Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
220
BLOG

Losy środkowej Europy

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Andrzej Owsiński

Losy środkowej Europy

Cud zdarzył się raz, w wyniku I wojny światowej i polskiego zwycięstwa nad bolszewikami w 1920 roku, narody środkowej Europy odzyskały, lub uzyskały po raz pierwszy wolność. Niestety, nie na długo, II wojna przyniosła im zniszczenia i okupację, zarówno niemiecką jak i sowiecką.

W wyniku rozpadu Sowietów otworzyły się szanse na zdobycie wolności i suwerenności państwowej dla powiększonego grona narodów tej strefy. Niestety, na przeszkodzie do osiągnięcia pełnego sukcesu stoi ciągle aktualny, pisany i niepisany spisek niemiecko-rosyjski, zmierzający do podporządkowania sobie obszaru buforowego położonego między nimi, ale też obejmujący znaczną część Bałkanów. Taka konfiguracja może być traktowana jako niemieckie „Mitteleuropa”, połączone z rosyjskim imperium słowiańskim. I jedno i drugie oznacza nie tylko pozbawienie suwerenności państwowej krajów tej strefy, lecz zmierza do zniewolenia. Na to wskazują wielowiekowe doświadczenia z ekspansji obu agresorów.

Troska o los przyszłych pokoleń narodów środkowej Europy nakazuje działania obronne, jednak problem leży w dysproporcji sił, dlatego niezbędne jest uzyskanie poparcia amerykańskiego. Dotychczasowe doświadczenia wskazują na celowość amerykańskiego zaangażowania w tej sprawie. Od początku zimnej wojny Niemcy były forsowane jako główny przedstawiciel interesów USA w Europie. Wzrost siły niemieckiej i uznanie, że po rozpadzie Sowietów i zjednoczeniu Niemiec Amerykanie nie są już niezbędni jako sojusznik, doprowadził do przekonania o możliwości stworzenia własnego, niemieckiego układu obejmującego całą Europę i rosyjską część Azji. Wówczas Niemcy osiągają pozycję światowego mocarstwa, czyli szczyt marzeń hitlerowskich i to bez wystrzału.

Niewykluczone, że te zamierzenia mogły zakończyć się sukcesem, na przeszkodzie stanęły zarówno ambicje narodowe, objawione nawet w takich krajach, których nikt o to nie posądzał, z Ukrainą na czele. Największą jednak przeszkodą był i pozostaje charakter rosyjskiego i niemieckiego imperializmu – brutalnej przemocy i niezdolności nawiązania dialogu.

Podjęcie oporu przez Polskę i Ukrainę przyniosło w rezultacie wojnę, której zakończenie jest praktycznie nieprzewidywalne. I to jest główny powód dla którego niezbędna jest praca nie tylko na rzecz ukraińskiego sukcesu, ale też nad koncepcją europejskich stosunków po wojnie.

Najprostszym i logicznym rozwiązaniem jest poszerzenie UE i dokonanie zmian w trybie zarządzania, co powinno przynieść uwolnienie od dyktatu i umocnienie działań kolektywnych. Dotychczasowe doświadczenia z praktyki rządzenia UE, której rezultatem jest, między innymi dolegliwościami, wojna na Ukrainie, wskazują że „reforma” UE jest niewystarczająca, chociażby z tytułu organicznej niereformalności doktryny „jednego państwa europejskiego”, będącego głównym celem istnienia UE. Zbyt mocno przypomina to Sowiety z ich „republikami”, ażeby było strawne dla europejskich narodów.

Trzeba pamiętać, że suwerenne państwa dla wielu narodów naszego kontynentu są osiągnięciem najnowszych czasów i wymagają odpowiedniego uszanowania w celu stworzenia im możliwości rozwoju, a przede wszystkim nadrobienia zaległości w stosunku do europejskiej czołówki cywilizacyjnej.

Bardzo niedobrym rozwiązaniem jest tworzenie „Europy dwóch prędkości”, wywołującej automatycznie antagonistyczne obozy.

Najcenniejszym doświadczeniem jest EWG, niestety nie pozwolono jej dalej się rozwijać w duchu wspólnoty i poszanowania suwerenności partnerów. Niemcy, korzystając z przewagi gospodarczej i przekupienia Francji, stworzyły podporządkowaną sobie UE, organizując wspólnie z Rosją system nadzoru, obejmujący również kraje nie wchodzące w skład Unii.

