Szefowie PiS na sztandarach mają walkę z układem. Nie z układami i kolesiostwem, lecz z jakimś jednym spójnym układem, który niestety istnieć po prostu nie może. Dlaczego? Ponieważ biznesmeni ze sobą konkurują: walczą o kontrakty, przejmują sobie nawzajem firmy.
Jednym z takich układów, nawet nie bardzo skrywanych, jest grupa skupiona wokół Krauzego. Zahaczyłem o temat, próbując się dowiedzieć kim jest Brochwicz. Wielokrotnie wyrażałem zdziwienie, że Kaczyńscy chwalą Krauzego, wokół którego urosła taka grupa złożona z finansistów, byłych polityków i byłych członków służb specjalnych. Niemalże modelowy przykład "stolika": Walendziak, Brochwicz, Petelicki, Kornasiewicz,
Zdziwiło mnie jeszcze bardziej to, gdy Dorn zagrzmiał o tym, w jak paskudny sposób zniszczono Cimoszewicza przy pomocy SKŚ. Przecież brał w tym Udział Wassermann. Teraz to już nie dziwi - czas ochronny dla kumpli Krauzego się skończył, a ochrona PiS przed SKŚ musi zostać wzmocniona.
♣
No a teraz przyjrzyjmy się jak Kaczyńscy ostatnio ujawniony układ wspierali działaniami politycznymi. Zwyczajnie, poprzez promowanie kolesiostwa. W instytucjach państwowych nie było mowy o naturalnej drodze awansu dla dobrych urzędników, obsadzano stanowiska znajomymi z NIK, ministerstwa kierowanego przez Lecha Kaczyńskiego, Porozumienia Centrum. Wszystko opierało się na zaufaniu i związkach koleżeńskich. Tylko dzięki znajomościom swe stanowiska uzyskali Kornatowski i Netzel.
A jeśli kolegami są szefowie CBŚ, policji, prokuratury i spółek skarbu państwa, to już jest sytuacja patogenna. Nie tylko mogą siebie nawzajem kryć, ale rzeczywiście to robią. To było do przewidzenia. Na to wskazywano, gdy PiS zaczął rządzić. Kuchciński widział to inaczej.
"Gazeta Wyborcza" pisze, że PiS chce zlikwidować konkursy na wysokie stanowiska urzędnicze. Zdaniem przewodniczącego Rady Służby Cywilnej profesora Marka Rockiego rządząca partia szuka bocznej furtki, by obsadzać stanowiska z nadania politycznego.
Dziennik wyjaśnia, że PiS chce znieść obowiązek organizowania konkursów na kierownicze stanowiska w agencjach czy funduszach, takich jak KRUS, ZUS, Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska czy urzędach wojewódzkich. Zmiana regulująca te kwestie ustawy to jeden z punktów paktu stabilizacyjnego, od którego PiS uzależnia koalicję z innymi partiami.
Zdaniem wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego PiS Marka Kuchcińskiego ustawa o służbie cywilnej w obecnym kształcie toruje drogę do kariery urzędnikom z PRL-owskim stażem pracy, bo to oni stanowią większość wśród urzędników mianowanych.
Takie podejście PiS pozwoliło nie tylko na układ wokół Kaczmarka, ale i w ministerstwie rolnictwa. Słyszę natomiast utyskiwania premiera i prezydenta na ich kolejne błędy personalne, podczas gdy zawinił pisowski system dobierania kadr oraz aroganckie zbywanie zastrzeżeń mediów (które powinny być traktowane jako kolejne zabepiecznie przed błędnymi decyzjami, a nie jako wróg prowadzący swą brudną grę).
Kolesiostwo samo w sobie jest patologią, która obniża jakość kadr i odbiera motywację do doskonalenia się. Ale prowadzić może też do zilustrowanej wczoraj praktyki (kruk krukowi łba nie urwie). Stąd już blisko do najgorszego rodzaju powiązań i przestępców na szczytach władzy.
Wydaje się, że zauważono to pod koniec poprzedniej kadencji. Centrolewica, która popełniała błędy ponawiane przez Kaczyńskich, proponowała działania prowadzące do odpartyjnienia stanowisk w spółkach skarbu państwa czy agencjach. Niestety PO i PiS uznały, że "Teraz k... my" i sprawy rozwinęły się w kierunku przeciwnym, propartyjnym i antypaństwowym.
Inne tematy w dziale Polityka