzo by sobie tego życzył. Media i politycy mają dokładnie przeciwny interes, ponieważ na podziałach zwyczajnie zarabiają. Czym się mogą w tym kierować? To temat na książkę, a nie na notkę.
Skoro już jednak wiemy, że choć to jedno nas łączy, sprawdźmy, jak bardzo faktycznie jesteśmy podzieleni na covidowym tle.
Tuzy quasi-dziennikarstwa i politykierstwa z upodobaniem posługują się pojęciem „antyszczepionkowców”, waląc nim na oślep jak młotkiem każdego, kto się choć odrobinę wychyli od jedynie słusznej narracji, niezależnie od tego, jaki jest naprawdę jego stosunek do szczepień. Według mnie to najprostszy papierek lakmusowy pozwalający odróżnić pogrobowców ery Bieruta od dziennikarzy i polityków z prawdziwego zdarzenia.
Weźmy więc na warsztat pojęcie antyszczepionkowca. Przyjętą przeze mnie metodą badawczą będzie porównanie charakterystyk różnego typu „szczepionkowców”, czyli zaszczepionych, i „antyszczepionkowców”, czyli po prostu żywiących mniejszą lub większą dozę sceptycyzmu co do proponowanych rozwiązań. Pomoże nam to ustalić, w jakim stopniu charakterystyki jednych i drugich się różnią. Dla klarowności analizy w obydwu kategoriach wyróżnię po sześć subkategorii.
ZASZCZEPIENI
A. Celebryci medyczni. Celebrowani w mediach, które prawie nigdy nie dopuszczają do głosu ekspertów spoza określonego grona i o odmiennym spojrzeniu, a jeśli już dopuszczą, to czeka ich zaciekły hejt ze strony subkategorii B (co spotkalo ostatnio red. Rymanowskiego). Celebryci medyczni też nie mają jednolitych poglądów, lecz ich wspólnym mianownikiem jest: „Szczepimy się i kropka!”. Nieraz przebąkuje się o konfliktach interesów, ale osobiście nie słyszałam, aby osoby te złożyły jakieś deklaracje w tej kwestii.
B. Lepsi od innych. Dzielą ludzkość na oświeconych i antyszczepy. Koronny argument: „foliarz”. Brak zdolności i chęci do debaty, argumentem zastępczym jest „płaskoziemca”. Bardziej wyrafinowani sięgają po argument „blokowania łóżek szpitalnych”. Jest wśród nich jeszcze podzbiór nie tyle polityczny, ile egocentryczny. „Skoro ja się zaszczepiłem, a oni nie, to powinni zostać ukarani”. Lepsi od innych to najczęściej akolici jakiegoś polityka albo quasi-dziennikarza, zdeklarowani zwolennicy swojej ulubionej partii, podpiszą się pod każdym antyhumanitarnym i antydemokratycznym pomysłem swojego guru. Dyskusja z nimi generalnie niemożliwa -- ale to ich wybór.
C. Przerażeni. Ofiary paniki sianej dzień w dzień przez media. Siłą rzeczy słabo orientują się w dziedzinie epidemiologii, wirusologii etc. ani też nie próbują samodzielnie drążyć tematu, ufają natomiast mediom. Często izolują się od krewnych i znajomych, zwłaszcza niezaszczepionych. Rozmowa z nimi jest trudna, lecz nie zawsze musi być niemożliwa. Ich główną troską ich własne zdrowie, a ponieważ chyba każdy troszczy się o własne zdrowie, można mimo wszystko próbować znaleźć wspólny język.
D. Zdezorientowani. Zaszczepili się powodowani typową dla nas, ludzi nowoczesnych, wiarą w bezdyskusyjną skuteczność szczepień i nieomylność ekspertów. Nie rozumieją, dlaczego inni nie chcą się szczepić. Nie rozumieją też, dlaczego wymaga się teraz od nich testów i kwarantann, przecież szczepili się również dlatego, aby móc się swobodnie przemieszczać. Swoją wiedzę czerpią z mediów, gdyby ją nieco poszerzyli, staliby się subkategorią E.
E. Świadomi. Przyjęli szczepionki, bo uznali ryzyko zakażenia za groźniejsze niż ryzyko ewentualnych powikłań poszczepiennych. Zdają sobie sprawę, że ideą szczepionki jest chronienie ich samych, i nie obawiają się kontaktu z niezaszczepionymi bardziej niż z zaszczepionymi. Są wśród nich eksperci (niecelebryci), zorientowani w aktualnym stanie wiedzy. W zasadzie nie ma istotnych podziałów między nimi a niezaszczepionymi, no chyba żeby postanowili wspólnie wybrać się w miejsca, gdzie wymaga się paszportów covidowych. Lub jeśli państwo narzuci na nich (jako np. dyrektorów placówek medycznych, przedsiębiorców etc.) obowiązek szykanowania niezaszczepionych. Wówczas staną przed dylematem. Wielu świadomych zaszczepionych nawet jeśli nieraz zachęca do szczepień, to zdecydowanie sprzeciwia się segregacji, przymusowi i nagonce.
F. Rozczarowani. Zaszczepili się, lecz bolesne przeżycia związane ze szczepieniem (doznane osobiście lub los kogoś bliskiego) uświadamiają im, że sprawa nie jest taka prosta. Stają się często zdeklarowanymi zwolennikami wolnego wyboru, niejednokrotnie nie planują też kolejnych szczepień na covid.
