Ostatnia moja publikacja na ten temat nosi datę 1 sierpnia 2016 roku. Od tej pory postanowiłem że już więcej o tym powstaniu nie będę pisał bowiem swoją wiedzę przekazałem i nic nowego nie mam do wniesienia. I nie chodzi mi przekonywanie do określonej postawy w sprawie, ale raczej o wyciągnięcie wniosków na dziś i na przyszłość.
Dla wszystkich tych którzy podważają sens podjęcia zbrojnej walki o wyzwolenie Warszawy w sierpniu 1944 roku mam radę żeby byli konsekwentni i odnieśli się przede wszystkim do decyzji o podjęciu walki z agresją w 1939 roku.
Wszystko to co się stało później było już tylko skutkiem ówczesnego wyboru dokonanego wprawdzie przez rząd, ale popartego przez cały naród.
Artykuł Romualda Szeremietiewa o perspektywie „z piwnicy niewiele widać” nadaje walce o Warszawę nowego, nie poruszonego dotąd znaczenia w odniesieniu do czasu trwania wojny i zdobyczy sowieckich.
Możemy z całą pewnością stwierdzić że przedłużenie czasu trwania wojny nie było celem decyzji o podjęciu otwartej walki w Warszawie. Odwrotnie, oswobodzenie własnymi siłami miasta, a szczególnie zapewnienie przejazdu dla ofensywnych sił sowieckich dawało możliwość przyśpieszenia działań.
Mimo że nie udało się tego dokonać w całej okazałości to jednak dowództwo walczącej AK przekazało sowieckiej armii niezbędne dane na temat możliwości przekroczenia Wisły oferując odpowiednią pomoc.
Jeżeli armią sowiecką dowodzili by tylko wojskowi to ich obowiązkiem było z takiej możliwości skorzystać osiągając ważny strategicznie przyczółek do dalszego marszu na zachód.
Niestety dowódcy sowieckich frontów musieli na każdą swoją decyzję uzyskać akceptację Stalina dla którego zniszczenie polskiego ośrodka w Warszawie było ważniejsze aniżeli sukces ofensywy i oszczędzenie ofiar sowieckich żołnierzy.
Na taką ewentualność trzeba było się przygotować, na co było blisko rok czasu mając na względzie świadomość że tylko zdobycie Warszawy własnymi siłami daje szansę na utrzymanie niepodległości.
Niestety Mikołajczykowi nie starczyło ani wiedzy, ani inteligencji, ani siły woli dla podjęcia się takiego zadania.
Dla przypomnienia pozwalam sobie przytoczyć tekst z 2016 roku:
„Andrzej Owsiński
Geneza powstania warszawskiego
Natrafiłem w Internecie na artykuł na temat genezy powstania warszawskiego.
Autor uważa że powstanie wybuchło jako rezultat nastrojów społeczeństwa warszawskiego pragnącego wyzwolenia własnymi siłami i odwetu za okrutne prześladowania.
Wspomagającymi czynnikami miały być apel gubernatora Fischera o stawienie się 100 tys. mieszkańców Warszawy do kopania okopów przeciwko bolszewikom i sowiecka propaganda agitująca za powstaniem.
Wszystko to prawda, tylko że otwarta walka zbrojna o wyzwolenie Warszawy nie była odruchem spontanicznym ludu Warszawy, ale została podjęta na określony rozkaz komendanta okręgu warszawskiego AK „Montera” pułkownika, a od 14 września 1944 roku generała - Antoniego Chruściela.
Użyłem celowo określenia „otwarta walka” czyli wydanie bitwy o Warszawę, gdyż niemal przez cały czas okupacji niemieckiej w Warszawie toczyła się walka, a stan wojny między Polską i Niemcami nie ustał z chwilą upadku oporu zbrojnego w kampanii wrześniowej 1939 roku.
Te okoliczności powodują że w wypadku bitwy o Warszawę dokonanej w ramach akcji „Burza” jak i w odniesieniu do całości tej akcji nie można merytorycznie odnieść pojęcia „powstania”, ale raczej bitwy czy szeregu starć bitewnych w toczącej się od 1 września 1939 roku –wojnie.
Sprawa nazwy tej bitwy o Warszawę została niezależnie od merytorycznej jej oceny przesądzona głosem „ludu” który tej nazwy użył i przyswoił.
Ciągle dyskutowany problem celowości podjęcia otwartej walki o Warszawę nie może być rozstrzygnięty bez uwzględnienia wszystkich okoliczności towarzyszących temu wydarzeniu.
Począwszy od przegranej kampanii wrześniowej Polska miała dwóch zasadniczych okupantów – Niemcy i Sowiety / udział Litwy i Słowacji nie był samodzielny/.
Tego stanu nie zmienił pakt Sikorski – Majski gdyż Sowiety nie wyrzekły się w nim pretensji do polskich ziem, a po ponownym wkroczeniu na wschodnie ziemie Polski na przełomie 1943/44 r. kontynuowały okupację traktując te ziemie jako część Sowietów.
Równocześnie, po zerwaniu z Polską stosunków dyplomatycznych, zaczęły już jawnie tworzyć struktury swojego władania w Polsce w postaci tzw. „armii Berlinga” i początkowo ZPP / Związek Patriotów Polskich/ przekształcony w PKWN /Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego/, wszystkie nazwy to fałszywki przedstawiające sowiecką agenturę.
Mamy zatem już od kwietnia 1943 roku sytuację dość wyraźnie przedstawiającą bolszewickie zamiary wobec Polski, czyli powtórkę z roku 1920 wówczas nieudaną próbę podporządkowania sobie Polski.
Sytuację Sowietów ułatwiało stanowisko Wk Brytanii stwierdzające że nie gwarantowała ona Polsce granic wschodnich w traktacie z 25 sierpnia 1939 roku oraz uległość wobec Stalina jaką wykazywał Roosevelt.
Znalazło to potwierdzenie w decyzjach teherańskich w listopadzie 1943 roku.
Od Teheranu już nie można było mieć wątpliwości że w stosunkach z Sowietami nie chodzi tylko o granice, ale też o kształt rządów w Polsce.
Postanowienia tej konferencji nie były tajemnicą mimo ich nie ujawnienia formalnego, nawet w okupowanym kraju krążyły już wieści o sowieckich zamiarach, potwierdzane faktami w odniesieniu do sowieckich agentur na terenie Polski.
Niestety, ani Delegatura Rządu na Kraj, ani dowództwo AK nie otrzymały od rządu londyńskiego informacji o stanie faktycznym, ciągle mamiąc że problem dotyczy wyłącznie wschodnich województw Polski.
Miałem tego potwierdzenie od oficera łącznikowego KG AK, który twierdził że najprawdopodobniej Polska będzie zmuszona poczynić pewne ustępstwa na wschodzie w zamian za rekompensaty na zachodzie.
Po aresztowaniu Roweckiego i śmierci Sikorskiego / czerwiec – lipiec 1943/, sytuacja zaczęła się klarować, w Londynie nie stało jedynego przedstawiciela Polski który miał osobiście mocną pozycję polityczną jako sztandarowy przedstawiciel całej okupowanej i walczącej z Niemcami Europy, w Warszawie zaś dowódcy o najwyższym autorytecie, zdolnym do samodzielnego podejmowania decyzji.
Nie było nikogo kto oceniłby całą grozę polskiego położenia i podjął stosowne decyzje, a właściwie to był i w Polsce posiadał odpowiedni autorytet – był nim Kazimierz Sosnkowski.
Wyraził nawet chęć powrotu do kraju i objęcia dowództwa AK, ale na tym skończyła się jego inicjatywa.
Podobnie jak w 1926 roku nie poradził sobie z ciężarem odpowiedzialności, w1944 roku ograniczył się do ostrzeżenia przed bolszewikami, zamiast przejęcia inicjatywy.
W ten sposób Polska nie znalazła planu dostosowanego do potrzeb chwili, zaciążyła też bezzasadna wiara w dobrą wolę aliantów i całkowite podporządkowanie się ich dyrektywom ze strony Mikołajczyka, który daremnie dobijał się protekcji brytyjskiej i amerykańskiej.
Władze krajowe zarówno Delegatura jak i KG AK zdawały sobie w większym stopniu sprawę ze stanu zagrożenia, ale nie informowane z Londynu o realnym stanie spraw polskich nie miały dostatecznej wiedzy niezbędnej dla opracowania stosownego planu działania.
Plan akcji „Burza” stanowiący zastępstwo przewidywanego „powszechnego powstania” w przypadku klęski i załamania niemieckiego frontu, został opracowany już w listopadzie 1943 roku.
Uwzględniał fakt sowieckich zamiarów zagarnięcia wschodnich ziem Rzeczpospolitej i dlatego skupił się na podtrzymywaniu polskich praw do tych ziem. Stąd akcja „Ostra Brama”, mobilizacja 27 DP AK na Wołyniu, jednostek 19 i 20 dywizji AK na nowogródczyźnie, 30 DP AK na Polesiu, a także częściowej mobilizacji obszaru lwowskiego AK.
Wzmacniane na tym terenie były i obsady kadrowe i zaopatrzenie w broń.
Udział polskich sił w wyzwoleniu od Niemców Lwowa i Wilna, przywitanie wkraczających sowieckich wojsk powodzią polskich flag i ujawnieniem polskich władz na nic się nie przydało. Ze strony sowieckiej spotkało się z działaniami likwidacyjnymi, a ze strony aliantów zachodnich całkowitym milczeniem.
Ogromny wysiłek przyniósł w efekcie tylko straty i cierpienia.