Mimo prób ukrywania istoty systemu nie udało się go utrzymać w nienaruszonym stanie. Rezygnacja Wlk. Brytanii, kłopoty w Europie środkowej, a nade wszystko wojna na Ukrainie obnażyły prawdziwy stan rzeczy.

W tej sytuacji nie pomogą żadne „reformy”, współpracę narodów europejskich trzeba organizować na nowo. Pomocne w tym mogą być odpowiednie związki regionalne, takie jak bałkański, skandynawski, czy środkowo europejski, tworzące układ partnerski, zdolny do reprezentowania większej siły na forum europejskim niż pojedyncze państwa. Jest to sposób na przewagę i politykę dzielenia i rządzenia uprawianą przez Niemcy, ale też i na agresję rosyjską. Nie można bowiem liczyć wyłącznie na szybką pomoc NATO w przypadku ewentualnej agresji rosyjskiej w przyszłości. Jest oczywiście uzasadniona nadzieja na daleko idące zmiany w Rosji w wyniku klęski na Ukrainie, ale mając na względzie dotychczasowe zdolności odradzania się napastniczych tendencji, czego najlepszym przykładem jest obecna wojna, trzeba tworzyć lokalne systemy obronne zdolne do natychmiastowej reakcji.

Sprawy obrony militarnej w tej sytuacji są najważniejsze, stąd zacieśnienie współdziałania krajów najbardziej zagrożonych staje się nieodzowne, niezależnie od przynależności do NATO. Chodzi szczególnie o stworzenie wspólnego aparatu błyskawicznej reakcji, uniemożliwiającej niespodziewane uderzenia na terytorium krajów sąsiadujących z Rosją.

Pociągają one jednak za sobą współpracę w innych dziedzinach z gospodarką na czele, a zatem troska o własne ocalenie powinna dyktować postępowanie zainteresowanych krajów. Dla Polski najważniejsze staje się wydobycie spod wpływów Moskwy Ukrainy i Białorusi, ale też i uzyskanie przynajmniej demilitaryzacji Królewca. Jest to nieodzowne minimum naszego bezpieczeństwa.

Następnym krokiem jest stworzenie w tym rejonie silnego, wspólnego organizmu gospodarczego.

W chwili rozpadu Sowietów kraje środkowoeuropejskie rozporządzały pewnym potencjałem wytwórczym, który został uznany przez Niemcy za zbędny i uległ daleko idącej redukcji, Można przyznać rację twierdzeniom, że duża ilość produktów z tych krajów nie kwalifikowała się na rynek europejski, ale likwidowano też wytwarzanie produktów konkurencyjnych z polskimi statkami i „bizonami” włącznie. Zresztą polski przemysł był likwidowany szczególnie zawzięcie, nie dano też czasu na dostosowanie do nowych warunków, którym była objęta produkcja w byłym NRD.

Cel całego przedsięwzięcia, z włączeniem do UE po kilkunastu latach oczekiwania, wygląda z dzisiejszej perspektywy zupełnie inaczej aniżeli wmawiano nam wówczas. Przede wszystkim najwyraźniej spadek gospodarczy po sowieckim władaniu nie był ówczesnej „piętnastce” potrzebny, odwrotnie, traktowano go jako niebezpieczną konkurencję, której należało się pozbyć. Siła tej konkurencji leżała w kolosalnej różnicy kosztów wytwarzania przy równoczesnej możliwości nadrobienia w krótkim czasie zaległości technologicznych.

Rzeczywisty powód przyjęcia ryczałtem 10 krajów to obawa o możliwość przejęcia całego spadku po Sowietach przez kogoś z zewnątrz i stworzenia pod bokiem UE silnej konkurencji.

Należało zatem, chociażby w ostatniej chwili, zagarnąć jak najwięcej, wyciągnąć z tych krajów przydatne w procesie wytwórczym zasoby ludzkie i kontynuować możliwie na jak największą skalę lokatę własnych produktów, szczególnie gorszej jakości. Rozwój przemysłu ograniczyć do funkcji kooperacyjnych na rzecz własnych przedsiębiorstw. Trzeba przyznać, że to ostatnie zadanie zostało wykonane niemal doskonale, jedyną wielką firmą, która ocalała na tym obszarze jest Skoda, ale tylko dlatego, że w całości została przejęta przez Volkswagena. Jest wprawdzie kilka rafinerii naftowych z Orlenem na czele, tylko, że jest on „wielki” tylko w naszym regionie, gdyż w zestawieniu ze światowymi to niecałe 10% i to nie tych największych. Z przodujących przemysłów: elektronicznego i maszynowego nie mamy już nic.

