Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
330
BLOG

Polska inflacja

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Inflacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Andrzej Owsiński

Polska inflacja

GUS doniósł nam, że w skali unijnej mamy największe osiągnięcie w postaci najwyższego wskaźnika inflacji, gdyż policzył, że w marcu tego roku mamy w skali rocznej aż 11% inflacji. Wprawdzie na to osoba stale robiąca domowe zakupy, oburzyła się twierdząc, że z jej obserwacji wynika przynajmniej 20% zwyżki cen. Nie starałem się nawet tłumaczyć na czym polega różnica między zwyżką cen artykułów pierwszej potrzeby, a ogólną inflacją, czyli utratą siły nabywczej pieniądza.

Według klasycznych pojęć przyczyną inflacji jest niekorzystna zmiana relacji między ilością pieniędzy i towarów na rynku. Na taki zarzut spotykamy się z próbą wyjaśnienia, że w obecnej sytuacji nie ma zjawiska nadmiaru pieniędzy w obiegu, a główną przyczyną jest wzrost cen nośników energii i że jak zwykle jest on najwyższy w Polsce.

Usiłowałem sprawdzić na faktach to zjawisko, ale natrafiłem na trudności nie do pokonania w postaci natłoku informacji, niekiedy zupełnie sprzecznych, a szczególnie na ciągle obowiązującą „tajemnicę handlową” cen gazu nabywanego w Gazpromie. Jest to wierutny nonsens w świetle wprowadzonej indeksacji cen gazu w stosunku do giełdowej ceny ropy. Może ta „tajemnica” służy ukryciu faktu, że płacimy Rosji najwyższą cenę. Jak podają badacze problemu średnio przepłacamy o 50 dolarów na tysiąc m3. Przez ostatnie kilkanaście lat zebrała się z tego wielomiliardowa suma.

Powinniśmy mieć stałą informację o aktualnej cenie gazu wraz z cenami ropy. Miarą paniki jest informacja, że na giełdzie rotterdamskiej gaz osiągnął cenę tysiąca dolarów za 1000 m3. Jest to chyba najlepszy powód wprowadzenia jawnych cen giełdowych gazu, nie będzie wtedy ani spekulacji cenowej, ani zróżnicowanych cen w zależności od dostawcy. Jest tylko drobna uwaga, że takie rozwiązanie wymaga znacznego zwiększenia zdolności magazynowej i przesyłowej gazu z różnych kierunków.

Płacimy za spisek niemiecko-rosyjski, który stworzył monopol na dostawy z Rosji. Według obowiązującego prawa międzynarodowego jest to przestępstwo i powinno być ukarane z odpowiednim zadośćuczynieniem w stosunku do poszkodowanych. Jakoś dziwnie, mimo wieloletnich utyskiwań nikt nie złożył takiej skargi.

Uruchomiony z wieloletnim opóźnieniem port gazowy (i za to ktoś powinien karnie odpowiedzieć), jest nie tylko niewystarczający, a na dodatek nie gwarantuje nam porównywalnych warunków dostawy. Wprawdzie zapewniano nas, że ostateczny koszt gazu skroplonego jest przynajmniej zbliżony do cen rosyjskich, ale analizy noszące cechy badań naukowych wskazują na dwukrotnie wyższy jego koszt.

W Polsce, kraju węglowym, powinno się poświęcić szczególną uwagę warunkom i kosztom jego wydobycia, a nie wyłącznie problemom likwidacyjnym. Polskie górnictwo węglowe ma piękne osiągnięcia, ale w ostatniej fazie gierkowszczyzny zostało w znacznej mierze pozbawione działań w kierunku racjonalności ekonomicznej na rzecz wydobycia za wszelką cenę. Pozostałości tego nastawienia mszczą się w trudnych latach walki konkurencyjnej. Efektem, poza wieloma innymi, jest nadmierny koszt wydobycia w wielu kopalniach.

Może nie dziwić różnica kosztów w stosunku do odkrywkowych kopalń Australii, ale dotyczy to też kopalni głębinowych. Mamy zatem stały niekorzystny stosunek kosztów w relacji do rynku zachodnio europejskiego jak 7:5, co oczywiście powoduje nacisk na import i wzrost kosztów produkcji energii elektrycznej. Ten stan należy położyć całkowicie na karb wieloletnich zaniedbań, a przecież ciągle 70% naszej energii elektrycznej pochodzi ze spalania węgla.

Ropa naftowa jako źródło energii w Polsce znacznie ustępuje węglowi i tu rzeczywiście jesteśmy skazani na import. Nie zawiniona przez nas klęska polityki Trumpa taniej ropy spowodowała dwukrotny wzrost jej ceny, mimo że wydobycie nie uległo zmniejszeniu. Nie wiadomo czy Biden chciał w ten sposób ukarać Chiny, największego importera, czy napędzić pieniędzy krajowym naftowcom, czy może wkupić się w łaski Putina?

Na tym tle nasuwa się wniosek, że o ile sprawa cen ropy jest poza naszym zasięgiem, sprawa gazu jest wynikiem celowego działania dywersyjnego poprzedniej ekipy rządzącej, ale też z zastrzeżeniami w stosunku do bieżącej polityki, o tyle sprawa węgla i konieczność jego importu to nie tylko szkoda gospodarcza, lecz wprost plama na honorze naszej wieloletnie sztandarowej specjalności.

