Andrzej Owsiński
Wizja głodu
Nagła zwyżka cen żywności spowodowała - niezależnie od groźby obniżenia poziomu odżywienia całej ludzkości - zwiększenie liczby ludzi głodujących systematycznie. Według szacunków FAO dotkniętych stałym głodem jest 10% mieszkańców ziemi, czyli około 800 mln ludzi, zaś niedożywionych - ponad dwa miliardy.
Jest to szczególna hańba dla naszych czasów, w których po raz pierwszy w dziejach ludzkości posiadamy warunki techniczne i gospodarcze do wyżywienia znacznie większej liczby ludzi aniżeli faktyczny stan zaludnienia.
Przed wielu laty dokonałem takiego obliczenia, z którego wyszło, że przy zastosowaniu powszechnie dostępnych środków produkcji jesteśmy w stanie wyżywić 12 mld ludzi. Zastosowanie niekonwencjonalnych, ale już znanych metod wytwarzania żywności, może tę zdolność jeszcze znacznie zwiększyć. Jak na razie nie potrafimy wykarmić 8 mld żyjących współcześnie mieszkańców ziemi. I to jest jeden z głównych problemów, obok zagrożeń pandemicznych, wojennych i powszechnej agresji, trapiących nas obecnie.
Czy jednak światowy skok cenowy żywności jest wynikiem nagłego niedoboru podaży?
Ludzi przybyło nam stosunkowo niewiele, wykazywana statystycznie liczba 12 mln przyrostu naturalnego w ubiegłym roku nie ma żadnego wpływu na poziom popytu. Anomalia pogodowe czy prowadzona wojna też nie wpływają bezpośrednio na światową produkcję żywności. W roku 2022 wyprodukowano więcej zboża niż w roku poprzednim, w sumie 2,8 mld ton, przekraczając nieco popyt.
Co zatem spowodowało nagły skok cen?
Być może wzrost dochodów w krajach ograniczających podaż ze względu na niedostatki siły nabywczej. Jeżeli jednak weźmie się pod uwagę rok 2022 to okazuje się, że niewiele się zmieniło w stosunku do lat poprzednich.
W Europie chwilowo nastąpiło znaczne zaburzenie w dostawie gazu, związane z redukcją dostaw z Rosji, jednakże skok cenowy znacznie przerósł realne ubytki.
Przypomina to stałą huśtawkę cen ropy, podwyżki zawsze wyprzedzające faktyczne redukcje dostaw i obniżki opóźnione w stosunku do zwiększonej podaży. Mamy zatem typową zagrywkę psychologiczną spekulantów, która odnosi sukcesy na światowym rynku tak jakby był to dawny Kercelak.
Kraje rozwinięte stać jest na poczynienie takich zapasów, żeby przestała się opłacać jakakolwiek próba wyłudzenia podwyżki. Wygląda jednak na to, że rządy tych krajów są zależne od spekulacyjnych mafii, zwlekając lub utrudniając tworzenie stosownych zabezpieczeń. Można powołać się na przykład budowy portu gazowego za czasów rządów PO.
Trzeba też przyjrzeć się wpływowi podwyżek cen nośników energii na poziom inflacji.
Globalnie koszt energii partycypuje w procesie wytwórczym w granicach 8-10%, a zatem podwyżka jej cen wpływa przy wzroście o 50% na realne zwiększenie kosztów o 4-5%. Faktycznie zaś jest to kilkakrotnie więcej, a zatem efekt inflacyjny jest z reguły wywołany bardziej wrażeniem psychologicznym niż realiami materialnymi.
Tak jest ten świat rządzony.
Walka konkurencyjna, która ma sterować rynkiem, należy do przeszłości, jeżeli kiedykolwiek była wolna. Współcześnie rządzą światowe koncerny, które korzystają z każdej okazji, żeby wywołać odpowiednią dozę strachu zmuszającego do akceptowania lawinowego wzrostu cen.
Po uznaniu, że dalsze kontynuowanie tej drogi jest zbyt ryzykowne następuje zahamowanie i odpowiednie do sytuacji obniżenie cen.
Pan Obajtek, który zapewne zna doskonale mechanizmy tej metody rządzenia światem, już zapowiedział obniżkę cen produktów naftowych.
W odniesieniu do podstawowych produktów, takich jak nośniki energii, stal czy inne surowce i półfabrykaty, można skutecznie przeciwdziałać spekulacyjnej huśtawce tworząc odpowiednie zapasy, lub interweniując w innej formie.
Gorzej jest z żywnością, ale już z Biblii wiemy, że ze zbożem możemy zadziałać na podobnej zasadzie. Zapewne nie uda się całkowicie wyeliminować spekulacji, ale można ją ograniczyć do poziomu nie zagrażającego światowej gospodarce, a co najważniejsze, zaspakajaniu ludzkich potrzeb.
Można tej propozycji poczynić zarzut wprowadzania kosztownych regulacji, czynnika biurokratycznego, nawiązujących do realnego socjalizmu. Tylko że to właśnie współczesne globalne koncerny przypominają swoimi strukturami i funkcjonowaniem kierownictwa - biurokrację państwową. Z moich wieloletnich kontaktów z nimi odnosiłem wrażenie, że bardziej cenią sobie spokój i warunki pewności działania niż ryzyko konkurencyjnej wojny.
Mamy zatem do czynienia z powszechnie panującą warstwą kierowniczą, zawsze gotową do pójścia sobie na rękę za odpowiedni udział w profitach. Ich wspólnym celem jest panowanie nad rynkiem w formie stosownego podziału funkcji i terytorialnego oddziaływania.
Jeżeli komuś z outsiderów uda się przebić do czołówki, to musi podporządkować się obowiązującym regułom, albo nieuchronnie polec w konfrontacji z totalnym blokiem.
Wygląda to w sumie dość beznadziejnie, ale nadzieja ciągle jeszcze nie umarła, jeśli wierzymy, że rewolucja intelektualna w procesie wytwarzania dóbr uczyni zbędnymi światowe molochy i umożliwi odzyskanie wolności działania i korzystania z własnych zdolności ludziom zmuszonym obecnie do służebności na rzecz faktycznych władców współczesnego świata.
Dziedzina karmienia ludzi jest dysponowana do przejścia na zindywidualizowane formy działania. Jak na razie jesteśmy skazani na produkcję fabryczną żywności, w której najczęściej nie orientujemy się zarówno w odniesieniu do składników jak i formy wytwarzania. Przeważnie dowiadujemy się już po faktach o szkodliwości różnych produktów.
Wytwarzanie żywności jest fatalnie zorganizowane już u samych podstaw, czyli w rolnictwie. Przykładem może służyć jego organizacja w UE. Jest to skutek ochrony interesów wybranych grup wbrew wszelkiej logice. Do tego musimy jeszcze dopłacać, przy okazji finansując zawodowych wyłudzaczy dotacji i tworząc kapitał polityczny określonych lobby. Uzdrowienie organizacji rolnictwa przyniesie w rezultacie zwiększenie światowej produkcji rolnej i obniżenie jej kosztów
Przy kontynuowaniu obecnej organizacji rolnictwa rozszerzenie się strefy głodujących i niedożywionych jest nieuchronne. Niestety, nie widać działań ani nawet wyrazu chęci do wprowadzenia niezbędnych zmian, a przede wszystkim lepszego wykorzystania naturalnych warunków klimatycznych i zasobów ziemi.
W stosunku do mórz, stanowiących 2/3 powierzchni globu stosuje się niemal wyłącznie gospodarkę rabunkową wyjaławiając je i zanieczyszczając. W dużej mierze dotyczy to też gruntów rolnych, podlegających dodatkowo intensywnemu skażeniu.
Uzdrowienie gospodarki rolnej jest tak samo niezbędne, jak walka z pandemią, nie widać jednak chętnych do jej prowadzenia.
Jak na razie poprzestajemy głównie na użytkowaniu niecałych 10% powierzchni ziemi, przeważnie nadmiernie ją eksploatując.
Przed nami poszukiwanie nowych form pozyskiwania produktów, kwalifikujących się do celów spożywczych, ich zasoby wielokrotnie przeważają efekty współczesnej produkcji rolnej. Obawa głodu ma swoje uzasadnienie jedynie w bezmyślności i złej woli ludzi. Są jednak wielkie organizacje, czerpiące korzyści z obecnego stanu gospodarki której efektem są strefy głodu.
Począwszy od sterujących produkcją, wymuszających ograniczenia w wytwarzaniu w celu uzyskania wyższych cen, monopolistów uniemożliwiających wejście na rynek nowych producentów itp., po organizatorów rzekomej pomocy, wyłudzających z tego tytułu wielkie pieniądze.
Jeżeli porównamy poziom kosztów tej pomocy z realnym efektem wartości dostarczonej żywności, to możemy przekonać się ile na tym procederze się zarabia.
Inne tematy w dziale Gospodarka