Na ładowarkach zapalały się smartfony, a teraz kolej na hulajnogi i elektryczne autka.
Prywatne hulajnogi ludzie ładują w mieszkaniach - 2 tygodnie temu mieliśmy z tego powodu pożar w sąsiedztwie. Tym razem zwykły mały pożar, w którym nikt życia nie stracił.
Właśnie przeczytałem na S24, że pali się hala z hulajnogami w Krakowie:
https://www.salon24.pl/newsroom/1398449,ogromny-pozar-w-krakowie-plonela-hala-z-hulajnogami-elektrycznymi
Liczba pojazdów elektrycznych wzrasta, a z nią liczba tzw. pożarów termicznych, w gaszeniu których straż pożarna nie ma takiego doświadczenia, jakie już ma z pożarami klasycznymi.
Sprawa wymaga regulacji:
Przy ładowaniu konieczny jest czynny, wystarczająco czuły wykrywacz dymu, który mógłby być obowiązkową częścią hulajnogi i musiałby przechodzić test na początku ładowania, na zasadzie: nie działa = nie ładuje. Druga możliwość zabezpieczenia to termometr wyłączający ładowanie, przy zbyt wysokiej temperaturze baterii. Trzecia – wskaźnik naładowania baterii kończący ładowanie, kiedy bateria jest wystarczająco naładowana lub kiedy jej temperatura podejrzanie wzrasta.
Możliwe i pożyteczne lecz bardziej restrykcyjne rozwiązanie to odrębne wiaty do ładowania większych baterii z automatycznym systemem gaszenia.
Pojazdy elektryczne powinny być ładowane tylko z energii tzw. odnawialnej, a żeby to było skuteczne nie powinno się łączyć sieci wiatraków i ogniw fotowoltaicznych z klasyczną siecią energetyczną. Połączenie powoduje, że zmniejsza się sprawność klasycznych elektrowni z powodu wygaszania pieców, kiedy wieje wiatr lub świeci słońce. To wygaszanie i rozpalanie zależne od pogody, powoduje, że zwiększa się tzw. ślad węglowy, a zatem zarówno koszt uzyskania, jak i cena energii elektrycznej.
Rozwiązanie: odrębna sieć energii odnawialnej o innym woltażu np. 110V, przeznaczona wyłącznie do ładowania baterii: rowerów, hulajnóg, samochodów, kosiarek, etc.
Inne tematy w dziale Technologie