Kontynuuję czytanie najnowszej książki Jarosława Marka Rymkiewicza i doszedłem w niej w końcu do tytułowego Samuela Zborowskiego. Człowiek ten, jak się dowiedziałem, był jednym z najbogatszych ówczesnych Polaków-Sarmatów i co jeszcze ciekawsze… planował zamach na Stefana Batorego.
W tym momencie pojąłem dlaczego Rymkiewicz tak bardzo zainteresował się tą postacią. Już w kontekście spotkania szlachcica Tęczyńskiego z Henrykiem Walezym (o czym pisałem poprzednio) można było dostrzec, że autorowi marzy się jakieś porządne królobójstwo. Król – jak pisałem wcześniej – był, wbrew pozorom i mitom, w ówczesnej Polsce postacią bardzo istotną. Otóż, jak zauważa Rymkiewicz, a pięknie ujmuje on w słowa rzeczy ważne (rozdział Archaiczny Dar (1) – do przeczytania nawet w empiku), król był co prawda człowiekiem, ale miał w sobie coś Boskiego. Był człowiekiem, ale takim trochę większym.
W tym kontekście należy zrobić wtręt o wolności. Otóż tym, który dał wolność człowiekowi jest Bóg i każdy Sarmata to akceptował. Powiem więcej, było to dla każdego oczywiste. Bóg obecny wszędzie i cały czas wpływający na losy świata, mógł też tę wolność zabrać. Przy czym dochodzimy tutaj do zasadniczego punktu dotychczasowych rozważań. Czy istnieje jeszcze ktoś, kto ma prawo ograniczać sarmacką, polską wolność? Czy jest nim ten ponadludzki, pół-Boski król?
Tęczyński spotykając 19 czerwca 1574 roku Henryka Walezego nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Król nie jest zwykłym szlachcicem i ma prawo wpływać na polską wolność. Ona, w przeciwieństwie do władzy Boga, ma granice. Tymczasem Zborowski uważał inaczej, że król takiego prawa nie ma. Nie może ograniczać polskiej wolności. Że ta polska wolność, nie podlegała i nie podlega ograniczeniom ludzkim, a wyłącznie Boskim. Do tego się ta myśl sprowadza. Że król nie jest kimś… „ponadludzkim”, a jest po prostu zwykłym człowiekiem wybranym do rządzenia państwem.
Ja oczywiście stoję po stronie Tęczyńskiego. Spróbuję swoje stanowisko uzasadnić i wydaje mi się, że uzasadniał je będę w zgodzie ze sposobem myślenia ówczesnych Sarmatów, którzy wolność łączyli z głęboką wiarą. Po prostu krok zabierający królowi tę Boską część (bądźmy szczerzy – trudną do uzasadnienia), jest w istocie wstępem do eliminacji z systemu władzy samego Boga. I tak jak Praw Bożych pilnował na ziemi z Bożej łaski Król, tak brak takiego króla (bo nie chodzi o jakiegokolwiek króla, a o króla katolickiego, króla świętego, króla „nadczłowieka”) umożliwia podważenie samych Bożych Praw, czyli – i tutaj dochodzimy do istoty wywodu – także sarmackiej wolności(!). Sarmaci o tym wiedzieli. Króla zawsze wybierali i choć konfederacje przeciw królowi były faktem, nigdy nie posunęły się do królobójstwa. Wiedzieli, że tak naprawdę, to właśnie Król jest gwarantem wolności. Zborowski, planując zamach na Stefana Batorego, tej prostej prawdy nie pojmował.
Inne tematy w dziale Kultura