Według Bloomberga udział kosztów energii w światowym PKB wynosił 6.5%, a obecny trend zwyżkowy może spowodować dwukrotny jego wzrost.

Jak dotąd w Polsce wg GUSu zanotowaliśmy ponad 23% wzrostu cen energii w tym roku, a mając na względzie specyficzne warunki produkcji i zużycia energii w Polsce powinniśmy mieć raczej niższy poziom wzrostu cen anergii, szczególnie w porównaniu z krajami wyżej uprzemysłowionymi. Niestety tak się nie dzieje, są zatem inne powody, dla których mamy tak wysoką inflację.

Polacy wzbogacili się ostatnio, oszczędności wzrosły do wysokości 2 bilionów złotych. Wobec braku, lub bardzo niskich, dochodów, szczególnie z lokat bankowych, zasobów gotówkowych i oszczędności emerytalnych, skutkiem inflacji przyniosły one straty dla ich posiadaczy w wysokości nawet do 200 mld zł w skali rocznej.

Zarobiły na tym banki, podnoszące oprocentowanie kredytów, a także posiadacze odpowiednich zasobów materialnych. Dla zamożniejszych depozytariuszy był to sygnał do zmaterializowania oszczędności pieniężnych.

Najprostszym i najłatwiejszym sposobem jest lokowanie w nieruchomości, stąd pojawił się zwiększony popyt na zakup lokali nie dla potrzeb mieszkaniowych czy innego użytkowania, ale wyłącznie jako lokata pieniędzy. Spowodowało to skokowy wzrost cen lokali, uderzając w tych, którzy chcą kupić mieszkania dla potrzeb własnych. A jest ich w Polsce ciągle nazbyt dużo, wprawdzie nikt oficjalnie nie opublikował konkretnej liczby, ale wśród ekspertów krążą liczby o dość znacznej rozpiętości. Na tej podstawie można śmiało określić te potrzeby na 1,5 mln mieszkań. Szermujących „pustostanami” można poinformować, że ze stanem 380 mieszkań na tysiąc osób znajdujemy się na końcu unijnej listy, dodatkowo jeszcze przy 21 m2 na osobę wobec średniej w UE 41 m2.

Wszystko to zresztą przy optymistycznej i wręcz niewiarygodnej liczbie podanej przez GUS - 15 mln mieszkań w Polsce.

Niekontrolowany wzrost cen mieszkań uderza najmocniej w młode małżeństwa, których nie stać na kupno, a nawet wynajem, najdroższych mieszkań w Europie i to nie tylko w relacji do osobistych dochodów Polaków.

Mamy zatem do czynienia z typową spiralą inflacyjną, jako wtórny skutek wzrostu cen towarów i usług.

Kto wobec tego ponosi winę za ten stan rzeczy, niewątpliwie najgorszy w całej UE? Obiektywnie nie więcej niż 2–3% można przypisać wzrostowi kosztów energii, ale reszta to w głównej mierze wynik błędnej polityki pieniężnej. Przede wszystkim NBP wraz z wymyślonym ciałem RPP przespał cały rok, a jego reakcja jest dalece niedostateczna. W świetle dwucyfrowej inflacji oprocentowanie depozytów na poziomie 2,5%, przy równoczesnym obciążeniu kredytów w granicach 10% stanowi prezent dla banków, a nie skuteczny środek na powstrzymanie spadku siły nabywczej pieniądza.

Można nie przejmować się tym, że w wyniku inflacji miliony emerytów stracą niekiedy jedyną możliwość poratowania się w potrzebie swoimi niewielkimi, zdobywanymi ciężkim trudem zasobami finansowymi. Jednakże inflacja na obecnym poziomie zagraża stabilności i wiarygodności państwa, może wywołać nową falę ucieczki z kraju w pogoni za zarobkami w pewniejszej walucie. Liczenie na wzrost eksportu na skutek spadku wartości polskiego pieniądza jest zbyt ryzykowne, spowoduje bowiem destabilizację w warunkach zatrudnienia, fale strajków wymuszających podwyżki płacowe bez pokrycia.

Zresztą ludziom, którzy przeżyli skutki wysokich inflacji, nie trzeba ich przypominać.

Problem leży w tym, czy uda się przezwyciężyć inflacyjną klęskę, do czego potrzebna jest nie tylko wiedza, lecz też determinacja na poziomie Grabskiego. Wprawdzie sytuacja nie jest (przynajmniej na razie) na poziomie ówczesnego stanu, ale to oznacza, że mamy możliwość powstrzymania biegu inflacji, jednak nieuniknionym kosztem wprowadzenia dyscypliny finansowej, szczególnie w sferze budżetowej. Wszystko to w sytuacji dodatkowych kosztów związanych z rosyjską agresją na Ukrainie.

Dbając o dobro i pomoc sąsiadowi w potrzebie, warto również pamiętać o sobie. Posiadamy w Polsce dostateczne możliwości dla przezwyciężenia pandemii inflacyjnej, trzeba tylko z nich korzystać, podobnie jak w walce z koronawirusem.

I to byłyby najpilniejsze życzenia świąteczne, niezależnie od wszelkich łask bożych.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Gospodarka