Krzyż pod pałacem prezydenckim w dalszym ciągu rozpala emocje. To nic dobrego, ponieważ emocje nigdy nie są dobrym doradcą. Dosyć silne przesłanie, jakie wychodzi z obozu „krzyżowców” musi spotkać jednak się z mniejszą lub większą ripostą. Dlatego należy zmusić się do zadania kluczowych pytań. Jednym z nim jest pytanie: Jakiego oni krzyża bronią?
Czy obrońcy krzyża sprzed 2 tys. bronili tego samego krzyża, co dzisiejsi? Ja nie jestem taki pewien. Dla obrońców krzyża sprzed 2 tys. lat krzyż był symbolem ŚWIĘTEJ WIARY KATOLICKIEJ, symbolem ŚMIERCI I ZMARTWYCHWSTANIA JEZUSA CHRYSTUSA, MESJASZA, WYBAWCY, "NOWEGO ADAMA", BOGA!!! Symbolem ODKUPIENIA! Tymczasem krzyż spod pałacu prezydenckiego jest symbolem czegoś zupełnie innego, jest symbolem katastrofy smoleńskiej, śmierci Lecha Kaczyńskiego, jest symbolem permanentnego kłamstwa TVNu, Gazety Wyborczej itd. To są sprawy ważne, ale (!!!) nie mieszajmy porządków! Są sprawy wieczne i sprawy doczesne.
Idąc dalej należy przyjrzeć się samym obrońcom. Nie stawiają oni przecież obecności świętego znaku przed pałacem prezydenckim na ostrzu noża. W rzeczywistości, chcą krzyż, użyjmy dosadnego języka, sprzedać, w zamian za pomnik. Nieuchronnie powoduje to konieczność postawienie istotnego pytania. Czy dla stojącej pod krzyżem Towiańszczyzny najważniejszy jest krzyż („Tylko pod krzyżem tylko pod tym znakiem…”) czy może jednak Towiański? He? No jak tam panie i panowie wojownicy? Krzyż czy Kaczyński, pardon, Towiański? Czy już wam się zlewa i nie widzicie różnicy?
Jakie z tego można wyciągnąć wnioski? Krzyż zawsze jest symbolem religijnym, Chrześcijańskim. Seksta żałobników tymczasem nie walczy o istnienie chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej, dowodzą tego warunki, za które krzyż chcą sprzedać. Instrumentalnie wykorzystują oni symbol wiary do walki politycznej o pamięć po tragicznie zmarłych. Jednocześnie, co jest ważne przeciwstawiają się katolickim hierarchom. W mojej opinii, dla dobra swojej wiary, katolicy nie powinni tam stać obok nich. W zasadzie, gdyby Kościół w Polsce był decyzyjny (a od wielu już lat nie jest) potępiłby tę sektę w momencie przeciwstawienia się księżom. Jak dziś pamiętam lament ludzi spod krzyża, mówiących: „To jest nasza wiara”. Zaiste, jedyną odpowiedzią na takie deklaracja mogą być słowa: „Któż jak Bóg?”.
P.S. Pozwolę sobie zareklamować bardzo dobry (dużo lepszy niż mój) tekst na temat ostatnich wydarzeń
prof. Bartyzela
Inne tematy w dziale Polityka