OZON OZON
45
BLOG

Germania

OZON OZON Polityka Obserwuj notkę 2

 

Wczoraj odbył się w Warszawie zjazd Europejskiej Partii Ludowej. Oczywiście nie ma to najmniejszego znaczenia, ale jest to okazja do mniejszej bądź większej analizy polskich stosunków z europejskimi krajami. Najbardziej licznym krajem europejskim są Niemcy. W związku z tym trzeba się przyjrzeć naszym stosunkom z Niemcami.
 
Roman Dmowski pierwszy polski porozbiorowy polityk, który kierował się realizmem politycznym między innymi tak pisał o państwie niemieckim:
 
Czy chcemy zniszczenia Niemiec? – Nie. Byłoby to niszczenie cywilizacji europejskiej, która jest wspólnym dobrem całej Europy.
 
Nie można więc, mimo tego, że endecja była ruchem wyraźnie antyniemieckim uznawać Dmowskiego za germanofoba. Tak tłumaczył swoją antyniemiecką politykę:
 
Pracowałem całe życie przeciw Niemcom, bo chciałem, żeby Polska żyła, zaś niemiecka polityka za cel sobie postawiła jej zgubę.
 
Dmowski z konieczności sprowadzał sprawę niemiecką do kwestii „kto kogo”, tzn. albo Prusy – bo Niemcy to wtedy de facto były Prusy – zajmą ten fragment ziemi między Bałtykiem i Karpatami albo Polacy. Trzeba tutaj zaznaczyć, że terytorium zawsze będzie kwestią najistotniejszą. Z dwóch powodów. Pierwszy powód jest oczywisty – ilość ziemi jest ograniczona. A jak doskonale wiadomo duży popyt przy niskiej podaży powoduje wzrost ceny, co oznacza, że wartość danego dobra wzrasta. Druga kwestia to stosunek integralności terytorialnej do suwerenności. Chodzi o to, że na danej ziemi zawsze coś powinno istnieć, jakiś twór państwowy i jeżeli to możliwe powinien być jak największy. Kwestia suwerenności tego państwa nie jest ważna tak jak nakreślone granice. Zagrożeniem jest to, że takie małe państewko mogłoby w takiej karłowatej formie przetrwać wieki, już nie mówiąc o ludziach, którzy w małym państewku mogliby się nie pomieścić. A suwerenność, co pokazała historia Polski już dwa razy, zdrowy i silny naród jest wstanie odzyskać. Bolesny i trudny to proces, ale jednak kiedyś następuje.
 
Wracając do spraw historycznych chciałbym jeszcze wspomnieć kwestię Rady Regencyjnej z 1918 roku. Mając ideologiczne podstawy, prawicowe elity polskie dostrzegały fakty tzn. na ziemiach polskich jedyną organizacją państwową było Królestwo Polskie utworzone przez Niemcy. Podjęcie współpracy z Niemcami było koniecznością. W trakcie wojny Niemcy coraz bardziej tonęli, więc Rada Regencyjna 7 X 1918 roku ogłosiła niepodległość Polski, czyli mówiąc najprościej zakończyła współpracę z Niemcami i wybiła się na niezależność, powstała wolna Polska. Następnie został powołany rząd Józefa Śnieżyńskiego. Niestety polityka tego rządu była błędna, ponieważ premier zamiast uznać, że Komitet Narodowy Polski (Dmowski, Paderewski) to część rządu zrobił zamach stanu tzn. Śnieżyński postanowił, że jego rząd musi mieć uznanie nie od Rady Regencyjnej (deklarując de facto, że nie ogłosiła ona niepodległości i nie jest „najwyższym polskim przywódcą”) tylko od Komitetu Narodowego Polskiego, który znajdował się w Paryżu. Myślę, że to był moment, w którym prawica straciła inicjatywę w procesie odzyskiwania niepodległości.
 
W tym czasie Dmowski nie wykazywał inicjatywy związanej z Radą Regencyjną prawdopodobnie bał się, iż odbierana byłaby za niemiecką i w związku z tym pogrzebałby swoją dotychczasową lojalistyczną wobec Ententy politykę. Trzeba tutaj zauważyć, że dzień po zaproszeniu polskich reprezentantów na Konferencję Wersalską został powołany już przez Józefa Piłsudskiego, który dostał swe uprawnienia właśnie od Rady Regencyjnej, rząd Ignacego Jana Paderewskiego. Zachowanie Dmowskiego było wielce chwalebne, gdyż w ten sposób zrezygnował z własnych ambicji na rzecz racji stanu. Spowodowało to jednak, że Dmowski zaczął pełnić rolę niejako tego, który chroni Polskę z daleka, a działo się wtedy w Polsce wiele m. in. wybuchło powstanie wielkopolskie i trwała władza Piłsudskiego. Dmowski sam nie odzyskiwał Polsce niepodległości, ale bez wątpienia był dla Polski aniołem stróżem.
 
Zostawmy jednak zawiłości polskiej polityki na początku XX wieku i wróćmy do polityki zagranicznej. Klasyczna polityka wobec Niemiec nie wymaga – jak się często pisze – całkowitego odświeżenia, czy reinterpretacji. Wymaga kontynuacji tzn. korzystania - ze względu na niższą wagę Polski – ze słabości Niemiec, z ich porażek. Wykorzystywać je trzeba podczas realizacji polskiej polityki w takich sprawach jak np. gazociąg północny czy ziemie zachodnie. Pomagając Niemcom (uczestnictwo w utworzenie marionetkowego państwa, jakim było Królestwa Polskiego w 1916 roku), niech Niemcy, będą zmuszeni pomagać nam (Rada Regencyjna i 1917 rok), ale będą pomagać tylko wtedy, gdy będą słabi. Po to jest potrzebna podstawa „ideologiczna” mówiąca o „naszym niemieckim wrogu”, żeby współpraca z silnym partnerem, jakim są Niemcy nie zmieniła się w germanofilię, żeby starczyło odwagi na „ogłoszenie niepodległości”.
 
Trzeba zaznaczyć, że brak wewnętrznego przekonania o „niemieckim wrogu” często prowadzi do germanofilii. Dziej się tak, ponieważ Niemcy są silne, a Polska jest słaba, gdy jeździ się polskimi drogami i niemieckimi trudno się nie zakochać w niemieckich drogach (łatwiej w niemieckich kierowcach, ale zostawmy to teraz). Gdy w warunkach współpracy (niekoniecznie sojuszu) jakie aktualnie istnieją pomiędzy Polską i Niemcami, pojawia się germanofilia (ma to miejsce przy polityce aktualnego rządu), to pozycja nasza radykalnie się obniża i dajemy się beznadziejnie wmanewrowywać w niemiecki koncepcje takie jak np. „zapomnienia o winie II wojny”. Muzeum wypędzonych jest tutaj klasycznym przykładem. Za Niemcami stoi idea wypędzeń, czyli wypędzonych, jako ofiar II wojny, a także realne działanie, czyli konkretne muzeum w konkretnym budynku. Zrównoważona polityka polska najpierw powinna ostrzec, a później, jeżeli ostrzeżenie nie pomaga zareagować. Zareagować symetrycznie tj. ideą i czynem. Idea to np. wypędzeni, jako ci głosujący na Hitlera, a czyn to muzeum ziem zachodnich. Idea ta powinna zawierać się w ekspozycjach tego muzeum. Chociaż do muzeum teraz nikt nie chodzi to skoro Niemcy budują muzeum przeciw Polsce (bo tak to wygląda) to my również powinniśmy muzeum wybudować – symetryczna odpowiedź. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie.
 
Kwestia II wojny jest ważna, co dokładnie pokazuje sprawa ziem zachodnich. Tutaj Niemcy starają się przeinaczyć oczywistą prawdę, jaką jest to, że „sami siebie wypędzili” – zaatakowali i przegrali, zbrodnia i kara. Bez zbrodni nie byłoby kary. Z tym, że tutaj dochodzi kolejny fakt. Fakt Polaków podludzi. Niemcy Francuzom czaszek nie mierzyli. Nie sprawdzali czy mówiący po francusku jeńcy nie mają przypadkiem aryjskich rys. To jest nabój, który ciągle mamy w magazynku. Oczywiście jest on ryzykowny ze względu na, proszę wybaczyć, żydowski „monopol” w temacie „podludzi”.

P.S. Ciąg dalszy jutro...

OZON
O mnie OZON

Czasami człowiek musi, Inaczej się udusi.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka