Od nowego roku, który zbliża się wielkimi krokami, członkowie WRON oraz funkcjonariusze służb specjalnym PRL będą mieli niższe emerytury. Wchodzi w życie ustawa dezubekizacyjna. Mimo tego, że większość podlegających pod ustawę osobników już odeszła na tamten świat to i tak dzieje się rzecz dobra.
Ciekawe jest to, że ustawa została przeprowadzona nie w czasie rządów najbardziej antykomunistycznej partii w Polsce na jaką się kreuje PiS, a za rządów najfajniejszych koleżków z PO. Jest to kolejny przykład na nienormalność polskiej sceny politycznej, ale to tak na marginesie. Ukaranie członków WRON i funkcjonariuszy służb specjalnych jest po prostu sprawiedliwe. Przed nami jeszcze bój o pozytywny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który wyda swój wyrok trzynastego stycznia nowego roku. Wydaje mi się, że można być dobrej myśli, w końcu ustawę napisali „swoi” ludzie z PO, a przecież „Tusku musisz”.
Z tym, że to nie powinien być koniec, a raczej początek szeroko rozumianej dekomunizacji. Poza samymi wykonawcami, ukarani powinni być także politycy. Najpierw wszyscy I sekretarze PZPR. Ich też już mało zostało bo w sumie dwóch, czyli Jaruzelski i Kania. Następni w kolejce powinni być członkowie Biura politycznego PZPR. Tutaj trochę ludzi by się nazbierało w tym były premier Leszek Miller. To jednak nie wszystko, zdrajców nazbierało się troszkę więcej. Członkowie Rady Państwa, komitetu centralnego PZPR, sekretarze wojewódzcy tejże „partii-okupantki”, a do tego jeszcze członkowie komunistycznych rządów (z wyjątkiem członków mikołajczykowskiego PSL) z byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim (minister w rządzie Zbigniewa Messnera) na czele – ci wszyscy ludzie także powinni dostać za swoje.
Po sferze czysto politycznej nie można zapomnieć o wspaniałych sędziach peerelowskich sądów. Pamiętać należy o sędziach orzekających zbrodnicze wyroki i oczywiście o prokuratorach, którzy nie wszczynali postępowań, gdy w sposób wyraźny niszczono ludzi.
Aż dziwne, że nasze wybitne umysły prawicy nie wpadły na pomyśl, żeby przed lustracją, czyli ujawnieniem wszystkich tajnych współpracowników zbrodniczego systemu wykończyć wszystkich jawnych współpracowników. Po co było ciągle brnąć w lustrację i ciągle przegrywać, jak wojna z jawnymi współpracownikami cieszy się większym poparciem społecznym i jest odbierana jednoznacznienie pozytywnie? Gazeta Wyborcza broniąc np. takiego Kanię kompromituje i ośmiesza się jednoznacznie. W przeciwieństwie do obrony np. takiego prof. Wolszczana, którego obrona jest jako tako w społeczeństwie uzasadniona. Przecież po zwycięstwie nad Millerem i Kwaśniewskim lustracja praktycznie przechodzi sama. Czy prawicowi posłowie nigdy tego nie odkryli?
Inne tematy w dziale Polityka