Nowy rok w polskiej polityce najprawdopodobniej będzie podobny do poprzednich, czyli znowu zdominowany zostanie przez wojnę PiSu z antyPiSem, wojnę Kaczyńskiego z resztą świata. Należałoby, więc jakoś ogarnąć tę, wydawałoby się, wieczną rzeczywistość i pojąć, jak w tej drodze bez wyjścia się znaleźć. Spróbuję.
Podstawowym pytaniem jest pytanie o cel. Celem „reszty świata” jest „utrzymanie Polski”, a celem Kaczyńskiego „odzyskanie Polski”. Konserwatysta ni w ząb w tym podziale się nie może znaleźć, gdyż celem prawicy w Polsce (tej lepszej części) – nie od dziś – jest konserwatywna modernizacja, a nie z gruntu patologiczne – utrzymanie albo odzyskanie Polski. Zresztą, nie tylko konserwatysta nie może się w tym podziale odnaleźć. Nikt nie może. Oprócz oczywiście samych graczy.
W nadchodzącym roku po raz kolejny będą się pojawiać nawoływania do obalenia aktualnego stanu rzeczy i nawoływania te będą po raz kolejny daremne. Żadna organizacja społeczna nie jest na tyle silna, aby kształtować rzeczywistości samodzielnie. Groteskowe próby wyjścia z drugiego planu dalej będą groteskowe. Idąc dalej stawiamy pytanie o to, kto jest większym wrogiem – Kaczyński czy antyKaczyński?
Rzeczywistość jest na tyle paradoksalna, że to Kaczyński, czy się komuś podoba czy nie, jest aktualnie siłą walczącą o zmiany, a jego wrogowie są obrońcami status quo. Toteż, jeżeli ktoś przyjmuje optykę bycia antykaczystą, to jednocześnie musi się pogodzić z tym, że staje się niejako pożytecznym idiotą tuskizmu. Obrońcą stanu aktualnego. I odwrotnie. Jeżeli przyjmiemy optykę bycia „antyplatfusem”, to jednocześnie godzimy się z rolą pożytecznego idioty kaczyzmu. Wchodzimy w rolę buntowników.
Rysują się więc, dla politycznie zaangażowanego, wątpiącego, ale jednocześnie przyzwoitego człowieka, cztery drogi:
1) Platfus; wykształciuch; leming…
2) Nieplatformeski antykaczysta; pożyteczny idiota tuskizmu; niby-opozycja…
3) Niepisowski antyplatfus; pożyteczny idiota kaczyzmu; ostatni sprawiedliwy…
4) Kaczysta; stary, niewykształcony ze wsi; oszołom…
Bycie oszołomem jest, co prawda atrakcyjne, ale w mojej ocenie, niedające szans na zwycięstwo, na konserwatywną modernizację. Można być jeszcze antyplatfusem, ale jest to rola wyjątkowo niewdzięczna, gdyż mówiąc za Łukaszem Warzechą: „jak się siedzi na barykadzie, to się najwięcej obrywa”. Dlatego, być może, najlepszym wyjściem jest to piąte, niewymienione – ucieczka. Przyjęcie, że PO i PiS nie istnieją. W swych przemyśleniach abstrahowanie od bieżącej polityki i skupienie się na innej części rzeczywistości, bądź po prostu na ideach. A jeśli chodzi o wojny, to każdy z nas biega z karabinem na froncie wojny kulturowej. Tę drogę szczerze na ten nadchodzący rok polecam, a sam liczę, że na niej wytrwam.
Inne tematy w dziale Polityka