Na domiar złego w czasie bytności Mikołajczyka w Moskwie ujawniony został plan opanowania Polski przez Sowiety w postaci agentury PKWN.
Ale nawet odkrycie tej prawdy nie pozbawiło Mikołajczyka złudzeń w odniesieniu do przyszłości Polski.
Zbiegły się zatem nieszczęśliwe okoliczności: - oddanie Polski w sowieckie władanie i brak po polskiej stronie osobowości zdolnej do stawienia czoła tej dramatycznej sytuacji.
Mam w pamięci moją kilkugodzinną rozmowę z Bór – Komorowskim przeprowadzoną w 1957 roku w której kilkakrotnie powracał do decyzji o powstaniu warszawskim, najwidoczniej go to męczyło, bo powołał się na argument w moim przekonaniu absurdalny, mianowicie na to że gdyby nie podjął tej decyzji to podjęliby ją komuniści.
Sprawa samej decyzji była oczywiście bezdyskusyjna, chodziło o coś innego – o pełną świadomość celu w jakim się tę decyzję podejmuje.
Obowiązkiem rządu w Londynie było poinformowanie władz krajowych o rzeczywistym stanie spraw polskich i wspólnym ustaleniu stosownych planów działania.
Wyzwolenie własnymi siłami Warszawy i sprowadzenie do niej rządu polskiego wraz z alianckimi przedstawicielstwami było koniecznym wymogiem dla zmiany położenia negocjacyjnego z Sowietami. Była to jedyna szansa na utrzymanie chociaż przez pewien czas niepodległego państwa polskiego na obszarze kraju.
Pisałem o tym wielokrotnie zwracając uwagę na niezbędność poczynienia odpowiednich przygotowań zarówno militarnych jak i politycznych przynajmniej w okresie od konferencji teherańskiej czyli od grudnia 1943 roku.
W świetle wymienionych faktów sprawa samej decyzji o powstaniu nie może budzić wątpliwości. Natomiast okoliczności jej podjęcia wywołują wiele najpoważniejszych zastrzeżeń, a nawet oskarżeń.
Zaakceptowany przez polskie władze w Londynie plan „Burza” nie przewidywał walki o wyzwolenie Warszawy „ od środka” czyli wywołania bitwy miejskiej przez warszawskie siły AK i ewentualnie formacji nie podporządkowanych dowództwu AK.
Jeszcze przed terminem wybuchu powstania warszawskiego jedyne częściowo skoszarowane, zaprawione w boju i najlepiej uzbrojone jednostki dyspozycyjne KG AK miały opuścić miasto.
W tych okolicznościach decyzja o zmianie sposobu walki o Warszawę musiała mieć charakter improwizacji, chociaż niezależnie od planów KG dowództwo okręgu warszawskiego musiało przygotować podporządkowane oddziały miejskie do walki w stolicy.
W warunkach paniki w wojsku niemieckim i bezładnej ucieczki z frontu nawet i taki zamiar mógłby się zrealizować, a taki stan istniał jeszcze w lipcu i wtedy mógł się powieść.
Niestety pod koniec lipca Niemcy jako tako opanowali sytuację i panika się skończyła, można zatem wyciągnąć wniosek że powstanie zaczęło się zbyt późno i nie wykorzystano tego co było obowiązkiem żołnierza w walce: - bezwzględnie uderzyć na przeciwnika będącego w chaosie ucieczki.
Na wojnie moment podjęcia decyzji ma zawsze pierwszoplanowe znaczenie.
Przypomina się sprawa decyzji o działaniu zaczepnym armii Poznań we wrześniu 1939 roku.
Kutrzeba już drugiego dnia zauważył możliwość uderzenia w odsłonięte skrzydło armii Blaskowitza i pomimo nalegań Rómmla zwlekał z decyzją uderzenia aż do ósmego dnia czekając na aprobatę Rydza.
Uczynił to wbrew podstawowemu nakazowi powinności żołnierskiej „pójścia do bitwy na huk armat”, oczywiście ofensywa była spóźniona i zakończyła się klęską nad Bzurą.
Jakoś nikt za to nie wini Kutrzebę, natomiast w Warszawie uderzenie na uciekających w popłochu Niemców 20 lipca 1944 roku dawało szanse na sukces, ale przecież jeszcze przez dziesięć dni deliberowano nad rozwiązaniem.
Sądzę że „Grot” Rowecki nie musiałby czekać na aprobatę tylko sam podjąłby decyzję w najdogodniejszym momencie
Dzisiaj, w decydujących dla naszego losu, a także całej Europy, momentach też potrzebne są odpowiadające wymaganiom chwili ważkie decyzje i od tego czy ludzie posiadający władzę okażą się zdolni do ich podjęcia zależy nasza przyszłość.”
Powyższe uwagi chciałbym skierować do autora tekstu o „powstaniu warszawskim” Romualda Szeremietiewa i jego komentatorów
Inne tematy w dziale Kultura