Redaktor Krzysztof Czabański, w kontekście pewnej analizy geopolitycznej, rozważa czy opozycje prawdziwą da się zastąpić „podróbką”[i] („Uważam Rze” 42/2012). Polemizując z artykułem „Za nic z Rosją, ostrożnie z Niemcami” postanowiłem zastanowić się czy w ogóle istnienie „podróbki” jest możliwe. Więc: Czy wasalna partia prawicowa jest w Polsce możliwa?
Tak
I w pierwszej chwili wydaje się, że tak, wszak udało się stworzyć wasalną partię lewicową, jaką utworzył Janusz Palikot. Jego Ruch w zdecydowanej większości głosowań sejmowych głosował przecież razem z PO, a sam lider tej formacji jest częstym gościem salonowych mediów i nie jest tam traktowany przesadnie ostro. Dodatkowo w najnowszej historii Polski istniał przecież układ partii władzy z partiami satelickimi, jakim był Sejm PRL. PZPR, ZSL i SD stanowiło zamknięty system władzy. Być może Platforma Obywatelska chciałaby coś podobnego powtórzyć.
Jednocześnie, zgodnie z zasadą, że nowe nazwiska w polityce nic nie znaczą, a nowa partia niemal zawsze musi być elementem dotychczasowego sytemu politycznego, licencjonowana prawica w rzeczywistości byłaby partią Sikorskiego–Gowina, a są to politycy w Polsce dość popularni i wyraziści.
Nie
Z drugiej jednak strony wydaje się, że nie da się w Polsce „zamknąć systemu władzy” na wzór PRLowski, ponieważ gwarancją ówczesnego sojuszu PZPR, ZSL, SD były sowieckie wojska. Co miałoby być gwarancją systemu w III RP, trudno powiedzieć. Jednocześnie, odpowiadając na kolejny argument, warto przypomnieć, że próba współpracy pomiędzy Jarosławem Gowinem a Radosławem Sikorskim była podejmowana przy okazji tzw. prawyborów
[ii] i zakończyła się niepowodzeniem, pogłoski mówią, że z winny Sikorskiego, a szczególnie z powodu jego ego.
Odpierając trzeci argument można zadać pytanie, czy „wasalizm” Palikota nie wynika z jego taktyki politycznej, która podpowiadała mu, że nie można bić tego, którego wszyscy kochają, a do niedawna przecież Tuska wszyscy kochali. Niewykluczone, że ten związek skończy się, gdy Tusk i PO nagle zaczną tracić poparcie. Zwiastunem właśnie takiej zmiany może być choćby wystąpienie Palikota po tzw. „drugim expose” Tuska czy jego wypowiedzi w TVNowskiej „Kropce nad i”
[iii]. Dodatkowo warto przypomnieć, że przed wyborami parlamentarnymi Ruch Palikota był np. przez TVN24 i PO izolowany, o czym wspominał sam Palikot
[iv]. Kwestionuje to jednocześnie popularną wśród prawicowców tezę, że Ruch Palikota był celową akcją Platformy Obywatelskiej.
Przy okazji warto zadać jeszcze jedno pytanie: jeżeli można sobie dowolnie tworzyć wasalne partie, to dlaczego PiS nie chce stworzyć własnej partii wasalnej? Tzw. „PiS-light”?
Reaktywność
Podczas czytania artykułu Krzysztofa Czabańskiego miałem nieodparte wrażenie reaktywności. Jest to bardzo irytująca słabość, którą można podsumować mianem podatności na prowokacje. Gdy Giertych udzielał wywiadu „Gazecie Wyborczej” i wspomniał o możliwości domknięcia się systemu mi przyszło do głowy tylko jedno: że to blef, że – podobnie jak donosy (obelgi?) na Jarosława Kaczyńskiego – jest to po prostu próba przypomnienia o swoim istnieniu oraz wkupienia się do Towarzystwa. W tym wywiadzie niczego poważnego (no może z wyjątkiem niektórych kulisów kryzysu parlamentarnego na przełomie 2005 i 2006 roku) nie ma, tylko groteska
[v]. Reakcja powinna być spokojna, nie ma łatwiejszego sposobu obalenia prawicy niż poprzez zwiększenie wewnętrznej nieufności, dodatkowe podziały czy zacietrzewienie. Wewnętrzne prawicowe konflikty są na rękę Platformersom, podobnie jak wojna polsko-polska Rosji.
Jedynymi osobami, które mają jakąś mniejszą-większą władze zagospodarowania terenu pomiędzy PiSem a PO jest duet Gowin-Kowal. Przy czym od razu należy zaznaczyć, że jeżeli inicjatywa ma się powieść, to Jarosław Gowin nie może sam odejść z PO, a powinien z niej zostać wyrzucony. Dodatkowo wydaje się, że partia Gowina-Kowala byłaby tak samo Platformeską prawicą, jak i „PiSem light”, a czym się okaże w rzeczywistości (o ile w ogóle powstanie) zależy wyłącznie od wyniku wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Jeżeli wygra je PiS, to PJN+Gowin może być przecież korzystnym koalicjantem i gorące okrzyki go zwalczające są jednak – według mnie – strzałem w stopę. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem rozwiązania tego problemu byłoby zwyczajne zaproszenie ich do PiSu (oczywiście dopiero, gdy Gowin zostanie usunięty z PO), bo niby dlaczego nie?
Polityczna neoendecja
Dotknijmy jeszcze jednego punktu, który w artykule Krzysztofa Czabańskiego się pojawia, a mianowicie neoendecji. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, stoi ona na dwóch fundamentach: na Marszu Niepodległości i na Rafale Ziemkiewiczu. Przy czym Marsz Niepodległości jest w większej mierze wydarzeniem kulturowym, tożsamościowym niż politycznym
[vi]. Wydaje się, że dokładnie te same cele – tożsamościowe – przyświecają twórczości Rafała Ziemkiewicza, włączając w to oczywiście jego najnowszą książkę „Myśli nowoczesnego endeka”. Przekonanie, że dla neoendecji jakiś Sikorski z jakimś Giertychem jest kimkolwiek więcej niż Tomaszem Wołkiem polskiej polityki jest wg mnie przekonaniem błędnym. Wydaje się, że jedynym politycznie wiarygodnym politykiem dla tego środowiska jest Artur Zawisza, który swego czasu nawoływał m.in. środowisko PJNu do powrotu do PiSu
[vii] i nie wykazuje jak dotąd skłonności do zakładania własnej formacji, uznając – słusznie, jak przypuszczam – że droga do sukcesu wiedzie nie na zewnątrz PiSu, a wewnątrz (casus Przemysława Wiplera).
Zdecydowanie bliżej do Giertycha-Sikorskiego miałoby środowisko tzw. endokomuny zorganizowane wokół tygodnika „Myśl Polska” oraz portalu konserwatyzm.pl, ale jeżeli postawimy na szali Marsz Niepodległości i publicystykę Rafała Ziemkiewicza, a z drugiej publicystykę Adama Wielomskiego czy Jana Engelgaarda to wynik takiego starcia jest z góry znany. Przejmowanie się przez Krzysztofa Czabańskiego endokomuną wydaje mi się być jednak nadwrażliwością.
Inne tematy w dziale Polityka