Czy to ostatnia szansa na „superpaństwo” w UE?
Andrzej Owsiński
W znacznej mierze takie „państwo” już istnieje. Postępowanie SE i innych organów UE, stanowiących formalnie aparat wykonawczy najwyższej władzy, jaką w UE jest RE, wskazuje wyraźnie, że uważają swoje uprawnienia za nadrzędne. A kto jest nieposłuszny, to możemy go „zagłodzić”, jak się wyraziła jedna z paniuś szarogęszących się w KE.
Trzeba przyznać, że opór przeciwko takiemu stanowisku aparatu urzędniczego jest minimalny. Dotychczas jedynie Polska i Węgry wykazywały próby przeciwstawiania się dyktatowi. Jednakże fatalne rządzenie UE dotknęło już znacznie większej liczby krajów i opór ma tendencje rosnące.
W tych warunkach podjęte działania w kierunku zaciśnięcia pętli stanowią swego rodzaju prowokację do podjęcia walki z całą koncepcją realizowanej formuły UE.
Wydawałoby się, że rozsądek nakazuje nie tylko zwolnienie tempa tworzenia nadrządu unijnego, ale nawet powstrzymania się do czasu ewentualnego spacyfikowania oporu. Tymczasem faktyczni decydenci w tym procesie doszli najwyraźniej do wniosku, że odwrotnie należy go przyśpieszyć, wykorzystując istniejący stan przewagi.
Merytorycznie zakres zmian nie jest tak wielki w stosunku do stanu faktycznego, ale formalnie wygląda to groźnie. Szczególnie dotyczy to obronności militarnej, w której UE jest praktycznie bezbronna, mimo że jej wydatki wojskowe są kilkakrotnie wyższe od potencjalnego agresora – Rosji. Cała nadzieja obrony jest ulokowana w USA – przewodniej sile NATO. Rola unijnych członków tej organizacji ogranicza się niemal wyłącznie do działań hamujących (poza Polską, oczywiście). W tych okolicznościach przejęcie przez nie inicjatywy może oznaczać tylko: czy poddawać się na komendę „ruki w wierch!”, czy też działać wyprzedzająco i nie czekać na komendę. Jestem w tym wieku, że pamiętam to z czasów przedwojennych.
Jeszcze groźniej wygląda to w dziedzinie wychowania młodych pokoleń Europejczyków, przejęcie sterów w tej dziedzinie oznacza totalną likwidację naszej kultury, osadzonej w chrześcijańskiej moralności i przywiązania do ojczystych wartości. Wprawdzie w wielu krajach unijnych rozkład tej kultury jest widoczny, ale nie totalny, jaki niesie za sobą przejęcie sterowania przez unijne władze. Do tego oczywiście dopuścić nie można, nawet za cenę „polexitu”.
W pozostałych dziedzinach, z gospodarką na czele, już dotychczas dokonane szkody wymagają wielkiego wysiłku dla odrobienia, dalszy postęp w kierunku prowadzonej przez UE polityki oznacza radykalne obniżenie poziomu życia w UE i nieuchronną katastrofę.
Inne tematy w dziale Polityka