Nie możemy liczyć na realną pomoc w postpandemicznej odbudowie, co wykazuje wyraźnie, że wyznaczona nam rola podwykonawcy ma być kontynuowana.

Na tym tle najbardziej pożądanym rezultatem wojny na Ukrainie, obok klęski Rosji, będzie historyczna okazja do przebudowy stosunków europejskich. Musi się przede wszystkim ujawnić poszkodowana większość europejskich krajów i przedstawić swoje postulaty w dziedzinie budowy nowej Europy. Obok poszanowania odrębności narodowych i suwerenności państw, musi wreszcie powstać prawdziwy rynek europejski, bez podziału „historycznego”, czyli uprzywilejowania kilku wybranych przez Niemcy krajów.

Europę stać na zajęcie przodującej pozycji politycznej i gospodarczej, trzeba tylko zrzucić okowy UE i otworzyć drogę inicjatywie. Związki regionalne mają w tym dziele ogromne możliwości wniesienia nowych wartości. Dotyczy to szczególnie stosunków międzyludzkich, poszanowania osobowości, zaprzestania praktyk masowej migracji w poszukiwaniu pracy, ale w miarę możliwości organizowania jej w miejscach zamieszkania. Wprowadzania zharmonizowanego systemu edukacyjnego z uwzględnieniem w procesie wychowawczym roli rodziców i respektowania kultywowanych tradycji.

Europa wymaga szczególnie powszechnej deglomeracji, rozładowania nadmiernych skupisk mieszkalnych i stworzenia najbardziej sprzyjających ludziom warunków egzystencji.

Wymienione wymagania powinny być uwzględnione w procesie rozbudowy europejskiej gospodarki, która przede wszystkim musi być uwolniona od centralnego sterowania przez aparat biurokratyczny jakim jest obecna administracja unijna.

Idealnego „wolnego rynku” nigdy w historii nie było i praktycznie nie da się go stworzyć, należy jednak dopuścić do funkcjonowania w miarę możliwości wolnej konkurencji oraz likwidacji systemu dopłat i ograniczeń narzucanych przez biurokrację w celu utrzymania systemu przywilejów dla wybranych.

W rezultacie zastosowania takich zabiegów należy liczyć się ze znacznym ograniczeniem produkcji, szczególnie rolnej, w krajach o najwyższych kosztach wytwarzania. Nie powinno to stanowić przeszkody w możliwości znalezienia innych form zatrudnienia mając też na względzie, że w tych krajach produkcja rolna nie wnosi więcej niż 1% wartości globalnego produktu.

Ponadto, obecny system dotacyjny preferuje w UE monokulturę rolną. Jej pożądane zróżnicowanie będzie skutkiem przywrócenia naturalnych proporcji upraw i hodowli.

Są jednak dziedziny wymagające daleko idącego zacieśnienia współpracy między krajami europejskimi, a także poszczególnymi działami gospodarki. Europa ma wszelkie szanse na przodownictwo w rozwoju technologii, pod warunkiem, że zdoła zorganizować właściwą współpracę zarówno placówek naukowo badawczych jak i praktyków.

Wizja nowej Europy wymaga już dziś podjęcia prac koncepcyjnych, ażeby nie powtórzyć błędów popełnionych po obu wojnach i po obaleniu Sowietów. Chyba jednak to nie były „błędy”, tylko jak powiada Konstanty Ildefons: „Diabły w swoim sercu głupim, bo niedobrym, rozwiązywały biało-czerwony problem”.

Wskazane byłoby wyjście z inicjatywą ze strony Polski, jako konsekwencja czołowej postawy w obecnym konflikcie, dotyczącym wielu ludów, żeby nie dopuścić jeszcze raz „diabłów” do rozwiązywania problemu nie tylko Polski, ale i całej Europy, a w tym najbardziej upośledzonego obszaru między Niemcami i Rosją, czyli Ukrainy, Białorusi, krajów bałtyckich i oczywiście – Polski.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka