HRL /Heritage Real Estate/ Think Tank ocenia że w Polsce brakuje 2,1 mln mieszkań, a w 2030 roku będzie ich brakować 2,7 mln.
Nie kwestionując tych liczb, chociaż w mej ocenie z końca lat dziewięćdziesiątych ubw. brakowało ich „tylko” 1,5 mln, a niski poziom budownictwa w ostatnich trzydziestu latach nie poprawił tego stanu, to i tak nie popełni się większej omyłki jeżeli określi się go jako bliski 2 mln. brakujących mieszkań.
Jest to stan katastrofalny wskazujący że w UE jesteśmy pod tym względem zdecydowanie na ostatnim miejscu.
Wielkie wysiłki w kierunku poprawy położenia materialnego polskich rodzin pójdą na marne jeżeli nie poprawi się radykalnie stanu mieszkalnictwa.
Jest ten stan wynikiem zarówno dziedzictwa po PRL, które pozostawiło deficyt mieszkaniowy rzędu blisko 2 mln mieszkań, jak i spadku liczby budowanych mieszkań po roku 1989. Buduje się wprawdzie względnie duże mieszkania osiągające średnio ponad 110 m2 powierzchni, ale jest ich stanowczo za mało.
W 2018 roku oddano do użytku prawie 185 tys. mieszkań, tj. niemal 5 % więcej niż w poprzednim roku, ale w zestawieniu z potrzebami jest ich stanowczo za mało.
„Deweloperzy” czyli po prostu mafijny układ rządzący rynkiem mieszkaniowym jest głównie zainteresowany utrzymaniem wysokich cen, a to wpływa na ograniczenie podaży. Próby przełamania tego stanu w różnych postaciach z budownictwem komunalnym „na wynajem” na czele nie dają spodziewanych rezultatów.
Rozwiązanie radykalne należy widzieć w rozwoju budownictwa własnego w różnych formach z powszechnym zaangażowaniem wszelkiego samorządu w pomoc.
Pierwszym warunkiem jest tworzenie terenów budowlanych których jest stanowczo za mało i które kosztują zbyt drogo.
Sprawa jest warta tego żeby udostępnić działki budowlane po najniższej cenie, a nawet za darmo i w ten sposób przyciągnąć chętnych.
Ludzie rozporządzają pewnymi zasobami, o czym mogę się przekonać wyciągając korespondencję ze skrzynki pocztowej w której codziennie znajduję przynajmniej kilka propozycji zakupu mieszkania.
Należy te zasoby odpowiednio wykorzystać oferując możliwości budownictwa dla zasobniejszych i zwalniając stare mieszkania dla rozporządzających skromniejszymi środkami.
W swoim czasie pisałem o konieczności podjęcia akcji zwalniania mieszkań wykorzystywanych na cele biurowe i inne niemieszkalne.
Przy okazji niezbędnej likwidacji rozdętej biurokracji można odzyskać wiele mieszkań zamienionych na biura, ponadto zaś zakończyć definitywnie proceder wykorzystywania lokali mieszkaniowych niezgodnie z przeznaczeniem. W samej Warszawie jest to zjawisko tysięcy lokali.
Nie wynika to z braku lokali biurowych, ale z kalkulacji kosztów.
Brak mieszkań do wynajęcia i konkurencja biurowo handlowa powodują wysoki poziom cen wynajmu. W tych okolicznościach bardziej się opłaca zaciągnięcie pożyczki i zakup niż wynajęcie.
Na ten stan rzeczy najlepszym rozwiązaniem jest zwiększenie puli mieszkań przez zwalnianie z tytułu przemieszczeń jak i przez zachętę do podniesienia standardu mieszkaniowego na drodze budownictwa indywidualnego, czy zbiorowego dla zasobniejszych klientów.
Jest to też okazja do promowania lepszej formy egzystencji na zasadzie posiadania własnego domu z odpowiednim wyposażeniem.
Jeżeli na serio chce się podnieść poziom dzietności polskich rodzin to rozwiązanie problemu mieszkaniowego jest pierwszym tego warunkiem. Nie żyjemy w czasach pionierskich jak moje pokolenie, które nie oglądając się na warunki materialne, a nawet niepewność egzystencji, zakładało rodziny i miało dzieci chociaż zdobycie pieluch, a nieraz i mleka było nie lada problemem.
Poprawa warunków mieszkaniowych wpłynie z całą pewnością na uratowanie naszego przyrostu naturalnego i umożliwi podniesienie jakości naszego życia.
Dla tego celu warto jest dokonać odpowiedniej mobilizacji społecznej, tak jak pamiętam było to aktualne przed wojną kiedy to głównym celem czynionych oszczędności był zamiar budowy swojego domu.
Przy okazji można tylko nadmienić jak ważkim kołem zamachowym dla gospodarki jest budownictwo mieszkaniowe.
Inne tematy w dziale Gospodarka