W Prawie i Sprawiedliwości po przegranych wyborach dochodzi do pewnych starć. Najbardziej znanym przykładem jest wojna panów Kazimierza Ujazdowskiego, Pawła Zalewskiego i Ludwika Dorna z władzami PiSu. Ja uważam, że odejście pierwszych dwóch z tego tria będzie dla partii złe. Jak uratować PiS przed dziadowaniem?
Zaczęło się od p. Kazimierza Marcinkiewicza i strachu, że były premier zacznie tworzyć swoją frakcję w Prawie i Sprawiedliwości. Strach ten prezesa Jarosława Kaczyńskiego wiązał się głównie z p. Przemysławem Gosiewskim, który te strachy najpierw stworzył, a później pobudzał u szefa partii. Jak to było z odwołaniem premiera Kazimierza Marcinkiewicza? A no było tak, że companieros - Przemysław Gosiewski i Lech Kaczyński -starali się jak mogli obalić p. Marcinkiewicza i wprowadzić na tron p. Jarosława Kaczyńskiego. Prezydent Lech Kaczyński, jak wiemy, nigdy nie wybaczył bratu, że nie został premierem od razu po wyborach.
Teraz jest sprawa panów Ujazdowskiego i Zalewskiego. Jaki był jeden z powodów tego konfliktu? Ano wyżej wymienieni nie chcieli na przewodniczącego klubu pana Gosiewskiego. Do tego p. Zalewskiemu zdarzyło się zapytać p. Annę Fatygę (pupilka pana prezydenta), jakie były wyniki szczytu UE na którym pani minister reprezentowała Polskę. Przypominam, że został za to pytanie poddany pod sąd partyjny.
Z wyżej wymienionych zdarzeń wyciągam pewien wniosek, mianowicie taki, że wódz Jarosław Kaczyński jest raczej takim papierowym szefem PiSu. Jest mózgiem i twarzą partii, ale źródła swej wiedzy czerpie – według mnie – z dość niepewnych źródeł. Na podstawie tych źródeł później podejmuje decyzje, które niejednokrotnie są błędne. Jakie to źródła? Kto ma wpływ na prezesa Prawa i Sprawiedliwości?
Szef klubu Przemysław Gosiewski. To on najczęściej rozmawia z partyjnymi dołami i to on zna najlepiej posłów PiSu. W związku z tym, wszyscy, którzy nie przypadną do gustu panu Gosiewskimu nie mają szans na karierę w partii (zawsze można szepnąć szefowi to i owo na temat pana X). A kto ma szansę na karierę? Gosiewszczyzna. Stwierdzenie to jest pewnym uproszczeniem oczywiście, nie zmienia to faktu, że twarze partii są tak mało wyraziste (nie mogą kryć mistera Włoszczowa) i jak mam być szczery to mi kojarzą się z nędzą i jakąś beznadzieją. Jednak mniej istotne jest pytanie - kto należy do Gosiewszczyzny? Istotniejsze jest, kogo przez Gosiewszczyznę z Prawa i Sprawiedliwości wycięto?
Drugim miejscem szkodliwym jest pałac prezydencki, czyli prezydent Lech Kaczyński. Już nie chce mi się opowiadać, jakie gafy i głupoty są tam wyczyniane. Najgorsze jest to, że p. Lech Kaczyński jednocześnie chce uśmiechać się do salonu (np. sprawa aborcji) i walczyć z salonem (jesteśmy pod nieustającym atakiem). Według mnie w większości jest on nie-decyzyjny – ciągle tylko gada, a prawdziwa robota się ślimaczy. Kiedy jednak podejmie jakąś decyzję to - łagodnie powiem - decyzja ta ma poszlaki błędnej. Jakby tego było mało pan prezydent upiera się przy tej decyzji vide Anna Fotyga i porażka-zwycięstwo na szczycie UE.
Co zrobić? Trzeba wyciągnąć Jarosława Kaczyńskiego z rąk Gosiewszczyzny – to po pierwsze. Nie wiem jak to zrobić, być może pewną nadzieją jest p. Brudziński. Po drugie, z czym trzeba się wstrzymać do następnych wyborów, Lech Kaczyński nie może zostać prezydentem na drugą turę, a najlepiej, żeby w ogóle nie kandydował Dobrze by było, gdyby PiS wystawił innego kandydata (patrząc na szansę obecne Lecha Kaczyńskiego nie jest to nie możliwe). Gosiewski na marginesie partii i Marcinkiewicz kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta w wyborach w 2010 roku takie są według mnie warunki konieczne, aby uratować PiS przed dziadowaniem.
Amor patriae nostra lex
Inne tematy w dziale Polityka