Mówi się już o setkach tysięcy kurczaków, które trzeba zabić, aby zwalczyć ptasią grypę. Mówi się też, że ptasia grypa jest groźna dla ptaków, a nie dla ludzi. Na razie zostawię rozważania nad sensem zabijania zdrowych (bez badania) kurczaków tylko, dlatego że były obok chorych. Zastanawia mnie, dlaczego tych kurczaków nie mogą zjeść ludzie.
Pół miliona kurczaków! Przecież wyżywiłby się cały Lublin (z którego pochodzę). Jeżeli ptasia grypa po usmażeniu, upieczeniu bądź ugotowaniu przestaje działać to, dlaczego nie zrobiono tam ogólnonarodowej (albo, chociaż lokalnej) imprezki? Nie wiem, jaka jest teraz cena kurczaków (nie spotkałem ostatnio Donalda Tuska), ale te chore kurczaki można by sprzedawać za 50% ceny. Gdzieś niedaleko rozpalić ognisko, albo nawet kilka. Jeżeli unijne przepisy zabroniłyby przebywania ludziom w ognisku choroby to ognisko imprezowe rozpalić by trzeba kilometr, czy dwa obok. I zaczynamy.
Byłaby szansa dla społeczności lokalnej - można się lepiej poznać. Przy takiej imprezie być może ktoś komuś wybaczyłby przedawnione winy. I zrodziłoby się społeczeństwo obywatelskie, ktoś załatwiłby papierowe talerzyki, albo i nie papierowe, ktoś przyniósłby pieńki do siedzenia, ktoś inny całe pale, a jeszcze ktoś inny zrobiłby ławeczki. I pogoda by pewnie dopisała.
Byłaby i szansa dla polityków. Pan premier grałby tam pierwsze skrzypce. O proszę może jeszcze jedno udko dla pani redaktor? Nie? Naprawdę? OK. Sam zjem… Spotkaliby się zwykli ludzie z tymi z telewizora. Okazałoby się, że w sumie to są nawet podobni, jeżeli nie tacy sami. No, może panowie z telewizora trochę za dużo udek (kurczaka) chcieliby wciskać paniom redaktorkom, ale przecież Józek też zaproponowałby skrzydełko (też kurczaka) Bożence.
Jednak najistotniejsze byłoby pokazanie, że z każdymi nawet najbardziej skomplikowanymi i genialnymi przepisami można się rozprawić na chłopski rozum.
P.S. Celowo nie wspominałem o głodnych dzieciach.
Amor patriae nostra lex
Inne tematy w dziale Polityka
