Nie mogę powiedzieć, żebym kiedykolwiek był jakimś fanatykiem demokracji, ale z czasem poglądy na jej temat częściowo mi się liberalizowały, tzn. byłem mniej radykalny w ocenie tego zjawiska. Ostatnie wybory prezydenckie, a konkretnie jeden z filmików na popularnym portalu YouTube, który był sondą uliczną przekonał mnie jednak ostatecznie, że demokracja nie ma sensu.
Wybory prezydenckie są tego najlepszym przykładem. Rzesza mas wybiera przywódcę państwa nie kierując się absolutnie żadnymi logicznymi argumentami. Bo jest wyższy, bo jest niższy, bo ma dzieci, bo nie ma dzieci, bo tak wyszło, po rzuceniu monetą (autentyk!), a glosować przecież trzeba itd. – to są uzasadnienia. Z 17 mln głosujących ludzi na oko 16 mln kieruje się jakimiś absurdalnymi argumentami, które nie mają sensu. Przy czym nie jest to ocena polskiej demokracji, a demokracji w ogóle.
W tym kontekście pozwolę sobie na pewna dygresję. O ustroju przedrozbiorowej Polski (koszmarna nazwa) tj. Sarmacji (dobra nazwa) mówi się niekiedy „demokracja szlachecka”. W mojej ocenie słowo demokracja nie ma tutaj uzasadnienia. W wolnej elekcji w 1697 roku po śmierci Jana III Sobieskiego brało udział około 15 tys. ludzi (chyba rekordowa elekcja). Liczba ludności Polski w owym czasie wynosiła prawdopodobnie kilkanaście milionów. Generalnie można z tego wykluć wniosek, że głosowała elita. Ze tam żadnego demosu wybierającego sobie pana, nikt nigdy nie widział. Dodatkowo można wziąć pod uwagę to, że wybór np. Jana III Sobieskiego to był wybór znanego sobie człowieka, pod którym np. się kiedyś walczyło, albo przynajmniej znało się takich, którzy pod nim walczyli. Taki wybór miał sens.
Tymczasem wybór prezydenta w czasach współczesnych jest absurdalny. Konkurują między sobą medialne wizerunki tworzone przez sztaby wyborcze. Kandydaci składają absurdalne obietnice, czyli – przepraszam za wyrażenie – mówiąc wprost łżą jak bure suki i wszyscy to akceptują. Takie prawa demokracji – mówią. Jeżeli kłamstwo jest immanentną cecha ustroju, jeżeli kandydaci uważają, że bez kłamstwa nie można odnieść zwycięstwa to znaczy, że ustrój jest nie tylko demoralizujący, ale jest po prostu zły.
Jedynymi wyborami, które jestem wstanie zaakceptować to wybory do rady gminy. Dlaczego? Ponieważ w takich wyborach jest konkretna ulica i konkretny chodnik, które można wyremontować za wspólne pieniądze, a w celu ustalenia dobra wspólnego w sprawach moralnie obojętnych, a budowa drogi jest taką sprawą, można kierować się głosem większości. Jednakże głosowanie musi mieć jakiś sens tzn. wszyscy zaangażowani musza mieć pojęcie, o co chodzi. W wyborach do rady gminy, można o taką wiedzę wyborców podejrzewać. Tymczasem prezydenckie wybory powszechne są pokazem masowej ignorancji, niewiedzy i żałosnego rozstrzygania nierealnego sporu.
Inne tematy w dziale Polityka