SCEPTYCY
A. Eksperci. Cały przekrój -- epidemiolodzy, mikrobiolodzy, biochemicy, genetycy, lekarze, analitycy danych etc. Nie są przeciwnikami szczepień jako takich. Zwracają uwagę, że szczepionki jako lek wymagają dłuższego okresu testowania i obecnie nie jesteśmy w stanie precyzyjnie określić skuteczności i bezpieczeństwa szczepionek na covid, inni podnoszą kwestię słabej skuteczności szczepień na szybko mutujące wirusy. Wielu podkreśla mocniejszy status ozdrowieńca. Ich stosunek praktyczny do tych szczepień jest zróżnicowany -- część się szczepi, część nie, część zaleca szczepienia, zwłaszcza starszych osób, część wstrzymuje się z opiniami. Zdecydowanie krytykują też politykę covidową obraną w większości krajów Zachodu. Robią to pomimo dotkliwych często szykan ze strony części środowiska zawodowego i mediów. Wielu milczy z obawy przed takimi szykanami.
B. Świadomi. Ocenili ryzyko związane z zapadnięciem na covid oraz to związane ze szczepieniem i uznali, że rozsądniej będzie się nie szczepić. Nieraz odradzają im to lekarze ze względu na ich historię medyczną, nieraz sami są na tyle świadomi stanu swojego zdrowia, że nie chcą ryzykować. Są na ogół zorientowani prospołecznie, przed podjęciem takiej decyzji upewniają się, czy nie spowoduje ona zagrożenia dla innych, śledzą więc na bieżąco doniesienia o wynikach badań naukowych nad skutecznością szczepień i transmisją wirusa.
C. Ideowi. Nie szczepią się z przyczyn światopoglądowych -- religijnych, etycznych itp. Nie godzą się na przyjęcie preparatów zawierających linie komórek uzyskanych z komórek zabitych płodów ludzkich lub opracowanych z ich wykorzystaniem, nie tolerują eksperymentów na zwierzętach, nie uznają rozwiązań wbrew naturze (nie jedzą żywności GMO, więc nie godzą się też na terapię genową). Przeważnie również względnie oczytani w doniesieniach o wynikach badań. Są to więc antyszczepionkowcy sumienia.
D. Dysydenci. Jak to zwięźle ujął jeden z nich: „Dlaczego się nie szczepię? Bo ja wam wszystkim, k....a, nie wierzę”. Politycy i media robią wiele, aby grupa ta rosła, lecz myli się pan prezydent oraz ci, którzy sądzą, że dysydenci nie szczepią się z czystej przekory. Zmieniające się co rusz komunikaty, wolty polityki covidowej i jej jaskrawa niekonsekwentność oraz stalinowska propaganda medialna z nagonką na opornych budzą w nich podejrzliwość i skłaniają do śledzenia wydarzeń oraz doniesień o wynikach badań naukowych. Dysydenci na ogół potrafią więc swój opór wobec przymusu państwowego uzasadnić szerzej niż tylko tym zwięzłym zdaniem z początku.
E. Beztroscy. Nie zaszczepią się, bo na pewno nic im nie będzie, ta cała pandemia to wymysł. Szczerze mówiąc, trochę teoretyzuję, bo nie zetknęłam się osobiście z kimś, kto lekceważy elementarne zasady bezpieczeństwa. Zakładam jednak, że tacy istnieją, być może to oni tłumnie imprezują. Nie sądzę, że jest ich wielu, ci, co byli, raczej się już zaszczepili dla ułatwienia sobie życia.
F. Foliarze. Plandemia to żydowski spisek (nie odstąpią od tego zdania, mimo że to Izraelczycy stali się pierwszymi królikami doświadczalnymi i należą do najgłośniejszych krytyków polityki antycovidowej), wirusa wcale nie ma oraz różne inne trudne bądź niemożliwe do dowiedzenia tezy, prezentowane często tonem analogicznie obelżywym, jakego używają zaszczepieni kategorii B. Jeśli nawet w niektórych sprawach foliarze mogą mieć rację, to przekonają co najwyżej przekonanych, nieprzekonanych odstraszą taką retoryką. Są dla polityków i quasi-dziennikarzy wymarzonym wizerunkiem groźnego antyszczepionkowca, którym można straszyć niegrzeczne dzieci, spełniają więc niestety rolę pożytecznych idiotów. Wąski margines, lecz dość głośny.
Porównajmy teraz obie grupy pod względem tego, co je najmocniej różni
Ustaliliśmy już, że łączy je troska o własne zdrowie i chęć powrotu do normalności. Natomiast głównym punktem spornym jest konieczność i zakres obostrzeń wobec niezaszczepionych. Przeciwna jest im cała grupa sceptyków oraz subkategorie E i F wśród zaszczepionych. Dzięki rzeczowej, spokojnej dyskusji można by ku temu stanowisku skłonić część subkategorii D (Zdezorientowani). A przy wytrwałej pracy u podstaw może nawet niektórych z kategorii C (Przerażeni), być może część z nich wręcz z ulgą przyjęłaby wieść o tym, że zagrożenie nie jest tak wielkie, jak je sobie imaginowali. Kategorie B (Lepsi od innych) i A (Celebryci medyczni) są raczej nie do zdobycia.
Jaki z tego wniosek? Znakomitą większość z nas w kwestii pandemii niewiele dzieli. Ewentualne różnice wynikają z niedostatecznej wiedzy i z podbijania bębenka paniki przez media, my jednak zachowujmy spokój i emanujmy tym spokojem wśród zdenerwowanych. Łączą nas wspólne interesy -- nie tylko te wspomniane, ale i obawa przed dowolnym manipulowaniem nami przez media i polityków. To przez nich wielu tkwi zamkniętych w domach, rujnując swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, a niejeden ze sobą skończył, wielu potraciło biznesy i pracę. Takie i inne argumenty mogłyby przemówić do kategorii C i D wśród zaszczepionych.
Łączmy więc siły. Ci, którzy nas dzielą, robią to za nasze własne pieniądze.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo