Prze Prze
265
BLOG

Absurdalna prowojenność

Prze Prze Polityka Obserwuj notkę 42

Techniczne rzecz biorąc amerykańska zdalna (ang. proxy) wojna z Rosją, prowadzona za pomocą Ukrainy, nazywanej przez amerykańskich podatników największą korupcją Europy nie wygląda optymistycznie. Politycznie to wygląda coraz dziwniej, ponieważ kadencja Zełenskiego upłynęła i ze względu na stan wojny w kwietniu tego roku wybory prezydenckie nie zostały rozpisane. Nie wiadomo jakie dziś ma poparcie obecny prezydent, który podpisze pokój z Rosją lub zdecyduje, że nadal będzie prowadził wojnę. Na domiar złego, wiosną tego roku, kiedy Zełenski był jeszcze w pełni Prezydentem Ukrainy, chciał podpisać pokój z Rosją na konferencji w Stambule, ale pojawił się tam niejaki Boris Johnson (ten co imprezował w czasie pandemii, a swoim rodakom kazał cicho siedzieć w maseczkach) i mu po prostu podpisać zabronił. Kto faktycznie rządzi Ukrainą? Kiedy rządzą pajacyki, warto sprawdzić, kto faktycznie pociąga za ich sznurki. Wiemy? Nie wiemy? Udajemy, że nie wiemy, czy udajemy, że wiemy?

O stratach Rosji jesteśmy informowani na bieżąco i wygląda na to, że w tej klasycznej, w miarę cywilizowanej wojnie, w której giną niemal wyłącznie żołnierze na froncie, straty Rosji wynoszą około 300 tysięcy żołnierzy. O stratach Ukrainy się nie mówi, a jeśli się nie mówi, to jest bardzo prawdopodobne, że straty są większe od tych, które moglibyśmy zaakceptować pozwalając naszym politykom dolewać oliwy do ognia, czy mówiąc inaczej „po przyjacielsku” wspierać solidnie już poharatanego boksera, który nie ma szansy wygrać walki, by jeszcze przed ciężkim knock-outem zdążyć obstawić bardziej prawdopodobny wynik. Przyjaźń to czy Schadenfreude? Kolejna, groteskowa odsłona tej czarnej komedii to propozycje Donalda Tuska by z terytorium Polski zestrzeliwać coś nad Ukrainą. Czyżby nasz niegdyś wesoły Donaldinho popadł w jakiś nastrój zbiorowo-samobójczy? Może należy Chabad Lubawicz tak, jak prawdopodobnie niektórzy nasi parlamentarzyści świętujący oficjalnie Chanukę jako rzekomo ich zdaniem święto religijne i jak oni, czeka na wielką katastrofę i nadejście Mesjasza? Kto wie? Podobno ścigany już przez Międzynarodowy Trybunał Karny, Bibi Netanjahu, za którym wszyscy ważniejsi w Sejmie stoją nadal nieopatrznie murem, ma to nadejście przyspieszyć. Chyba obserwujemy wyjątkowo niebezpieczne zabawy fundamentalistycznych staruszków, którym zdrowia i życia dużo już nie zostało i być może chętnie przegrają w naszym imieniu w ruską ruletkę i z hukiem głowic jądrowych przejdą na zawsze do historii ludzkości, jako ci, którzy ocalili w kilka minut planetę przed przeludnieniem.

Ukraina do wojny w 2022 była w przeciwieństwie do Polski w roku 2024 przygotowana bardzo dobrze. Po roku 2014, kiedy Rosja zajęła Krym, wprowadzono tam obowiązkową służbę wojskową, a zatem Ukraina zaczęła wojnę z ośmioma rocznikami dobrze wyszkolonych żołnierzy. Osiem roczników w państwie liczącym 45 milionów obywateli w roku 2014 to 400 tysięcy żołnierzy. Po dwóch latach wojny jest już niestety problem z ludźmi. To nie tylko zabici, ale także ranni, którzy są już niezdolni do walki. Do tego ludność Ukrainy liczy dzisiaj już tylko 38 milionów. Licząc zabitych oraz tych, którzy wyjechali, są już i pewnie pozostaną szczęśliwymi obywatelami UE, straty ludności po stronie ukraińskiej wynoszą 7 milionów ludzi. Mamy w ciągu dwóch lat ubytek porównywalny ze stratami Polski podczas II wojny światowej, która trwała lat sześć. Jest zatem problem nie tylko z uzbrojeniem i amunicją, ale także z naborem żołnierzy. Szanse przeżycia żołnierzy przeszkolonych przez 2 tygodnie jest zdecydowanie niższe, są oni mniej skuteczni, a i niedobory amunicji nie są już stanem przejściowym.

W takiej sytuacji plany odbicia zajętych terenów są zwyczajnie nierealne, o czym już na wiosnę mówił Prezydent Pavel. Zresztą, od samego początku Zachód miał wesprzeć Ukrainę, żeby zapewnić jej lepszą pozycję w negocjacjach, czas tymczasem zdaje się działać coraz bardziej na niekorzyść Ukrainy, ponieważ coraz bardziej widoczna jest potężna dysproporcja sił, dla Ukrainy w sposób oczywisty niekorzystna.

Zastanawiające jak niektórzy politycy skutecznie wmawiają ludziom, że Rosja chce zająć całą Ukrainę. Skąd takie przypuszczenie, jeśli na froncie jest nie więcej niż 100 tys. żołnierzy? Niemcy w roku 1939 wysłali przeciw Polsce 1,5 miliona żołnierzy żeby zająć i skutecznie okupować tylko połowę jej terytorium. 17 września 1939 Kresy Wschodnie zajęła Armia Czerwona w liczebności 800 tys. żołnierzy. Dla przypomnienia rząd RP 17 września był uciekł.

Nie da się opanować państwa liczącego ponad 40 milionów ludzi za pomocą 200 tysięcznej armii – ponieważ wypadnie nam jeden żołnierz na ponad 200 osób. Zorganizowanie skutecznego powstania w takich warunkach byłoby dziecinnie łatwe. To chyba oczywiste, dla porównania ZSRR miał w PRL ponad 500 tys. żołnierzy, lojalny rząd, lojalną milicję i służbę bezpieczeństwa oraz lojalną armię PRL z corocznym poborem na 2 lata.

Życzyłbym Ukrainie zachowania integralności terytorialnej, ale wszystko ma swoją cenę. W tej powolnej wojnie ceną zaczyna być naród. Naród to ludzie, ich język, tradycje i kultura, a nie terytorium. Moim zdaniem na dalsze prowadzenie takiej wojny Ukrainy nie stać jeśli chce zachować naród. Nie stać także UE jeśli nie chce zostać w tyle za Chinami i pozostałymi potęgami gospodarczymi Azji. Taki mamy trend – Azja gospodarczo rośnie, a Europa przekształca się w skansen dziwaków, dziwaczek i dziwaczątek.

Ewentualna eskalacja tego konfliktu jest szczególnie niebezpieczna Polski i Niemiec, a to z powodu logicznej (niestety) doktryny wojennej ZSRR, która większym zmianom raczej nie uległa do dziś. Z tego, co pamiętam z zajęć studium wojskowego, zakładała w razie zagrożenia, zmasowane uderzenie jądrowe w Niemcy, (dziś może być z drobną korektą w Polskę i w Niemcy). Korektę niedawno w żartobliwym tonie potwierdził Miedwiediew w odpowiedzi na zaczepki Sikorskiego. Założenie takie wynika z oczywistej niemożności wygrania przez Rosję wojny konwencjonalnej na terenie Europy. To od dawna proste i oczywiste. Po uderzeniu jądrowym dojdzie jednak najprawdopodobniej do kapitulacji europejskiej części NATO, chyba, że generałowie w podeszłym wieku dojdą do wniosku, że na życiu na Ziemi już im nie zależy i odpalą tyle fajerwerków, że zniszczą nasze życie na całej planecie. Wystarczający potencjał w liczbie głowic po obydwu stronach jest i to z nadmiarem, przy czym żadna ze stron nie zechce przegrać i rakiety odpalić zdąży. Rosja i USA mają po 1500 rozlokowanych głowic, gotowych do użycia. Żadna ze stron nie da rady unieszkodliwić 1500 silosów przeciwnika. To będzie totalne zniszczenie ludzkości, albo tylko ostrzegawcze uderzenie w Europę, czyli w nas.

Język wojny jest techniczny i prosty: wygrywa ten, kto zada uderzenie, po którym przeciwnik się nie podniesie. Przy obecnym potencjale obie strony mogą się nie podnieść.

Tzw. tarcze? Nie wystarczą. Głowice jądrowe nie są przenoszone amatorskimi rakietami Hamasu z rurki i saletry.

5 najszybszych rakiet na świecie:

1. Avangard (Rosja) 27 Ma (32.000 km/h), zasięg 5.000 km

2. DF-41 (Chiny) 25 Ma (30.000 km/h), zasięg: ponad 12.000 km (ładunek do 10 głowic)

3. Trident (USA) 24 Ma ( 29,654 km/h) 2000 – 12.000 km

4. Minuteman 3 (USA) 23 Ma (28,200 km/h) 13.000 km

5. RS-28 Sarmat (Rosja) 20.64 Ma ( 25,500 km/h)

……

             FATTAH (Iran) rakieta 15 Mach (18.000 km/h), zasięg 14 tys. km….

Nie ochronią nas przed tymi rakietami Himarsy, ponieważ prędkość ich pocisków jest 10 razy mniejsza: 2,5 Ma. Tylko cena jest dobra, reszta w przypadku konfliktu jądrowego – całkowicie bezużyteczna.

Żadna ze stron nie jest w stanie zniszczyć wyrzutni przeciwnika, a zatem najsilniejsi mają jedynie możliwość wzajemnie się pozabijać. USA mogą mieć jedynie tę nadzieję, że część rosyjskiego uderzenia jądrowego trafi w Europę. Jeśli chodzi o wojnę, terytorium ma znaczenie.

W takiej sytuacji wystarczy wybrać wariata na prezydenta jednego z mocarstw jądrowych, żeby ludzkość zwyczajnie strzeliła sobie w łeb.

„Zero responsibility” Biden już w pierwszej kadencji pokazał co potrafi, a jednak w najbliższych wyborach nie pozostaje bez szans. Dla przypomnienia „zero responsibility” to jego słowa wypowiedziane po chaotycznym wycofaniu wojsk z Afganistanu i pozostawieniu lokalnych sojuszników na pastwę Talibów, których, jeśli pamiętacie to amerykanie dokarmili i uzbroili niegdyś przeciw ZSRR. Co się stało z demokracją, że tacy ludzie poważnie startują w wyborach prezydenckich? Kiedy umiera edukacja, umierają też media i umiera demokracja.

Wracając do aktualnej wojny, pamiętajmy, że z mocarstwem jądrowym z pewnością wojny nie warto przeciągać do momentu, kiedy mocarstwo jądrowe postawione pod ścianą i zdecyduje się tej broni użyć. Wszystko wskazuje na to, że rosyjskie rakiety bez problemu dotrą do wszystkich celów w Europie, a jak już Miedwiediew Sikorskiemu niedawno obiecał, Warszawa nie zostanie pominięta.

Tu pojawia się pytanie co właściwie jest celem amerykańskiej wojny proxy na Ukrainie? Zasada nienaruszalności granic akurat tego państwa? Dlaczego w takim razie Izrael może odbierać ziemie Palestyny i okupować pozostałą jej część? Wyłączenie Kosowa z Serbii? Dlaczego Wielka Brytania może odebrać jedną z wysp Irlandii? Mamy tu mieszankę negocjowanych umów, jednostronnych deklaracji i rozwiązań siłowych. Te ostatnie są kosztowne, niehumanitarne i bywają niebezpieczne, zwłaszcza kiedy grożą eskalacją.

Każda wojna kiedyś się kończy traktatem pokojowym ponieważ wojny nie można prowadzić w nieskończoność ze względu na nieodwracalne straty w ludziach i wysokie koszty, których gospodarka żadnego państwa dłużej nie wytrzyma. Wojny nie można też całkowicie wygrać: Przykłady: aneksja Austrii, Czechosłowacji, Wietnam, Korea, ….

To, co się udaje za pomocą bomb i rakiet zrobić, to jedynie przeprowadzić państwo na którego terytorium wojna przebiega do epoki kamienia łupanego, przykłady: Irak, Afganistan, Syria….. Odbudowa? To tylko obietnice zbrojeniówki wobec podatników z innych działów gospodarki, które nigdy dotąd nie zostały spełnione, może z wyjątkiem Planu Marshalla, ale ten miał wyjątkowo solidne źródło finansowania – Niemcy prowadziły wojnę nastawioną na rabunek całej Europy – amerykanie oddali część „Złota dla zuchwałych”, na rzecz dobrej współpracy.

Cóż, Ukraińcy deklarując niepodległość najwyraźniej się z Ruskimi nie dogadali. Donbas to 1/3 złóż mineralnych byłego ZSRR, a współpraca nie działa i od dawna obserwujemy taką sytuację, że Zachód wspiera Ukrainę, a ta płaci Rosji. Zachód praktycznie w ten sposób wspierał Rosję. Trudno, ktoś się nie zorientował?

Dziś, z naszego punktu widzenia wszystko jedno czy Donbas należy do Rosji czy do Ukrainy. Lwów i tak należy do Ukrainy, a surowce, takie jak nikiel i tak musimy importować.

W Rosji narracja zagrożenia ze strony Zachodu działa. Pamiętajmy, że w trakcie II Wojny Światowej stracili 20 milionów ludzi. Większych strat nikt nie poniósł. Bez udziału Rosji (ZSRR) hitlerowskich Niemiec nie dałoby się pokonać tak szybko, jeśli w ogóle.

Koncepcja pokoju, której brak, kiedy zgadzamy się nie tylko mówić, ale i myśleć językiem wojny.

Czy faktycznie jest dla nas wielkim problemem to, że Ukraina będzie państwem neutralnym? Chyba nie. Czy wielkim problemem będzie to, że brytyjskie okręty wojenne nie będą pływać po morzu azowskim? Chyba nie. Czy wielkim problemem będzie, że kupimy nikiel z Rosji, a nie z Ukrainy? Chyba nie. Amerykanie ropę z Rosji kupują do dziś mimo sankcji, które i tak nie działają. Amerykanie mogą też oglądać RT, a my nie. Kaczyński zdecydował, że nie zrozumiemy, a dziś Tusk jest tego samego zdania, także o swoich wyborcach. Czy mamy już demokrację sponsorowaną, jak w USA? Jeśli nie, trudno doprawdy zrozumieć prowojenną (samobójczą) retorykę Tuska, Sikorskiego i Dudy.

Próbując ich zrozumieć, widzę tylko takie argumenty za kontynuowaniem wojny:

UE nie opłaca się przyjęcie do wspólnoty tylko zachodniej Ukrainy dysponującej jedynie tanią siłą roboczą. Nam także się to nie opłaci.

Jeśli Ukraina będzie tylko w UE, a nie w NATO – nie będzie ponosić kosztów zbrojeń, ale skorzysta z funduszy wspólnoty i z przywilejów handlowych.

Obywatele Ukrainy (w tym Rosjanie), którzy mieszkają w UE (około 7 milionów) będą obywatelami UE.

Jednak eskalacja konfliktu może być dla nas katastrofalna, zwłaszcza, że sankcje nie działają, poparcie dla Putina i jego ludzi w Rosji nie maleje, G7 biednieje, a Zachód znajduje się w coraz większej izolacji, ze względu na swoją rabunkowo-kolonialną politykę i przyzwolenie na ludobójstwo, a z prawdopodobną eskalacją lokalną – nasze sprawy też nie wyglądają optymistycznie, ponieważ nigdy dotąd możliwość przywrócenia granicy niemiecko – rosyjskiej na Wiśle nie była tak blisko.

Podobno ludzie mądrzy bogacą się, po czym natychmiast głupieją, a jeśli nie oni, to ich żony i dzieci.

Wybierałbym mniejsze zło, a nie ruletkę, w której stawką jest życie milionów ludzi Zachodu, który zdaje się polubiliśmy i mieliśmy nadzieję, że będzie się wspaniale z naszym udziałem rozwijał.


Prze
O mnie Prze

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Polityka