Andrzej Owsiński
Skutki wojny na Ukrainie
Przewidywaniom zakończenia wojny na Ukrainie poświęcono wiele publikacji, ja sam też popełniłem ich kilka.
Jednakże ze względu na upływ czasu, który biegnie bardzo szybko, i kolejne ukazywanie się prawdziwego oblicza wielu osób decydujących o kształcie regionalnych, a nawet światowych układów międzynarodowych, sprawa skutków tej wojny komplikuje się, a przede wszystkim stanowi w coraz większym stopniu pożywkę dla procesu zmian o charakterze globalnym.
Pierwszym objawem możliwości takich zmian jest obnażenie podłości, małości i tchórzostwa ludzi, którym w wolnych wyborach narody powierzyły kierowniczą rolę. Pierwsze objawy tej postawy dały się zauważyć w okresie międzywojennym. W stosukowo niedawno oglądanym przedstawieniu telewizyjnym pt. „Marszałek”, polityk francuski na wspomnienie o wojnie, reaguje słowami Piłsudskiego, że we Francji skutkiem jego użycia polityk będzie mógł już tylko kury…. prowadzić.
Coraz tańsza i podlejsza demagogia wyparła z rynku politycznego ludzi pragnących wprowadzić w życie jakiś program dla dobra publicznego. Współcześnie króluje ona niemal we wszystkich demokratycznych krajach. Sprzyja temu dopuszczenie do głosu wyborczego coraz młodszych, nieświadomych ludzi, ale też i masy imigrantów, dla których los kraju przebywania jest zupełnie obojętny poza uzyskaniem jak największych przywilejów.
Wydawało się w chwili agresji rosyjskiej na Ukrainie, że wstrząs nią wywołany obudzi ludzkie sumienia, szczególnie mając na względzie tragiczne doświadczenia najnowszej historii w Europie. Wystarczył jednak kwartał prowadzenia wojny, a niska podłość wylazła w przerażających rozmiarach.
Żeby jednak nie przesądzać wyniku trzeba poczekać na postanowienia „szczytu” NATO, choć, sądząc z dotychczasowych enuncjacji, trudno być optymistą.
Spodziewając się nędznych i tchórzliwych ustaleń można oczekiwać jak najgorszych skutków w postaci praktycznego pozostawienia losu Ukrainy na łasce kacapskiego bandyty, a w ślad za tym wystawienie na żer całej wschodniej flanki NATO.
Po 87 latach stanęlibyśmy w tym samym punkcie.
Czy jest to możliwe, żeby historia ślepo powtarzała się?
Tak, jak to miało miejsce w wyniku poprzednich wojen, jej rezultatem mogą być niespodziewane rozwiązania. W I wojnie światowej Rosja, licząc na zwycięstwo, zamierzała w myśl manifestu w. ks. Mikołaja Mikołajewicza – głównodowodzącego rosyjską armią, odtworzyć królestwo polskie pod berłem cara „samorządne w swojej wierze i obyczaju”, z nieokreślonym bliżej włączeniem doń obszarów zaborczych Niemiec i Austrii. Zasięg terytorialny tego kraju byłby zależny od możliwości uzyskania przez Rosję wpływu na Niemcy. Austrię czekał los nieuchronnego rozpadu.
W przypadku zwycięstwa państw centralnych mielibyśmy powtórkę z sytuacji z 1916 roku, lub uzyskania przez Austrię możliwości rozszerzenia swojej unii z Węgrami o Polskę, czyli CKK. To ostatnie rozwiązanie byłoby dla Polski najdogodniejsze, dawało bowiem szansę na odzyskanie niepodległości przy okazji spodziewanego podziału Austrii.
Jak dalece w umysłach ludzkich były zakodowane te perspektywy niech zaświadczy raport austriackiego oficera II oddziału detaszowanego do NKN – Zagórskiego (późniejszego polskiego generała), który w 1916 roku pisał do swego zwierzchnika – Rybaka (również późniejszego polskiego generała), że brygadierowi Piłsudskiemu bzdurzy się mrzonka o niepodległej Polsce. Tymczasem to, co się stało, nie śniło się nikomu po obu stronach frontu.
W czasie drugiej wojny też nie przewidywano, że w jej rezultacie połowa Europy zostanie oddana w bolszewicką niewolę. Chociaż w tym wypadku Beck uprzedzał Niemców, że jeżeli zawrą sojusz z Sowietami, czym usiłowali zaszantażować Polskę, to niech spodziewają się sowieckich czołgów w Berlinie. Nie trzeba było długo czekać, zaledwie 6 lat.
Ta wojna może przynieść w rezultacie rozpad dwóch imperiów:
- rosyjskiego, razem z przyległościami włączonymi formalnie do FR, lub funkcjonującymi pozornie niezależnie,
- niemieckiego, w postaci nie tyle tworu co „potworu” Unii Europejskiej.
