Niemcy chcą przedłużyć blokadę rynku pracy (do 2011 roku) dla pracowników z krajów europy środkowo-wschodniej, które weszły w 2004 roku do tego czegoś, co umownie nazywamy Unią Europejską. Przypominam przy tej okazji, że Niemcy mają obecnie prezydenturę w Radzie Unii Europejskiej (Angela Merkel), a także, że Niemcy mają największą reprezentację w Parlamencie Europejskim.
Komu szkodzi blokada rynku pracy? W pierwszej kolejności Niemcom, którzy zechcą sobie wybudować dom, naprawić kran w łazience itp. Jeżeli taki Niemiec, może wybrać do pracy innego Niemca, który zbuduje mu coś tam za powiedzmy 5 tys. Euro albo Polaka lub Słowaka, który zbuduje mu to samo coś tam za 3 tys. Euro to oczywiście, kierując się zdrowym rozsądkiem wybierze Polaka lub Słowaka. Zaszkodziło to tym samym niemieckiej gospodarce.
A komu jest to na rękę? No na pewno niemieckim hydraulikom, murarzom, tynkarzom itp. Przypuszczam, że Niemieckie związki zawodowe (pełen socjalizm) miały w tym spory udział. Niemiecki rząd w obronie Niemieckiego Człowieka Pracy, zaatakował Polskiego, Słowackiego, Czeskiego itd. Człowieka Pracy, a także Niemieckiego Konsumenta, który z Polskim robotnikiem doszedłby do sytuacji, gdzie obie strony byłyby zadowolone (Niemiec, że ma zrobione tanio – taniej niż przez Niemca, a Polak, że dostał dobrą zapłatę – większą niż w Polsce), czyli do sytuacji najlepszej i wzorcowej.
Popularna teza o tym, że UE, powinna stać się Europejskim Super-Państwem, a raczej Superstaat Europa, częściowo zawarta w deklaracji berlińskiej (dziś, 50 lat po podpisaniu Traktatów Rzymskich jesteśmy zjednoczeni w dążeniu, by do wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku oprzeć Unię Europejską na odnowionym wspólnym fundamencie) jest w obliczu tego, co się dzieje zabawna. Jeżeli Europa stałaby się jednym państwem jednocześnie wprowadzono by swobodny przepływ towarów i usług, a co za tym idzie Europejski rynek pracy – bez wewnętrznych ograniczeń. Przypuszczam, że dla twórców koncepcji Superstaat Europa, jest to sprawa najmniej ważna i praktycznie niezauważalna (czyli dla mnie najważniejsza).
I tutaj jest klucz do zrozumienia pomysłu Europejskiego Super-Państwa. Jego celem nie jest wprowadzenie europejskiej strefy wolnego handlu, czyli czegoś dobrego, tylko czegoś złego - europejskiej kultury, nowego człowieka – Europejczyka.
Mam wrażenie, że 2009 rok ma stać się rokiem, od którego będą liczone kolejne następne lata (dlaczego mamy liczyć czas od wymyślonego urodzenia Jezusa Chrystusa?). Zapominamy o tych strasznych wojnach, prześladowaniach i braku tolerancji. Teraz już wojen w Europie nie będzie (jest jeden naród), nikt nie będzie prześladowany (chrześcijanie już dawno przestali istnieć… Co to jest chrześcijaństwo?) i zapanuje powszechna tolerancja.
P.S. Przeczytajcie ostatni akapit jeszcze raz, ale tym razem bez nawiasów… Jak to wszystko pięknie brzmi…
Amor patriae nostra lex
Inne tematy w dziale Polityka