Jak uratować budżet to Donald Tusk doskonale wie, tylko, że nie to jest dla niego istotne. Pan premier jako liberał nie uważa, że ma jakieś społeczne obowiązki, nie uważa, żeby jakieś dobro wspólne było ważniejsze niż on sam. A co tu dużo ukrywać, sytuacja polskich finansów publicznych wymaga poświęcenia, ratowanie ich wymaga ofiar. Ofiar nie będzie, bo niby dlaczego miałyby być? Dla tego ciemnogrodu, dla tępego chłopstwa, dla tych wiecznie pijanych roboli, ja miałbym rezygnować z kariery, z życiowego sukcesu? – myśli sobie zapewne przywódca polskiego państwa mając na myśli polski naród i własną prezydenturę.
Dlaczego pan premier musiałby złożyć siebie na ołtarzu? Ponieważ, jak powszechnie wiadomo, gdy pieniędzy brakuje możliwości są dwie: zwiększyć dochody lub zmniejszyć wydatki. Aha, jest jeszcze trzecia możliwość: nic nie robić. Rząd pewnie tę trzecią koncepcję zaczął realizować, spowodowało to oczywiście wzrost deficytu (aktualne działania sprowadzają się do zaakceptowania stanu bieżącego), ale jakie to ma znaczenie, przecież wszyscy tak robią, cała światła Europa tak robi, będzie się jak wytłumaczyć. Na całe szczęście z związku z rosnącym długiem są pewnego rodzaju ustawowe ograniczenia, więc rząd może mieć tutaj pewne obawy i będzie musiał podejmować jakieś działania. Ma dwie możliwości.
Zwiększenie dochodów sprowadza się do zwiększenia podatków. Byłoby to oczywiście dla Polski złe, ale dla PO stosunkowo dobre, co najmniej byłoby mniejszym złem. Tępy ludnie byłby bardzo poszkodowany, szczególnie, gdy spróbowano by podnieść PIT dla najbogatszych, więc wybory w 2010 roku mogłyby się okazać dla partii władzy zwycięskie.
Najlepsze dla Polski byłoby zmniejszenie wydatków, ale ono, jako się rzekło, wymagałoby ofiar, więc biorąc pod uwagę tchórzostwo i egoizm premiera nie można się tego scenariusza spodziewać. Jakie zmniejszenie wydatków? Tutaj możliwości jest mnóstwo. Poczynając od oszczędności administracyjnych (które to już zaistniały i przyjmują coraz bardziej karykaturalną formę), przez oszczędności na wojsku i policji, można także przestać budować drogi, których i tak się nie buduje więc nikt nie zauważy różnicy. Tak, tak ale te propozycje byłyby dla Polski raczej szkodliwe – to prawda.
Najmniej szkodliwa dla Polski, wręcz odwrotnie, bardzo sprzyjająca rozwojowi byłaby reforma systemu emerytalnego. Najlepiej zniesienie przymusowych emerytur, ale na początek przynajmniej wprowadzenie jakiejś minimalnej sprawiedliwości i zlikwidowanie państwowych dopłat do nich. Kolejną możliwością jest wprowadzenie płatnych studiów wyższych, na których także coś by się zaoszczędziło, a także wprowadzenia przynajmniej częściowo płatnej służby zdrowia. To wszystko, na pewno przysłużyłoby się Polsce, na nieszczęście Polaków, nie przysłużyłoby się notowaniom Platformy Obywatelskiej, a to jest teraz racja stanu polskiego rządu.
Inne tematy w dziale Polityka