OZON OZON
42
BLOG

Germania (2)

OZON OZON Polityka Obserwuj notkę 2

Omawiając kwestię niemiecką z punktu widzenia realnej polityki zagranicznej trzeba przynajmniej spróbować popatrzyć na zachowanie „dziedziców” polityki Dmowskiego.
 
Pierwsza część tego tekstu pojawiła sięwczoraj.
 
Problem ze współczesnymi endekami jest taki, że ich nie ma, poglądy Dmowskiego nie istnieją w polskiej polityce, a do endecji odwołują się jacyś sfrustrowani (prawdopodobnie porażkami wyborczymi) histerycy. Jednym z nich jest np. Janusz Dobrosz (były wicemarszałek sejmu), którego wręcz przeraża zbieżność dat pomiędzy otwarciem rynków pracy dla Polaków i możliwością wykupu przez cudzoziemców polskiej ziemi rolniczej (naprawdę przedstawił taki pogląd). Zastanawiam się, co ma piernik do wiatraka? Polscy rolnicy sprzedadzą Niemcom ziemię i pojadą pracować w niemieckich fabrykach? Tylko których? Fabryki to podobno są głównie w Chinach. W rzeczywistości to Niemcy boją się, że otwarcie rynków pracy spowoduje, że niemieckie euro wyjedzie do Polski, a im zostanie większe bezrobocie, które to paradoksalnie, na pewno wywoła u biedniejszych Niemców antypolonizm.
 
Trendy globalistyczne, których wyraźnie boi się Jan Łopuszański (wiem, wiem, ale redakcyjny obowiązek też jest ważny), a które według niego bardzo podobają się Republice Federalnej Niemiec jak np. promocja regionalizmu są mieczem obusiecznym, a dla Niemiec nawet groźniejszym. Przekonanie, że świat (Niemcy, Francja, USA) się na nas uwziął jest paranoiczne. Osobiście sądzę, że wiąże się to z kwestią rosyjską, w której pseudo endeccy rusofile dostrzegają jedyną nadzieję ratunku. Stosunkowo najlepszą politykę wobec Niemiec prezentował Jarosław Kaczyński. Choć oczywiście on także wdawał się w beznadziejne słowne przepychanki (przez słowa można tylko dużo stracić, zyski zawsze są niewielkie) i w ważnej sprawie pierwiastka schował głowę w piasek.
 
Zostawmy jednak polityków i zajmijmy się poważnymi sprawami. Istnieje taki pogląd, który mówi, że stosunek Polaków do Niemców można porównać do stosunków pomiędzy panem i niewolnikiem. Odbieranie Niemiec, jako byłego okupanta – jako właśnie owego „pana” – nie jest trafne. Niemcy okupowały Polską przed I wojną światową. Toż to było 100 lat temu! Już nie ma pradziadków, którzy by to pamiętali. Traktowanie ewentualnej postkolonialnej mentalności – która to w rzeczywistości w Polsce występuje, ale charakteryzuje się tym, że nie ma obcego pana, a pewna grupa z powodu kolaboracji z obcym panem sama zajęła jego miejsce – polskich elit, jako spadku po zaborach jest według mnie nie poważne. Postkolonializm Polski wiąże się tylko i wyłącznie z czasami PRLu. Z tym także wiążą się różnice pomiędzy Polakami, a Niemcami. Nie ma między nami stosunków pan – niewolnik, związki między nami przypominają bardziej stosunki homo peerelus – homo postmodernistus.
 
Niemiecki homo-postmodernistus charakteryzuje się głównie skrajnym indywidualizmem, tak samo zresztą jak każdy inny postmodernistus. Sęk w tym, że ta indywidualistyczna kultura nie jest atrakcyjna dla ciągle napływających obcokrajowców. Muzułmanie nie toczą bitew z chrześcijanami, chrześcijan tam już niema. Jedyną grupą społeczną, która o coś walczy są homoseksualiści. Trudno się jednak spodziewać, aby zniewieściali chłopcy byli wstanie powalczyć z wojowniczymi islamistami, którzy nie mają w zwyczaju przestrzegać rycerskich obyczajów.
 
