Chciałbym się dzisiaj zająć naszym umiłowanym wodzem. Wiele się o nim mówi złego, a przecież tak nie można. Że nic nie robi? Ale z jaką gracją strzela gole do pustej bramki. Że jak już coś zrobi to i tak mu nie wychodzi? To tylko przygotowania do wielkiej ofensywy. Wódz nasz być może przygrywa bitwy, nikt nie jest idealny, ale z pewnością już niebawem wygra wojnę. Dokładnie można to dostrzec na przykładzie polskich kolei. Kolejna przegrana bitwa tylko potwierdza, że już za moment wojna będzie zwycięska. Niech żyje Donek!
Po tym króciutkim wstępie, którym musiałem się podzielić, aby nikt nie sądził, że należę do grupy „starych, niewykształconych i z małych miejscowości” przejdę do konkretów. Nasz wielki patriota i mąż stanu, człowiek, który modernizuje Polskę udzielił wywiadu szacownemu, zasłużonemu w walce z opozycją (już tyle lat…) tygodnikowi „Polityka”. W wywiadzie tym Tusk przypomina sobie także kwietniowe spotkanie z Władimirem Putinem w Smoleńsku. Nasz premier opowiada tam, że zimny ruski czekista był poruszony dramatem sąsiedniego narodu i nie wiedział jak się ma, tak po ludzku, zachować. Z drugą częścią mógłbym się zgodzić – trudno oczekiwać od zaprawionego kagiebisty, aby wiedział, czym są ludzkie uczucia, ale z pierwszą niestety nie. Symboliczne przytulenie się na znak solidarności, które robi dużą karierę dzięki obecnym tam fotoreporterom, nie było wcale oznaką przyjaźni. W wywiadzie wychodzi, że nawet teraz, po ponad pół roku, Tusk nie zauważył, że Putin wtedy nie tylko serdecznie go nie przytulał, ale w istocie rzeczy zakładał mu nelsona. I trzyma go nim do dziś.
Dalej Tusk skarży się, że znajdują się ludzie, którzy nazywają go mordercą. Takie zarzuty wobec Tuska, w mojej opinii są nadużyciem, ale wypowiadane są w konkretnych okolicznościach. Nasz wspaniały przywódca za grosz nie dostrzega po swojej stronie jakiejkolwiek winy w wydarzeniach z kwietnia tego roku. Nigdy nie powiedział – „mogliśmy to i tamto zrobić lepiej”, „być może gdybyśmy dokładniej przestrzegali przepisów do tragedii by nie doszło”. On nigdy czegoś takiego nie powiedział! Zakłada, że tam był z cała pewnością nieszczęśliwy wypadek, a on nic się do tego nie przyczynił. Za nieszczęśliwe wypadki przecież nie odpowiada. Przy tej okazji warto zauważyć, że Tusk sugerując niedawno, iż rosyjski raport opisujący przyczyny katastrofy jest „absolutnie nie do przyjęcia” nie uważał, że wykonał jakiś nagły zwrot. Tak jak najpierw nie zauważył, że Putin trzyma go w kończącym uchwycie, tak teraz nie dostrzega, że swoimi deklaracjami próbuje się z niego wyrwać. Wydaje się zupełnie nie rozumieć, że ta półroczna zwłoka i poniewierka odniosła swój negatywny skutek. Polska, z powodu jego błędnych decyzji i nie przygotowania, jest na kolanach. Badając naszą największą tragedię w najnowszej historii jesteśmy jawnie oszukiwani i występujemy w roli petenta dopraszającego się o okruchy prawdy.
Jeśli Tusk nawet nie jest mordercą prezydenta (co zaiste trudne jest do udowodnienia), jest z całą pewnością bliski zostania grabarzem Polski. Miejmy jednak nadzieję, że także z tym mu się nie uda.
Inne tematy w dziale Polityka