Nicolas Sarkozy przedstawiany we Francuskich wyborach jako kandydat prawicy mianował rząd. Premierem został Francois Fillon. Szefem dyplomacji, jak przystało na prawicową władzę został socjalista Bernard Kouchner.
Podczas mianowania francuskiego prawicowego rządu następują bardzo ciekawe wydarzenia. Jedną z zapowiedzi wyborczej było np. mianowanie w 15 osobowym gabinecie siedmiu kobiet na ministerialne stanowiska. Nieoczekiwanie - z polskiego punktu widzenia - obietnica została dotrzymana. Poprawność polityczna… ach, jakie to piękne… Czy nie zauważacie tutaj absurdu? Według mnie przy dobieraniu ministrów należy kierować się ich fachowością, ą nie ich płcią, czy – moja prognoza na najbliższe lata – orientacją seksualną.
Najważniejsze dla Polski jest oczywiście to, że prezydent Sarkozy mianował szefem francuskiego MSZ-u człowieka lewicy, czym wzmocnił we francuskim rządzie lewą nogę. Pamiętajmy o planach Sarkozego odnośnie Unii Europejskiej. Jako kandydat prawicy jest zwolennikiem prezydenta UE, szefa dyplomacji UE itp. itd. Z punktu widzenia Polski są to sprawy nie do przyjęcia i ja uznaje je za zagrożenie dla suwerenności naszego kraju. Socjalistyczny szef francuskiego MSZ i takie wspaniałe pomysły – mam wrażenie, że nic dobrego z tego wyjść nie może…
Francja jak już wspomniałem we wcześniejszych wpisach musi teraz dokonać bardzo poważnej ewolucji, ponieważ jeżeli tego nie zrobi to podczas następnych wyborów w 2012 roku nastąpi we Francji rewolucja… Francuzi na pewno wiedzą o tym lepiej niż ja. Co w takiej sytuacji czyni kandydat prawicy? Oczywiście mianuje premierem człowieka, o którym pisze się tak: „Nowy premier jest postrzegany jako "społeczny" gaullista. Ma opinię zwolennika dialogu i wymiany myśli, a nie konfrontacji. Wieloletnie doświadczenia w rozmowach z silnymi we Francji związkami zawodowymi mają mu pomóc w realizacji szerokich reform państwa, zapowiadanych w kampanii wyborczej przez Sarkozy'ego”. Nie wiem jak wy, ale ja zaraz po wyborach słyszałem takie opinie, że Sarkozy może być francuską Margaret Thatcher. Hehe… Mam wrażenie, że europejscy kandydaci prawicy regularnie zajmują takie stanowisko…
We Francji chyba wszyscy dotychczasowi prezydenci tak wzmacniali lewą nogę, że Francuzom została tylko lewa noga. Przecież w każdym normalnym, cywilizowanym kraju takie rzeczy, jak we Francji z tym podpalaniem samochodów są nie do przyjęcia…
Jeszcze taka ciekawostka… Od 1995 roku we Francji wyborów nie wygrali kandydaci lewicy…
Amor patriae nostra lex
Inne tematy w dziale Polityka