Mimo swego indywidualizmu homo-postmodernistus nie realizuje się poprzez pracę, a raczej przez cielesne przyjemności. Tylko, że jak świat światem człowiek dzięki pracy się bogaci, a cielesne przyjemności, gdy zanadto zawrócą w głowie prowadzą raczej do nędzy. To też nie ma się, co spodziewać w Niemczech jak i zresztą w całej europie zachodniej boomu gospodarczego.
 
Różne są pomysły na poprawienie stosunków polsko - niemieckich jednym z nich jest idea wspólnego podręcznika polsko-niemieckiego. Trzeba od razu powiedzieć, że nie będzie go można napisać. Z dwóch powodów. Po pierwsze, bo musiałyby się tam znaleźć obustronna propaganda i obustronne przemilczenia. Gdy w jakiejś kwestii doszłoby do porozumienia to nie sądzę, aby to, co stałoby za tym porozumieniem to była akurat prawda, raczej byłyby to symetryczne ustępstwa. Jednakże, gdyby w innej kwestii do porozumienia nie doszło to obie strony pisałyby najlepszą dla siebie wersję wydarzeń. Drugim powodem jest to, że nikt by się z tego nie chciał uczyć (przypuszczalnie podręcznik zgodnie ze swą nazwą leżałby pod ręcznikami). Co obchodzi jakiegoś nastolatka szlak wojskowy armii pruskiej w 1520 roku? Ważne jest to, że Kopernik bronił Olsztyna i wojna zakończyła się hołdem pruskim. Tylko, że w takim podręczniku musiałaby być równowaga, więc hołd pruski trzeba by wyrównać jakimiś walecznymi rycerzami dowodzonymi przez wybitnego stratega Wolfa von Schonberga. Tylko, co mnie on obchodzi? Podręcznik do historii nauczanej w Polsce powinien być polonocentryczny.
 
Jeżeli jesteśmy już przy młodzieży to za pewne jednym z istotniejszych problemów polsko-niemieckich jest działalność Jugendamtów, czyli Urzędu ds. Dzieci i Młodzieży, który zakazuje wychowywania dzieci w dwóch językach – także w j. polskim. Jest to oczywiście skandaliczne i reakcja zgodnie z realistyczną polityką powinna być symetryczna tj. albo Niemcy pozwalają wychowywać dzieci jak rodzice tego chcą, albo Polska uniemożliwi nauki j. niemieckiego młodym Niemcom mieszkającym w Polsce. Ponoć mniejszość niemiecka jest w Polsce liczna, w końcu mają swoją reprezentację w sejmie. Do prawdy nie jestem wstanie pojąć, dlaczego sprawa ta, dokuczliwa dla wszystkich narodowości mieszkających w Niemczech nie została jeszcze rozwiązana.
 
Od Niemiec dużo dobrego nie należy się spodziewać. Aktualny moment historii sugeruje, że nie należy się spodziewać także dużo złego (bardziej już od niemieckich Turków). Analiza dzisiejszych Niemiec upoważnia tylko do jednego ważnego przesłania. Otóż z Niemiec nie ma się, co spodziewać katolickiej kontrrewolucji i to jest w sumie jedyne ważne, co się z Niemcami wiąże. Pozostałe kwestie to zwykłe potyczki, niewpływające zasadniczo na bieg dziejów i nieuzupełniające tzw. ducha epoki.
 
Wobec Niemiec trzeba prowadzić politykę z poczuciem własnej wartości i przekonaniu, że nie dyskutujemy z wesołym zajączkiem tylko głodnym wilkiem. W związku tym istotą jest korzystanie z kryzysów w niemieckiej polityce. W najnowszej historii kryzysy w Niemczech były dwa: pierwszy był zaraz po upadku komuny, a drugi był zaraz po upadku traktatu konstytucyjnego we Francji i Holandii. Żadnego nie wykorzystaliśmy, co tylko pokazuje, że to my jesteśmy w permanentnym kryzysie, który uniemożliwia prowadzenie zrównoważonej polityki i nie Niemcy tylko my sami jesteśmy dla siebie największym zagrożeniem.
 
P.S. Tekst jest komentarzem do ostatniego numeru kwartalnika "Myśl.pl" zatytułowanego „Quo vadis Germania”.
OZON
O mnie OZON

Czasami człowiek musi, Inaczej się udusi.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka