Gdy w latach 30' w resorcie Eugeniusza Kwiatkowskiego oceniano możliwości rozwojowe różnych regionów Polski, brano pod uwagę ich potencjał gospodarczy, ludnościowy, a także położenie i dziedzictwo zaborów. To wtedy wykluły się definicje Polski "A", "B" oraz "C" (autorem był chyba Stanisław Malessa). To wtedy przyjęto strategię wyrównywania dysproporcji rozwojowych między zaborami i regionami.
Strategia Kwiatkowskiego zmierzała, najogólniej rzecz biorąc do tego, by Polska "C" (środkowy i południowy wschód, z Łuckiem, Tarnopolem, Stanisławowem) dogoniła Polskę "A", zaś Polska "A" dogoniła Niemcy (Europę). Taki plan przygotował i przedstawił w Sejmie Kwiatkowski na lat 15 w roku, zdaje się, 1938. Zabrakło czasu, a po 1946/7 również ustroju sprzyjającego takim zamysłom. Choć elementy koncepcji gospodarczej II RP były obecne w polityce polskiej jeszcze w latach '70. Pomijam realizację.
Jedna z tez Kwiatkowskiego z 1945 roku brzmiała (przytaczam z pamięci) - Jeżeli Polska w ciągu dwudziestu lat nie zagospodaruje Ziem Zachodnich, straci moralne prawo do tych ziem. Może nie powinniśmy zbyt głośno tej tezy powtarzać... Podobnie jak lepiej nie wychylać się z myślą, że opłacało się zamienić zacofany wschód na rozwinięty (i wyludniony!) zachód. A opłacało się!
Mapka z lewej strony, to wyniki wyborów. Polska "rdzenna", z tradycjami "jagiellońskimi", zaznaczona ciemniejszym kolorem, głosowała na... sami wiecie na kogo. To jest ta część Polski, która pamięta, że była "sercem" kraju, ze swoim Centralnym Okręgiem Przemysłowym, Legionami, antykomunistyczną partyzantką, Lwowem na swoim terytorium. To Polska zwana niesłusznie "B". Polska, dla której Szczecin, Legnica, Zielona czy Jelenia Góra są tylko dość odległą kolonią potrzebną ze względów symbolicznych.
Kresy Zachodnie II RP (Gdynia, Toruń, Poznań, Śląsk) są mniej wrażliwe na tę tradycję. Ot, tyle co przyszło z przesiedleńcami po 1945. W jeszcze większym stopniu brak tradycji dotyczy Ziem Odzyskanych, na których w wielu miejscach ludność polska nie zakorzeniła się dobrze do tej pory. Piszą o tym na salonie24 np. Rybitzky i Ras Fufu. To "Polska piastowska", której prastara - nowa tożsamość bardzo mocno była akcentowana i na początku obecności w II RP (działał na przykład Związek Obrony Kresów Zachodnich), jak i w pierwszej "połówce" PRL. Tu "wschodnio- patriotyczna" retoryka po prostu nie pasuje! Tu pasuje kosmopolityzm albo quasi-wielkopolski patriotyzm oparty na dążeniu do bogacenia się. Wyzwaniem jest modernizacja i doścignięcie Niemiec, wartości na wschodzie Polski obce. Ta część Polski chętniej głosowała na... sami wiecie kogo. Widać na drugiej mapie.
Definicje Polski "A" i "B" (nie mówiąc o "C") straciły swój historyczny sens. Bogactwo (bieda) rozłożone są zupełnie inaczej, niż przywykliśmy o tym myśleć. Bieda-Pomorze Zachodnie czy dziwne województwo lubuskie mogą pozazdrościć dobrobytu skromnemu i gospodarnemu Podlasiu... Podlasiu, gdzie względne poczucie bogactwa wynika z niższych aspiracji dochodowych i lepszego zakorzenienia na własnej ziemi.
Nie gospodarka i nie bogactwo regionów zdecydowały o takiej, a nie innej mapie preferencji wyborczych.
Inne tematy w dziale Kultura