Co powstanie w to miejsce będzie zależało w dużej mierze od zdolności, inwencji i determinacji krajów europejskich ze szczególnym uwzględnieniem Europy środkowej.
Już w tej chwili straszy się nas inwazją głodującej Afryki, pozbawionej chleba z racji ubytku dostaw ukraińskich.
Jest to oczywiście hasło bez rachunku stanu faktycznego. Obecne zapasy zbóż ukraińskich szacowane są na dwadzieścia parę milionów ton, w tym około 15 mln ton pszenicy. W zestawieniu ze światowymi obrotami jest to ilość znikoma.
Zresztą udział Rosji i Ukrainy w globalnej produkcji pszenicy wg przewidywań USDA ma wynieść w tym roku około 100 mln ton, z czego na eksport może być przeznaczone 40 ml ton, z tym zastrzeżeniem, że eksport pszenicy ukraińskiej w granicach kilkunastu milionów ton rocznie nie ma wpływu na rynek światowy, natomiast Rosja z eksportem powyżej trzydziestu mln ton nie może się tego wyzbyć z racji wielkiego zapotrzebowania na pieniądze, których poza redukującym się eksportem ropy i gazu nie ma skąd czerpać. .
Mało wiarygodne są te liczby, na podstawie tego co się dzieje dotychczas należy poważnie je zredukować, istnieje natomiast możliwość zwiększenia produkcji pszenicy w innych krajach świata z USA na czele, które celowo zmniejszyły obszar jej zasiewów z 80 mln akrów do 35 mln. Np. Indie już w tej chwili zgłosiły gotowość zwiększenia dostaw uzupełniających ubytek ukraińsko-rosyjski.
Brak pszenicy światu nie grozi, podobnie jak i ropy naftowej, którym jeszcze niedawno straszono, jak na razie brakuje zastępczego dostawcy oleju słonecznikowego, ale i to da się uzupełnić w niedługim czasie.
Obecnych cen ropy nie da się utrzymać, tak jak i innych surowców, wykazujących ostatnio znaczne spadki cen.
Powszechna światowa inflacja, powodująca wzrost niezadowolenia społecznego, nie wynika z braku jakichkolwiek towarów, ale z wydatków wojennych, a przede wszystkim z oddziaływania czynnika psychicznego w postaci obaw przed rozszerzeniem wojny i grożącymi brakami zaopatrzenia, nadmierną emisją pieniędzy itp. skutkami wojny.
Dla obecnej sytuacji znamienna jest frekwencja w wyborach parlamentarnych Francji. Ponad połowa Francuzów zlekceważyła wybory, a to może oznaczać chęć poszukiwania innych dróg kształtowania systemu rządzenia państwem.
Uległość władz współczesnego świata wobec otwartego ataku na naszą kulturę prowadzi w prostej liii do powtórki panowania terroru i przemocy.
Posługiwanie się hasłem nieograniczonej wolności przypomina bolszewicką „wolność”, opiewaną za Stalina w okresie najokrutniejszej przemocy: „Ja takoj drugoj strany nie znaju gdie tak wolno dyszet czeławiek”, co „aniegdotczyki” czyli amatorzy wieloletniego pobytu w Gułagu przerobili: „….gdie tak wolno dochniet [zdycha] czeławiek”.
Putin burzy nasz świat (niektórzy mogą twierdzić, że tylko resztki jakie z niego zostały), całkiem świadomie, ci, którzy mu wtórują, najczęściej odgrywają żałosną rolę „pożytecznych idiotów”, chociaż nie brakuje wynajętych agentów.
Ciekawe do której kategorii należy zaliczyć całe kierownictwo UE, jak i wielu unijnych krajów.
Wygląda na to że pierwszą ofiarą kolejnej rewolucji padnie Rosja, ale w ślad za nią również i znaczna część Europy, której udało się uniknąć rewolty z końca I wojny światowej i bolszewizacji po II wojnie i to wcale nie własną zasługą, ale głównie polską ofiarą krwi.
Przez wiele lat destrukcyjna robota szatańskich agentur osłabiła odporność na wszelkie zło co widać nawet za bramami Watykanu.
Wojna może przyśpieszyć widoczny proces upadku Europy, o którą będzie się jeszcze toczyć walka między prawdziwymi światowymi mocarstwami: Stanami Zjednoczonymi i Chinami, jeżeli po drodze Ameryka też nie ulegnie podobnemu rozkładowi jak Europa. Wygląda na to, że otoczenie Bidena mocno nad tym pracuje. Ostatnie oświadczenie przedstawiciela Pentagonu, że Putinowi nie uda się opanowanie całej Ukrainy, należy chyba odczytać tak, że może zająć część. Akceptacja zajęcia części Ukrainy oznacza kres wolnego państwa ukraińskiego i otwiera Rosji drogę do dalszych agresji.
Inne tematy w dziale Polityka